Wykonanie
Wczoraj kupiłam
borówki amerykańskie i
malinki, już w konkretnym celu. Od dawien dawna nie
jadłam sernika na zimno. Tęskniłam za tym smakiem z dzieciństwa...wzięłam się do roboty i z pradawnego ;) przepisu mamy powstał ten malutki serniczek. Malutki dlatego, że musi zostać szybciutko pożarty :) jutro znowuż wybywam na kolejne wojaże i wracam za tydzień. Tym razem kierunek, tylko się nie
śmiejcie...Ciechocinek ;)))) to będzie totalne szaleństwo :D

Składniki na tortownicę o średnicy 16 cm:500g
serka homogenizowanego ( użyłam Lidlowskiego niesłodzonego)1-2 łyżki
cukru pudru1
galaretka cytrynowa1
galaretka owoce leśne ( niebieska)2 szklanki gorącej
wody ( świeżo zagotowanej)odrobina
masła lub
margaryny do wysmarowania formyDo jednej szklanki wlewamy wrzątek, i dosypujemy 1 torebkę
galaretki w moim przypadku cytrynowej- o takim smaku ma być masa serowa. Dokładnie mieszamy, aby
żelatyna się rozpuściła i odstawiamy do ostygnięcia. Do miseczki przelewamy zimny
serek homogenizowany dodajemy przesiany
cukier puder i dokładnie mieszamy ( tym razem obeszło się bez miksera ). W tym czasie wlewamy wrzątek do drugiej szklanki, wsypujemy drugą
galaretkę i dokładnie mieszamy. Gdy pierwsza już ostygła dodajemy ją do zimnego
serka i mieszamy do połączenia składników. Przelewamy do tortownicy, leciutko wysmarowanej
masłem, dodajemy
owoce i wstawiamy do lodówki, aż masa całkowicie stężeje. Gdy druga
galaretka wystygnie przelewamy ją na zastygniętą masę z
owocami. U mnie serniczek postał kilka dobrych godzin w lodówce, najlepiej jak zostanie w lodówce całą noc. Smacznego, dla mnie to wyjątkowy smak- smak dzieciństwa!!!P.S. To była pierwsza
galaretka jakiej spróbował mój Potworek-
dziwne prawda?!
