ßßß
Przepis i buteleczkę tego przepysznego eliksiru przywiozła kilka lat temu moja córka, która nie przepada za mocnymi drinami, a ten zacny napój piła i schładzała się między jednym, a drugim skocznym kawałkiem dobrej muzy ... jak teraz mawiają :-)Cały przepis możemy podzielić na dwa etapy przygotowań:1: BazaBazę robisz w słoiku litrowym.Mieszasz ze sobą 2 szklanki źródlanej wody (ja użyłem mineralnej, broń Boże kranówa! zabije drożdże) przyp. autora przepisu - nie dyskutujemy - sok wyciśnięty z 2 cytryn (by zakwasić środowisko)1 łyżeczkę startej skórki cytrynowej, 2 łyżeczki startego imbiru, 4 łyżeczki cukru i 8 rodzynków. W teorii dzikie drożdże ze skórki rodzynków powinny zacząć jeść cukier i się rozmnażać. Ja nie zaufałem naszym rodzynkom i na wszelki wypadek dodałem 1/2 łyżeczki suszonych drożdży (takie w proszku Dr. Oetker). Ale Ci co zaufali nie narzekają na moc drożdży z rodzynków ;-)Zakrywasz słoik przepuszczającym powietrze materiałem i zabezpieczasz gumką recepturką (ulubionego koloru :-) ) - ja użyłem czystej klasycznej chusteczki do nosa (nie papierowej!!). Trzymać w ciepłym, nienasłonecznionym miejscu (w przepisie 70-80F to na nasze 21-260C) na dwa-trzy dni, aż zobaczysz objawy fermentacji (bąbelki).Następnie przez tydzień codziennie karmisz drożdże 2-ma łyżeczkami imbiru i 4-ma cukru. Dbaszo nie, rozmawiasz z nimi, opowiadasz im bajki, puszczasz seriale i pilnujesz by nic im się nie stało (nie wolno włączać przy słoiku dzienników TV, Perfekcyjnej Pani Domu i …. )
2. PiwoPo tygodniu przygotuj wielki garnek i butelki (mi wyszło 11 butelek). W garnku rozpuść 4 szklanki cukru w 4 szklankach wrzątku (znów, nie kranówa!) dodaj 3 litry zimnej wody i sok z 4 cytryn oraz bazę ze słoika. Dokładnie mieszając przelewaj przez lejek z filtrem piwo do butelek. Mnie za filtr posłużyła ta sama chusteczka, co wcześniej. Odradzam papierowe filtry do kawy, bo się drą, oraz sitka - za dużo przepuszczają. Chcemy minimalną ilość osadu w każdej butelce. Jedyna, która mi strzeliła przy otwieraniu i zalała całą kuchnię połową swej zawartości miała w środku pływające kawałki imbiru. Butelek nie wypełniać do 100% żeby było miejsce na CO2 - proponuję do początku szyjki. Butelki oczywiście wcześniej wyparzyć i ostudzić.Osad, który po każdej butelce warto wyrzucić do słoika można zalać z powrotem wodą, cytryną, dać mu cukru, 1 łyżeczkę imbiru i zacząć zabawę od początku. Niekarmiony umrze marnie po tygodniu.Butelki postawić w ciemnym, ciepłym miejscu.Uwaga! Im cieplejsze miejsce, tym szybsza fermentacja. Odradzam pod kaloryferem, chyba, że mieszkanie jest b. zimne i nigdzie indziej nie ma szans na fermentację. Co dwa, trzy dni spuszczać powietrze z butelek, żeby nie strzeliły. W „grolszówkach” (zielone butelki po piwie z krachlą) wystarczy trzymać mocno rękę na korku, podnieść drucik i opuścić.
To piwo które dostałeś fermentowało równy tydzień i potem odstawiono je do lodówki żeby przerwało fermentację. Im dłuższa fermentacja tym więcej cukru przetworzone zostanie na dwutlenek węgla i alkohol, więc jeśli chcesz by było wytrawniejsze możesz spróbować potrzymać je dłużej.I to już koniec fermentowania, karmienia, przelewania przez mego nieznanego przyjaciela Piwożady. Jednakże narobiłam sobie smaka, niema co :-) Najgorzej się kochani zabrać, a potem, potem korki wystrzela nam w Sylwestra i jedni wychylą Piwożadę, a inni sklepowego .... ciiiiPowodzenia :-)