ßßß Cookit - przepis na Jak obudzić w sobie Chodakowską, czyli rozmyślania grubasa na odwyku

Jak obudzić w sobie Chodakowską, czyli rozmyślania grubasa na odwyku

nazwa

Wykonanie

Każdy porządny grubas wie, że dieta ma wtedy sens, kiedy łączy się ze zmianą nawyków żywieniowych i stylu życia. Do takiej diety trzeba podchodzić stopniowo, pokonywać ją małymi kroczkami, wtedy jest nadzieja, że potrwa nawet dłużej niż "Moda na sukces" i zostawi po sobie trwałe zmiany do końca życia.
Taką dietę stosuję ja i trzymam się metody małych kroczków, ale ileż można tuptać małymi kroczkami niczym japońska gejsza, przychodzi taki moment, że należy przejść do następnego etapu nowego życia, a mianowicie, trzeba obudzić w sobie Chodakowską.
No właśnie, trzeba podnieść tyłek z sofy i zacząć się ruszać i uwaga, nie dla figury, mięśni, czy sąsiada spod piątki (no może troszeczkę), ale dla siebie, dla zdrowia, dla serca, dla lepszego samopoczucia, dla bystrego mózgu (posiadam), dla dobrej formy (nie posiadam) i dla naszych najbliższych.
Do takiego kroku, trzeba się odpowiednio przygotować, żeby się szybko nie zniechęcić, bo wiadomo, że na początku nie jest łatwo. Myślę sobie, że nawet Chodakowska nie miała na początku łatwo, chociaż patrząc na nią , jakoś ciężko w to uwierzyć, wiec cofam przemyślenie, Chodakowska od początku miała łatwo! Ona musi posiadać jakąś krzyżówkę genów konika polnego i geparda i jak nic spokrewniona jest z Pudzianowskim, innego wytłumaczenia nie ma!
Nie wiem jak Wy, ale ja się tej dziewczyny boję, a jak jeszcze słyszę do tego hasła: skalpel i turbo spalanie , to jak nic jestem gotowa się rozpłakać niczym małe dziecko. Najgorsze jest to, że jak tylko obejrzę choćby 5 minut ćwiczeń, napatrzę się na ten biedny płaski brzuszek Ewy, to włącza mi się śledczy i biegnę robić dochodzenie w lodówce, co tu by można zjeść. Nie tam, żebym głodna była, ale za Ewę, bo przecież tak intensywnie ćwiczy, bidulka jeszcze zasłabnie. Pamiętacie, jak nas kiedyś rodzice karmili? Za mamusię, za tatusia...no to teraz do wyliczanki można dołączyć ... i za Chodakowską.
No, ale dobra, dobra, dziecko nie jestem, mazać się nie będę, trza brać cycki w garść i zaczynać szlifować formę. Może przyjdzie taki czas, że będą mogła obejrzeć całą serię ćwiczeń na dvd bez zasłaniania oczu, to wtedy pomyślę o powolnym wybudzaniu Chodakowskiej. Na razie szans nie ma, nich sobie śpi.
Zaczęłam przygotowywać się psychicznie do wysiłku ruchowego. Najważniejsze to organizacja i motywacja. Sznupek dostał zadanie, skompletować mi ścieżkę dźwiękową, która będzie mnie rytmicznie i żwawo niosła przez ścieżkę zdrowia. Znajomi dostali przykaz motywowania mnie, niczym boksera przed walką.
- Dasz radę Sznupcia! - przekonywała mnie koleżanka z pracy - zobaczysz za rok weźmiesz udział w "10 Milowym Pochodzie Kiltów" razem z moim mężem - zapewniała z przekonaniem - co niestety kiepską motywacją było, bo udział w pochodzie kiltów, to ja biorę co roku, co roku macham im z okna jak przechodzą pod moim domem. No, ale wybredna nie będę, każde dobre słowo się liczy.
Na fejsbuku motywują mnie bardziej doświadczone koleżanki, dają wskazówki co do sposobu chodzenia, łapaniu oddechu i wielu innych istotnych spraw, a co najważniejsze dopingują, piszą do mnie wiadomości, zwyczajnie , po ludzku interesują się . Może to dziwne, ale dają mi tym niesamowitego wirtualnego kopa na zachętę.
