Wykonanie
W tym roku na ferie zimowe postanowiłam wybrać się do Belgii!Najpierw kilka skojarzeń… Z czym kojarzy nam się Belgia? Frytki, gofry,
piwo,
czekolada! Wszystkie są bardzo słuszne, gdyż są to typowe Belgijskie specjały, których koniecznie należy spróbować będąc w tym
kraju.

Zatrzymałam się w uniwersyteckim
mieście ok 30 km od
Brukseli – Lueven. Jak to miasto uniwersyteckie, podczas sesji, było praktycznie opuszczone i wyludnione, jednak w dzień zakończenia egzaminów na głównym placu miasta, gdzie zlokalizowane są cluby i bary trwa całonocna impreza. Tutaj też należy wspomnieć o ogromnym wyborze wyśmienitych Belgijskich piw! A wybór ten jest na prawdę duży i każdy znajdzie coś dla siebie, nawet jeśli nie jest fanem
piwa. Tradycyjnie koniecznie należy spróbować piw „trappist”, czyli robionych przez mnichów. Uwagę trzeba jednak zwrócić na to, że
piwa mogą być trochę niebezpieczne, gdyż mimo iż są sprzedawane w butelkach 0.33 litra to zawartość
alkoholu zaczyna się mniej więcej od 7 % nawet do 12 %.









Po udanym weekendzie wybrałam się do Antwerpii (Antwerpen). To drugie co do wielkości miasto w Belgii. Urokliwe stare miasto pełne starych
budynków z górującą nad wszystkim gotycką katedrą, znane jest jako stolica diamentów. Jest tu również forteca z XII wieku. W tym
mieście znajduje się wiele ciekawych muzeów (nowoczesne muzeum
mody, muzeum diamentów, czy fotografii), niestety jak to w poniedziałek wszystkie były zamknięte.





Kolejnego dnia postanowiłam wybrać się w góry… Tj. region Belgii, który jest dość wysoko położony w stosunku do reszty
kraju. Swoje zwiedzanie zaczęłam od słynnego również przez
piwo miasteczka Rochefort. Tutaj też znajduję się zjawiskowa jaskinia, no i niestety moje wielkie rozczarowanie, gdyż poza sezonem jest ona otwarta tylko dla wcześniej zamówionych grup wycieczkowych… Więc niestety odbiłam się tylko od drzwi… Niestety Styczeń nie jest najlepszą
porą na wizyty w Belgii… W sezonie letnim w „górskim” regionie jest dużo więcej atrakcji jak np. spływy kajakowe czy malownicze wycieczki piesze.Nie zniechęcona porażką w drodze powrotnej odwiedziłam miasto z górą w tle czyli – Dinant. Piękna cytadela, położona nad miastem niestety również poza sezonem jest otwarta jedynie w weekendy.


Jedną z największych atrakcji w Belgii jest Brugia (Brugge), czyli piękne miasteczko pełne kanałów. Jest ono również na liście światowego dziedzictwa Unesco. Na prawdę serdecznie polecam! Miasto jest już jednak mocno turystyczne (co w styczniu w środku tygodnia wcale nie przeszkadza, gdyż nie ma tam tłumów), na każdym
rogu znajdują się sklepiki z
czekoladą, różnego rodzaju
czekoladkami,
truflami. Pyszności. Warto zajść do kilku sklepików, gdzie przemili sprzedawcy zaoferują nam najpierw spróbowanie wyśmienitej
czekolady, później z bardzo szerokiego asortymentu możemy wybrać kilka pralinek, które najbardziej nam się podobają ( w tym obowiązkowe Belgijskie
trufle!). Mimo iż bardzo smakowała mi Belgijska
czekolada, to jednak muszę przyznać, że i tak wolę tą Szwajcarską 😉 Ale to już kwestia smaku.








Pozostając przy słodkościach, w Brugii udało nam się zjeść najpyszniejsze gofry świata! Muszę przyznać, że Belgijskie gofry różnią się od tych
polskich, są słodkie i pyszne. Sprzedawane w przydrożnych sklepikach swoim zapachem kuszą już z daleka. Można kupić je z przeróżnymi dodatkami, ja zdecydowałam się tradycyjnie na
bitą śmietanę oraz gorący sos
czekoladowy. Niebo w gębie.



