Wykonanie

Na ten
schab miałam ochotę już bardzo dawno; jak tylko pojawiał się na kolejnym blogu, to zaraz sobie obiecywałam, że jutro na pewno kupię stosowny kawałek
schabu i zrobię. I tak robiłam rok chyba;)Ale nieważne ile trwało przymierzanie, ważne, że w końcu zrobiłam:)
Wędlinę domową robiłam już na kilka sposobów: jako
mięso pieczone na
soli, metodą 5 minutową, a także pieczoną wg Pięciu Przemian (ten ostatni przepis - na
pierś indyczą - cieszył się na moim blogu wielkim powodzeniem przed Wielkanocą).Teraz doszedł następny, a nawet dwa, bo przepis, który dzisiaj prezentuję występuje w 2 opcjach i pewnie drugą też wypróbuję, bo jest nawet bardziej popularna niż ta, tylko, że dużo
cukru potrzeba, a mnie nie za bardzo z
cukrem jest po drodze.W tym przepisie też jest
cukier w niewielkiej ilości, ja zastąpiłam go
ksylitolem, ale
potem jednak sypnęłam trzcinowego, bo nie byłam pewna, czy akurat
ksylitol zapewni to, co
cukier ma zapewnić;)Przepis jest na 1 kg
schabu, ja kupiłam mniejszy kawałek.
Przyprawy można dać takie jakie się lubi, ja dałam takie, pewnie następnym razem coś zmienię.Składniki:* ok. 600 g
schabu* łyżka
soli* 1 łyżka
majeranku* 1/2 łyżki
czosnku niedźwiedziego* 1/2 łyżki
tymianku* 1/2 łyżki
oregano* 3 ziarenka jałowca* kilka ziarenek
pieprzu czarnego* kilka kulek
ziela angielskiego* 5 wyciśniętych ząbków
czosnku* 2
liście laurowe* 1/2 łyżki płaskiej
ksylitolu (plus dodatek
cukru brązowego)
Schab umyłam, wysuszyłam i natarłam "marynatą" sporządzoną z utartych w moździerzu ziaren wymieszanych z resztą przypraw. Włożyłam do szklanego naczynia, przykryłam i umieściłam w lodówce.

2
razy dziennie przez 5 dni wyjmowałam
schab z naczynia, lekko go osuszałam papierowym ręcznikiem (puszczał
soki) i wkładałam z powrotem.Po 5 dniach umieściłam, nie bez trudu, w podkolanówce, zawiązałam i chodziłam po kuchni szukając najlepszego nań miejsca, czyli ciepłego i wygodnego do zawieszenia pończochy.I padło na reling nad kuchenką gazową.Miałam co prawda obawy, czy para z czajnika i garnków nie spowoduje, że
schab zamiast się wysuszyć, to się ugotuje, ale po codziennym obmacywaniu wszystko wskazywało na to, że jednak się suszy:)

Wisiał tam następne 4 dni, a po tym czasie pończochę rozcięłam, wyciągnęłam skurczony kawałek
schabu i ukroiłam od razu plaster z brzegu do spróbowania.Był mocno wysuszony, mógłby służyć za prowiant wojenny spokojnie, ale dalsza część już była ok, choć wydaje mi się, że im mniejszy kawałek, tym krócej powinien się suszyć, więc następnym razem zakończę suszenie po 3 dniach, a nie 4, albo zwiększę ilość
schabu.Tym sposobem można zrobić nie tylko
schab, ale również karczek,
łopatkę lub
szynkę.Jeśli lubicie taką surową
wędlinę, to koniecznie zróbcie, przypomina w smaku
polędwicę tzw. łososiową (skąd taka nazwa?), jest naprawdę świetny:)


"Wierzyć, to znaczy nawet nie pytać jak długo jeszcze mamy iść po ciemku"ks. Jan Twardowski