Więc jeżeli , ktoś z was myśli o tym , żeby zacząć ćwiczyć, biegać, pływać , chodzić.
To nie bójcie się o tym mówić, bo najważniejsze, to się głośno zobowiązać przed sobą i przed innymi.
Trzeba wprowadzić maszynę w ruch i adrenalinę w obieg. Nie zamykajcie się w czterech ścianach, nie marnujcie czasu, świat jest zbyt piękny, żeby przysłaniać go kilogramami!
Porządnie zmotywowana, wyposażona w dobrą ścieżkę dźwiękową i aplikacje Endomondo, która będzie mierzyć moje kilometry , czas i spalone kalorie. Świetna sprawa z tą aplikacją, bo niesamowicie motywuje do przejścia kolejnego metra, może dwóch, chociaż z drugiej strony, to się nie da nic podkoloryzować, no nawet o kurna pół kilometra, bo wszyscy wiedzą twoje rezultaty na mapie.
Pokażę wam moje rezultaty, ale jak obiecacie, że nie będziecie się śmiać. Proszę brać pod uwagę to , że był to mój pierwszy marsz, wciąż z lekkim przeziębieniem, pod wiatr i cały czas pod górkę, a do tego buty miałam niewygodne, słuchawki od telefonu cisnęły mnie w uszy, a zieleń na drzewach rozpraszała uwagę.
Do tego telefon w kieszeni był znacznym obciążeniem, a notorycznie wyprzedzający mnie biegacze, rowerzyści, właściciela psów, starsze panie i weterani wojenni jakoś nie dodawali sił w nogach. Następnym razem wezmę ze sobą plecak kamieni i będę rzucać w każdego , kto mnie wyprzedzi, może wtedy odechce im się żartów.
Zamieszczę wam jeszcze moje zdjęcie, żebyście później nie gadali, że podpłaciłam jakiegoś gimnazjalistę, żeby się przebiegł tam i z powrotem z moim telefonem.
Zastanawiacie się pewnie, dlaczego jestem w dżinsach, ale na dresy muszę poczekać jeszcze parę dni. Zamówiłam i spodziewam się odpowiedniego wdzianka fitnesowego już wkrótce. Trochę to trwa, bo jak wiecie, teraz wszystko produkuje się w Chinach, więc pewnie kompletują dodatkową załogę, żeby podołać z moim rozmiarem:)
Tak, tak , dobrze widzicie, przeszłam 3 km, z małą przerwą na parę wymachów i przysiadów, w ciągu 45 minut i spaliłam 213 kalorie! I nich mi nikt nie mówi, że to mało, bo nie liczy się wynik, liczy się samopoczucie, a czuję się tak, jakbym zdobyła Giewont na bosaka! I najważniejsze , że czuję się tak, jakbym zdjęła z siebie stary zakurzony kożuch, który tylko szczypał w kark i ugniatał w cycki. Jutro też będę go zrzucała i pojutrze i popojutrze!
Tak na koniec przypomniało mi się , że dzięki takim marszom człowiek staje się bardzo oszczędny i może odłożyć sporo pieniędzy. Prosto, ze ścieżki poszłam do bankomatu i tak mi się ręce trzęsły, ze nie mogłam PIN-u wystukać..:)
No to jak, kochane grubasy?? BĘDZIE NAS JUTRO WIĘCEJ NA ŚCIEŻCE PO ZDROWIE?
Na prośbę koleżanki dołączam krótki przepis, może i wam się kiedyś przyda, chociaż lepiej, żeby nie.
Zazwyczaj robię to na oko, do dzbanka ( 1L) daję 1 czubatą łyżkę miodu, sok z cytryny, sok z limonki, imbir w plastrach i taki świeżo starty, zalewam gorąca wodą (80 C) i dodaje łyżeczkę kurkumy i jeszcze parę plastrów cytryny. Napój pijemy ciepły i małymi łyczkami. Ja zazwyczaj wypije jedną szklankę, później jak przestygnie to doleję wrzątku i znów mam ciepłe.
Czasem jak mnie bardzo gardło boli, to robię jedną dawkę turbo. Łyżeczka miodu, sok z połówki cytryny, 1/4 łyżeczki kurkumy, 1/4 łyżeczki imbiru, mieszam i zjadam:)
Źródło:http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.com/2015/05/jak-obudzic-w-sobie-chodakowska-czyli.html