Wykonanie
Cudzysłów jest tu użyty naumyślnie i nie aby pokazać, że umiem wyczyniać takie cuda na klawiaturze.Nie chwaląc się klawiatura nie ma dla mnie tajemnic, taka jestem komputerowa, o!Cudzysłów wynika z faktu, iż określenie keks to trochę jakby kopertówkę nazwać całkiem przyzwoitą torbą podróżną, bo pochodzą z tego samego "gatunku" - czyli służą do noszenia w nich mniej lub bardziej podręcznego ekwipunku.W tych okolicznościach ciężko mi nazywać z pełną powagą "keksem" coś co jest
biszkoptem z dodatkiem garści
orzechów włoskich i 2 garści
rodzynek, które należało zużyć, bo kuchni pojawił się ich zdecydowany nadmiar. Nie mówię, że w
biszkopcie jest coś złego, bo co to, to nie! Robi się go w chwilę, piecze się przecież sam, same plusy. Tylko chciałam rozwiać Wasze nadzieje na kawał porządnego, praworządnego keksu. Ale i tak polecam spróbować - w końcu jak coś jest bez tłuszczu to mniejsze wyrzuty sumienia podczas wyskubywania z talerzyka okruszków, po trzecim już z kolei kawałku :)"Keks"
Składniki:150g
mąki150g
cukru2
jajkapół łyżeczki
proszku do pieczeniaok 150g
bakaliiJajka ubijamy z
cukrem. Następnie dodajemy
mąkę i proszek dopieczenia. Miksujemy na gładką masę. Dodajemy
bakalie (gdy mamy większe
orzechy siekamy je na mniejsze fragmenty), mieszamy, przekładamy do wyłożonej papierem keksówki (chudej i wysokiej). Pieczemy ok 30 minut w 180 stopniach.Jemy ze smakiem, nie przejmując się, że keks to ciasto świąteczne - to jest "keks", absolutnie całoroczne ciasto.
P.S. Czy Wasza autokorekta też żywi nieuzasadnioną urazę do słowa "keksówka"? Może ono nie istnieje, a ja żyłam w nieświadomości?P.P.S. Jutro wyjeżdżam na tydzień nad morze, więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny wpis, ale
będę tęskniła :*