Wykonanie
Piwo!,
Piwo!, Komu, komu oranżada :-) ??? !!!Co prawda dopiero święta przed nami i cała
batalia prezentowo-kulinarno-porządkowa też ale jestem pewna, że wśród nas jest też i taka grupa, która mysli już tylko o szalonej nocy sylwestrowej i jak ją
spędzi, w co się ubierze i ewentualnie czym nakarmi gości ... by było smacznie, wykwintnie i aby przy tym nie zrujnowało jej portfela i aby było co jeść jeszcze przez najbliższe miesiące :-) (żartowałam) .Nie kochani o sylwestrowym menu nie
będę dziś pisać bo zdecydowanie należę do pierwszej grupy czyli sprzątająco-gotująco-robiącej zakupy :-). Mam jednak dla Was, a szczególnie dla tych, którzy nie lubią mocnych trunków Coś co Ktoś nazwał Piwożadą. (niestety nie znam autora przepisu)To domowy
napój nie przypominający
piwa ani oranżady, a smakujący wybornie właśnie pomiędzy dobrym lekkim
cytrynowo-
imbirowym damskim
piwkiem, a domowej roboty oranżadą.Trochę z tym zachodu, lub zabawy jak kto woli - ale ja uważam, że gra warta świeczki.

Przepis i buteleczkę tego przepysznego eliksiru przywiozła kilka lat temu moja córka, która nie przepada za mocnymi
drinami, a ten zacny
napój piła i schładzała się
między jednym, a drugim skocznym kawałkiem dobrej muzy ... jak teraz mawiają :-)Cały przepis możemy podzielić na dwa etapy przygotowań:1: BazaBazę robisz w słoiku litrowym.Mieszasz ze sobą 2 szklanki źródlanej
wody (ja użyłem mineralnej,
broń Boże kranówa! zabije
drożdże) przyp. autora przepisu - nie dyskutujemy - sok wyciśnięty z 2
cytryn (by zakwasić środowisko)1 łyżeczkę startej
skórki cytrynowej, 2 łyżeczki startego
imbiru, 4 łyżeczki
cukru i 8
rodzynków. W teorii dzikie
drożdże ze skórki
rodzynków powinny zacząć jeść
cukier i się rozmnażać. Ja nie zaufałem naszym
rodzynkom i na wszelki wypadek dodałem 1/2 łyżeczki
suszonych drożdży (takie w proszku Dr. Oetker). Ale Ci co zaufali nie narzekają na moc
drożdży z
rodzynków ;-)Zakrywasz słoik przepuszczającym powietrze materiałem i zabezpieczasz gumką recepturką (ulubionego koloru :-) ) - ja użyłem czystej klasycznej chusteczki do nosa (nie papierowej!!). Trzymać w ciepłym, nienasłonecznionym miejscu (w przepisie 70-80F to na nasze 21-260C) na dwa-trzy dni, aż zobaczysz objawy fermentacji (bąbelki).Następnie przez tydzień codziennie karmisz
drożdże 2-ma łyżeczkami
imbiru i 4-ma
cukru. Dbaszo nie, rozmawiasz z nimi, opowiadasz im bajki, puszczasz seriale i pilnujesz by nic im się nie stało (nie wolno włączać przy słoiku dzienników TV, Perfekcyjnej Pani Domu i …. )

2.
PiwoPo tygodniu przygotuj wielki garnek i butelki (mi wyszło 11 butelek). W garnku rozpuść 4 szklanki
cukru w 4 szklankach wrzątku (znów, nie kranówa!) dodaj 3 litry zimnej
wody i sok z 4
cytryn oraz bazę ze słoika. Dokładnie mieszając przelewaj przez lejek z filtrem
piwo do butelek. Mnie za filtr posłużyła ta sama chusteczka, co wcześniej. Odradzam papierowe filtry do
kawy, bo się drą, oraz sitka - za dużo przepuszczają. Chcemy minimalną ilość osadu w każdej butelce. Jedyna, która mi strzeliła przy otwieraniu i zalała całą kuchnię połową swej zawartości miała w środku pływające kawałki
imbiru. Butelek nie wypełniać do 100% żeby było miejsce na CO2 - proponuję do początku szyjki. Butelki oczywiście wcześniej wyparzyć i ostudzić.Osad, który po każdej butelce warto wyrzucić do słoika można zalać z powrotem
wodą,
cytryną, dać mu
cukru, 1 łyżeczkę
imbiru i zacząć zabawę od początku. Niekarmiony umrze marnie po tygodniu.Butelki postawić w ciemnym, ciepłym miejscu.Uwaga! Im cieplejsze miejsce, tym szybsza fermentacja. Odradzam pod kaloryferem, chyba, że mieszkanie jest b. zimne i nigdzie indziej nie ma szans na fermentację. Co dwa, trzy dni spuszczać powietrze z butelek, żeby nie strzeliły. W „grolszówkach” (zielone butelki po
piwie z krachlą) wystarczy trzymać mocno rękę na korku, podnieść drucik i opuścić.

To
piwo które dostałeś fermentowało równy tydzień i
potem odstawiono je do lodówki żeby przerwało fermentację. Im dłuższa fermentacja tym więcej
cukru przetworzone zostanie na dwutlenek węgla i
alkohol, więc jeśli chcesz by było wytrawniejsze możesz spróbować potrzymać je dłużej.I to już koniec fermentowania, karmienia, przelewania przez mego nieznanego przyjaciela Piwożady. Jednakże narobiłam sobie
smaka, niema co :-) Najgorzej się kochani zabrać, a
potem,
potem korki wystrzela nam w Sylwestra i jedni wychylą Piwożadę, a inni sklepowego .... ciiiiPowodzenia :-)