Wykonanie
Jeśli sięgnę pamięcią wstecz, to półki w piwnicy moich rodziców zawsze uginały się od ilości
przetworów, a ilości to były potworne ;-) najwięcej zawsze było
ogórków - kiszone, konserwowe, sałatki, pikle... co kto chciał... nie będzie przesadą jak dodam, że bywały lata gdy ilość owych słoików sięgała 100 - 150 sztuk (samych
ogórków)... Co jeszcze ciekawsze, do przyszłego sezonu wszystko znikało ku zadowoleniu robiących te
przetwory. Nie będzie więc - myślę - zaskoczeniem, że dla mnie
guru w temacie
kiszonych ogórków jest mój tata ;-) Jego imponujące zagonki z
ogórkami zawsze kończą tak samo: w słoikach... I chociaż w tym roku urodzaj na
ogórki jest zdecydowanie kiepski, a piwniczne półki od kilku lat nie przeżywają już takiego oblężenia, to tradycja tradycją i przynajmniej z
kiszonymi słoiki musiały się pojawić :-) A ja cóż... podążam śladem rodzinnej tradycji i we własnej mikropiwnicy ustawiam własne
przetwory :-) Zanim jednak sięgnę po
ogórki kiszone, zajadamy się małosolnymi :-) Receptura taty jedna na wszystko (ta opisana poniżej). Różnica tylko taka, że małosolne robimy w jednym dużym naczyniu, kiszone w wekach z gumką i sprężynką :-) Może i relikt, ale okazuje się, że nadal do kupienia :-)
SKŁADNIKI2 kg
ogórków4 liście
winogron12 liści
wiśni1 duży liść
chrzanu4 długie łodygi
kopru z kwiatostanami4 duże ząbki
czosnkukawałek
chrzanu (ok. 10 cm)
woda i
sól - w proporcji 1 łyżka
soli na 1 litr
wodyOgórki i pozostałe składniki myjemy i osuszamy;
czosnek obieramy z łupinek,
chrzan obieramy i dzielimy na mniejsze kawałki. Na dnie dużego naczynia układamy 2 liście
winogron, wkładamy część
ogórków (ok. połowy), dodajemy połowę
chrzanu, liści
wiśni, liścia
chrzanu, dwa ząbki
czosnku - rozrzucamy to wszystko po całości i przykładamy dwiema połamanymi gałązkami
kopru. Następnie wkładamy resztę
ogórków i znów wszystkie pozostałe dodatki, a na koniec, na samą górę 2 liście
winogron.
Wodę SUROWĄ, ZIMNĄ I ŹRÓDLANĄ (a najlepiej ze studni jeśli ktoś ma - ja niestety nie) mieszamy z
solą i zalewamy
ogórki z dodatkami tak, żeby wszystko było przykryte
wodą. Przyciskamy górę talerzykiem - po to żeby nic nie wypłynęło na wierzch (możecie też na talerzyku postawić słoik z
wodą, żeby lepiej obciążyć). Odstawiamy i zapominamy na trzy dni ;-) a
potem możemy się już tylko zajadać :-)Jeśli nie chcecie żeby
ogórki nadal kisły musicie po tych
trzech dniach usunąć wszystkie dodatki, a
ogórki wraz z
wodą wstawić do lodówki.Dlaczego mówię o wodzie źródlanej lub ze studni? Ta
woda nie jest chlorowana, a to chlor powoduje to, że
ogórki są miękkie (tego dowiedziałam się dopiero niedawno, wcześniej wiedziałam tylko, że ma być właśnie taka, bez wyjaśniania dlaczego ;-) ).
Woda, o której mówię na pewno nie dopuści do zmięknięcia. Z kolei pozwolicie, że nie wypowiem się na temat dlaczego nie gorąca (choć wiem, że takie szkoły też istnieją) - zwyczajnie nie wiem i nie udało mi się znaleźć satysfakcjonującej mnie odpowiedzi. Wobec tego podaję Wam wersję, którą sama sprawdziłam i która w przypadku mojej rodziny nie zawiodła nigdy :-)
W przypadku
ogórków kiszonych do każdego słoika powkładałam: 1 ząbek
czosnku, 3 liście
wiśni, 1 liść
winogronowy, 1 łodygę
kopru, odpowiednio pomniejszony kawałek
chrzanu i liścia
chrzanowego. Do słoików na zimę
koper obowiązkowo musi być lekko podsuszony. W obu wariantach kwiatostan nie może być żółty - pyłek musi już oblecieć.
P.S.Ja do tych dwóch kilogramów
ogórków potrzebowałam 2 litrów
wody.