Frytki Belgijskie słyną jako najlepsze frytki na świecie. Tradycyjnie podawane z
majonezem i możliwe do kupienia prawie na każdym
rogu (szczególnie w godzinach wieczornych, gdyż są bardzo popularne jako imprezowa przekąska). Porcje jednak są bardzo duże, i nawet porcja medium pozwala nam się objeść tymi pysznymi złocistymi
ziemniakami. Jednak sporym minusem frytek z
majonezem jest to że niestety są dość mocno tłuste… No ale raz spróbować nie zaszkodzi :p



Ostatniego dnia naszego pobytu w Belgii wybraliśmy się na cały dzień zwiedzać stolicę tego
kraju, jak i również stolicę Europejską –
Brukselę. Byłam w dość dużym szoku, gdyż w tym
mieście mieszka prawie 1.5 mln mieszkańców, co jak na rozmiary Belgii jest bardzo dużo. Zaczęliśmy od głównego placu miasta, piękne
budynki wręcz ociekające złotem. W lato jednak na środku tego placu jest obraz z kwiatów, który jestem pewna że wygląda zjawiskowo a nam niestety nie udało się go zobaczyć. Kilka minut na piechotę od głównego placu znajduję się Manneken pis, czyli pomnik małego, sikającego chłopca… Jest dość słynna, nie mniej w mojej opinii nie zbyt ciekawa…W niedalekiej okolicy znajduje się również park oraz
Royal Palace. Pod
Brukselą znajduję się Atomium, czyli nowoczesna budowla ze stali w kształcie modelu kryształu. Normalnie w ciągu dnia za ok 10
euro można wejść do środka i oglądać panoramę
Brukseli, jednak my z racji ferii spaliśmy do południa i nie udało nam się już wyrobić. Ostatnim (prawie) obowiązkowym punktem zwiedzania
Brukseli jest dzielnica Europejska. Nam udało się tam dotrzeć jak już było ciemno, stąd brak wielu zdjęć. Znajdują się tutaj nowoczesne
budynki w tym słynny Parlament Europejski. Polecam jednak wybrać się tam w dzień. No i jeszcze
plan na wieczór w
Brukseli – pub Delirium, gdzie mają wybór ponad 1200 piw! Pub ten ma trzy poziomy i jest niesamowicie zatłoczony. Ciężko zdecydować się jakie
piwo się chce, jednak z pomocą znajomych wybrałam
piwo, które chyba było najlepsze jakie piłam do tej
pory! Jako ciekawostka to nawet jeśli nie uda nam się znaleźć w środku stolika, warto jest kupić jakieś dobre
piwo i po prostu jeśli podoba dopisuje wyjść z nim na zewnątrz lub też pójść do któregoś w pobliskich pubów, gdzie będzie więcej wolnych miejsc. O dziwo nikt nie robi problemów i nie ma nic przeciwko takiemu zachowaniu. Ah i w
Brukseli na każdym
rogu są restauracje oferujące mule i frytki, co jest tradycyjnym, brukselskim daniem.







Warto jeszcze dodać, że komunikacja w samej
Brukseli jak również w całej Belgii jest bardzo dobrze zorganizowana i bez problemów można dotrzeć na każde wybrane miejsce. Również autostrady są jasno oznaczone, więc ciężko jest się zgubić. Ogólnie ceny nie są jednak zbyt niskie (ok 6.5
euro za bilet dobowy w
Brukseli, ok 2
euro za butelkę
piwa w sklepie, ok 3
euro za porcje frytek, ok 4
euro za gofra z dodatkami, obiad na
mieście to już wydatek co najmniej 15
euro na osobę).Podsumowując serdecznie polecam wycieczkę do Belgii (może nie koniecznie w Styczniu), gdyż ten
kraj oferuje bardzo dużo ciekawych atrakcji oraz zabytków jak również dobre jedzenie. Na dodatek z tego co wiem, bilety lotnicze z Polski są bardzo tanie.