Wykonanie
Dzisiaj będzie coś szybkiego. I w wykonaniu, i pochłanianiu.W niedzielę siedziałam sobie w domu i zastanawiałam się, co zrobić z tym pięknym dniem. Niebo zachmurzone, od czasu do czasu płakało
rzewnymi łzami. Mimo to znalazłyśmy z Ptysią godzinkę, żeby się przespacerować. Ale nawet wtedy zegar mówił mi, że to przecież dopiero czternasta, i nie wypada się lenić aż do powrotu C. z pracy. Cóż zrobić, skoro miał rację...? Sprzątać nie ma co, bo kilka dni wcześniej C. zmusił Ptysię do odkurzenia, umycia podłóg i wysprzątania łazienki; ja przypilnowałam, żeby zrobiła pranie i sprzątnęła kuchnię. Biedny psiak, trzy dni spał po wykonywaniu tej niewdzięcznej części ludzkiej egzystencji.Dwa ciasta ciągle czekały w przeważającej części na konsumpcję. Ale jakby tak takie malutkie
ciasteczka upiec? Słodkie, na jeden kęs? Na to przecież zawsze znajdą się chętni.Niewiele się zastanawiając, poszłam do kuchni i wymieszałam, co wpadło mi w ręce. Kiedyś robiłam
ciasteczka z proszkiem budyniowym - pamiętałam, że były pyszne. Miałam jeszcze trochę
jogurtu, więc postanowiłam go wykorzystać.
Ciasteczka wyszły mocno
waniliowe, słodkie, kruchutkie. Zniknęły w tempie błyskawicznym -
czemu wcale a wcale się nie dziwię.Kruche
ciasteczka jogurtowo-budyniowe
Składniki:(na 20-25 sztuk)100 g
mąki pszennej40 g
cukru35 g budyniu
waniliowego bez
cukru (proszek)50 g zimnego
masła50 g zimnego
jogurtu waniliowego (0,1%)dodatkowo:2 łyżki
mlekaMąkę przesiać do miski, wymieszać z
cukrem i proszkiem budyniowym. Dodać pokrojone w kostkę
masło, połączyć. Wlać
jogurt, szybko zagnieść gładkie ciasto.Schłodzić w lodówce przez 1 godzinę.Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 2-3 mm, wycinać foremkami dowolne kształty, układać
ciasteczka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Posmarować
mlekiem.Piec w 180 st. C. przez 10-12 minut, do zezłocenia.Ostudzić na kratce.Smacznego!U mnie są wiewióry, z kilku powodów. Po pierwsze - cały czas jestem zafascynowana foremkami z Ikei. Ostatnio były ślimaczki - słodko-pikantne, rozkoszne. C. jednak stwierdził, że bardziej przypominają... Walenie. Nie doszliśmy do konsensusu, choć osobiście nie mam pojęcia, co waleń miałby robić pomiędzy wiewiórką, reniferem a jeżem. Cóż... Duńczycy...Poza tym namiętnie oglądam Pingwiny z Madagaskaru, gdzie jedną z postaci pobocznych jest niezbyt rozgarnięta wiewióra, która oczywiście też ma swój urok. Nie mam foremki w kształcie pingwina, jest więc wiewiór. I też dobrze.A jutro rano idę do lekarza z moim zagadkowym palcem. Trzymajcie kciuki, żeby nie zrobili mi krzywdy.