ßßß Cookit - przepis na Strefa kibica, czyli sprawdzamy burgery i naleśniki

Strefa kibica, czyli sprawdzamy burgery i naleśniki

nazwa

Składniki

Wykonanie

Siatkarskie Mistrzostwa Świata odbywające się w naszym kraju straciły nieco uroku przez stację Polsat, która postanowiła zakodować nam obraz z meczów, więc spora część kibiców tego sportu chętnie ogląda zmagania naszych zawodników w strefach kibica. We Wrocławiu została ona ustawiona zaraz przy Hali Stulecia. Oczywiście przy tłumach, jakie wizytowały strefę kibica w niedzielę, musiało pojawić się piwo, a jeśli pojawiło się piwo, musiało być także jedzenie. No właśnie, możliwość przegryzienia czegoś przy strefie kibica zapewniają foodtrucki stojące tam przez cały okres trwania mistrzostw, czyli Bratwursty, Byczy Burger oraz coś nowego, a więc Foodszak .
Menu chłopaków z Bratwurstów znam na wylot, smakuje mi od samego początku, więc – zważając na ogromną kolejkę do nich – postanowiłem tym razem spróbować czego innego. Co prawda Byczy Burger także został przeze mnie już wcześniej opisany, ale nie byłem wtedy do końca zadowolony. Słyszałem jednak ostatnio, że chłopaki się wyrobili i można u nich zjeść coraz lepiej. Nie zastanawiając się zbyt długo, wybieram z ich menu Byczego Hot, płacę 17 zł i czekam, ale zaledwie około 6 minut.
Byczy Hot, czyli wołowina, jalapeno, sałata, nachos, cebula i salsa. W standardowej wersji jest jeszcze majonez, ale jakoś nigdy sam majonez nie pasował mi do burgera, więc z niego zrezygnowałem. Próbujemy. Po zdjęciu górnej części bułki uderzyły we mnie świetnie współgrające ze sobą kolory dodatków, przyznacie, że wyglądają znakomicie.
Mięso okazało się średnio wysmażone, soczyste, lekko różowe i, co dla mnie bardzo ważne – świetnie doprawione. Właściciele wykonali dobrą robotę i rozwinęli się od początku swojej działalności. Doskonale do ostrych papryczek jalapeno dopasowana jest delikatnie kwaśna salsa pomidorowa, a całość podkręcają chrupiąca cebula i nachos. Na koniec główny bohater, bułka. Niezmiennie, od początku uważam, że jedna z najlepszych burgerowych we Wrocławiu. Miękka w środku i wspaniale chrupiąca z zewnątrz. Do końca bez żadnych problemów trzyma w ryzach wszystkie składniki. Duże brawa dla Byczego Burgera, bo o ile za pierwszym razem mogłem się do czegoś przyczepić, tak tym razem było pysznie, za dobrą cenę i szybko.
Drugim punktem, który udało się odwiedzić, oczywiście poza tym z piwem, okazał się różowy foodtruck, przyciągający klientów samym wyglądem.
Tutaj mała uwaga do właścicieli. Proponowałbym w jakiś sposób wyeksponować nazwę trucka, ponieważ znalazłem jąw google, dopiero po powrocie do domu. Na aucie nie widnieje żadne logo. Podeszliśmy więc porażeni wszechobecnym różem i wszystko stało się jasne. Foodszak to mobilny bar specjalizujący się w serwowaniu naleśników. Na słodko i słono.
Po sporym burgerze nie mieliśmy specjalnie ochoty na zbyt wiele, więc wybraliśmy stworzoną przez siebie, deserową kompozycję, składającą się z serka waniliowego i banana. Cena – 15 zł. Jak rzekł mój znajomy, ceny warszawskie i faktycznie. Właściwie tyle samo płacimy obok za smacznego, treściwego burgera.
Foodszak to młody projekt i widać to na pierwszy rzut oka. Szybkość działania obsługi nie jest jeszcze na pewno atutem, wystarczy powiedzieć, że na swojego naleśnika czekaliśmy ponad 10 minut, choć przed nami wydawany był tylko jeden, a w środku auta znajdują się dwa blaty do smażenia.
W końcu otrzymujemy zamówienie na papierowym talerzyku.
Słabym rozwiązaniem są widoczne na pierwszym zdjęciu siedziska rozstawione obok foodtrucka. Siedzenia są, ale stolików brak. Przy tej wielkości naleśnika nijak nie da się go chwycić w rękę, trzeba go kroić, więc rozstawienie samych siedzonek nie jest najlepszym pomysłem. Sam naleśnik jest smaczny, zapieczony na sam koniec już z dodatkami w środku. Serek słodki, kremowy, typowo naleśnikowy. Ogólnie smaczna rzecz, ale raczej nie warta 15 zł. Za dobre naleśniki tyle płaci się w lokalach, gdzie można usiąść i zjeść w spokoju. Tym bardziej przeraża cena 19 zł za naleśniki słone, w których składniki także nie są specjalnie wyszukane.
Podsumowując, jeśli jeszcze uświadczymy ładnej pogody, polecam przejść się do strefy kibica pod Halę Stulecia. Jeśli nie lubicie siatkówki, to na pewno znajdziecie coś ciekawego do jedzenia. Na koniec ciekawostka. Ostatnio na naszym facebookowym fanpage’u wspominaliśmy o Przysmaku Świętokrzyskim, którym zajadaliśmy się w dzieciństwie. Jak się okazuje, można go dostać także pod Halą Stulecia, wprost z frytkownicy.
Źródło:http://wroclawskiejedzenie.wordpress.com/2014/09/11/strefa-kibica-czyli-sprawdzamy-burgery-i-nalesniki