Wykonanie
Jestem... i zaraz znikam znowu. Nie wiem o czym najpierw pisać. O tym dlaczego mnie nie ma? O tym jak mój Syncio pięknie się rozwija podczas wołomińskiej wyprawy? O tym, że tęsknię za Tatą-Mężem podczas rozłąki i nie jest lekko delikatnie mówiąc. Czy o tym, że święta za pasem, bałagan w domu moim i w domu Mamy, którym się chwilowo opiekuję... huk pracy i gotowania w nadchodzącym tygodniu...?Zaraz, zaraz ... złapię oddech, a jako, że zajrzałam tu tylko na chwilę to pozostawię słodki ślad swych odwiedzin i po prostu opiszę pleśniaka, którego robiłam przedwczoraj pierwszy raz - na próbę przed świętami. A z resztą tematów i przemyśleń uporam się na spokojnie jak już
wrócę na dobre.

Składniki:250 gram
miękkiej margaryny3 szklanki
mąki pszennej1 szklanka
cukru4
jaja1 łyżka
kakao1 łyżeczka
proszku do pieczeniadżem owocowy (u mnie
śliwkowy)Przygotowanie:Oddzielam
żółtka od
białek.
Białka ubijam na sztywno wraz z
cukrem.
Żółtka zagniatam na ciasto z
miękką margaryną,
mąką i
proszkiem do pieczenia. Dzielę na trzy średnio-równe ;) części. Największą ścieram na tarce do wyłożonej papierem kwadratowej formy. Lekko ugniatam palcami. Smaruję równomiernie i dość grubo ulubionym
dżemem (dobrze komponują się
powidła śliwkowe lub
dżem wiśniowy). Średnią część zagniatam z łyżką
kakao i ścieram na
dżem. Już nie ugniatam. Na ciemne ciasto wykładam pianę z
białek i ścieram na nią pozostałą część ciasta jasnego. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 40-50 minut - tak by nie przypalić piany.







Ciasto banalnie proste a pyszne po prostu. Przepis oczywiście mamowy, ale przyswojony chyba z opakowania od
proszku do pieczenia ;) Wypróbowany - robię pleśniaka na święta i Wam też gorąco polecam. Jedyny z nim problem jest taki, że ciasto zagniata się koszmarnie. Szczególnie po dodaniu
kakao. Aby ułatwić sobie sprawę można do wyrabiania ciemnej części dodać łyżeczkę
jogurtu naturalnego lub
śmietany. Będzie się lepiej kleiło, a dodatkowo nabierze delikatnej puszystości.Ech... no i znikam z powrotem na moją wołomińską tułaczkę, ale
wrócę i opowiem po kolei co i jak u mnie. Miło było zajrzeć, napisać kilka słodkich słów i przekonać się, że moje przepisy nadal przydają się w Waszych kuchniach ;)