ßßß Cookit - przepis na W roli głównej Irving tea:)

W roli głównej Irving tea:)

nazwa

Wykonanie

Mój pierwszy kulinarny konkurs! Długo się zastanawiałam czy wziąć udział...nie znałam dotąd żadnego przepisu z udziałem herbaty i nie bardzo wiedziałam jak się za to zabrać. Ale jak już wpadł mi jakiś przepis w łapy, w którym jednym ze składników była zielona herbata, jak przeczytałam dokładnie "instrukcję obsługi" owego dania, w mojej głowie prawie natychmiast zaczęły się kotłować pomysły na potrawy z udziałem tego składnika. Wszystko skrupulatnie notowałam w swoich szarych komórkach i całą sobotę zastanawiałam się z którego przepisu powinnam w pierwszej kolejności skorzystać. Miało być wędzenie, ale nie udało mi się zdobyć odpowiednich materiałów. Wybrałam więc deser. Uknułam sobie całą recepturę i ruszyłam na poszukiwania odpowiedniego smaku herbaty. I oczywiście, jak to u mnie bywa, nigdzie nie znalazłam tej, którą sobie wymyśliłam. Poskutkowało to licznymi modyfikacjami pierwszej koncepcji przepisu. Odwiedziłam kilka sklepów i w jednym kupiłam earl grey i szybko w myślach popłyną skład deseru zwieńczony jagodami, następnie cytrynowa i tu odpowiednie wydały mi się limonki. Uparłam się, że nie skorzystam z zielonej herbaty, gdyż jest najczęściej wykorzystywana w kulinarnym świecie. Wróciłam do domu gotowa do pracy kiedy przyszło mi do głowy, ze w "tym" miejscu na pewno będzie ta, której szukałam od początku....nie było! Za to była TAKA! Biała, szlachetna o melonowo - śliwkowym smaku. Początkowo nie pasowała w ogóle do mojej koncepcji i zakupionych wcześniej składników, ale im dłużej stałam przed sklepową półką dzierżąc ją w dłoni z nadzieją na olśnienie, tym bardziej zaczynałam się pod nosem uśmiechać, że MAM! Mam plan! Szybciutko do kasy, ale "przepraszam, jeszcze muszę po coś wrócić"...szybka rundka na stoisko z owocami a potem już dumnym krokiem na tramwaj. Oczywiście nie obeszło się bez telefonu do mamy i zdania całej relacji z poszukiwań, pierwszych pomysłów i tego co wymyśliłam i zamierzam wdrożyć w życie teraz. Mama była zachwycona. I chyba nie chodzi tu o chwalenie wszystkiego co robi własne dziecko, tylko szczerze spodobał jej się pomysł...moja kochana:) No ale wracając do herbaty, biała hmmm brzmi delikatnie, melon....subtelny, orzeźwiający smak. Do tego nutka słodko - kwaśnej śliwki. To nie może się nie udać pomyślałam. Zabrałam się do dzieła....Oceńcie sami:)
Składniki:
6 torebek białej herbaty Irving (melon-śliwka)
210 ml śmietany 30%
120 ml tłustego mleka
3 łyżki cukru
2 łyżeczki żelatyny
2 łyżki wody
Przygotowanie:
Namoczcie żelatynę w wodzie.
Wysypcie herbatę z torebek. Na małym ogniu podgrzejcie mleko, śmietanę, herbatę i cukier do momentu aż cukier się rozpuści (płyn może się wydać zbyt słodki ale uwierzcie, po zastygnięciu będzie w sam raz). Tylko pilnujcie, żeby się NIE zagotowało!
Odcedźcie pozbywając się fusów (najlepiej przez gazę) i lekko ostudźcie. Dodajcie żelatynę i mieszajcie, aż się całkiem rozpuści. Przelejcie do naczynek i wstawcie do lodówki do zastygnięcia.
Do przybrania wybrałam cząstki śliwki i listki mięty. Nie mogłam się powstrzymać i mimo iż było już za późno na słodkości, wciągnęłam jedną porcję. M. stwierdził, że to świetny pomysł na orzeźwienie w ciepłe, letnie dni. Zgadzam się z Nim. Pomijając fakt, że deser składa się z tłustego mleka i jeszcze bardziej tłustej śmietany, wyszedł zadziwiająco lekki i delikatny. Trzymajcie mocno kciuki ;))
:)))
Źródło:http://wzaciszudomowejkuchni.blogspot.com/2012/04/w-roli-gownej-irving-tea.html