Wykonanie
Od momentu, kiedy na blogu zamieściłam przepis na
jabłko z
bananem w słoiku dostaję wiele maili z pytaniami matek, które zdezorientowane pytają o wiele różnych spraw związanych z karmieniem.Nie czuję się w tym temacie ekspertem, pamiętam, że sama miałam wiele pytań i wątpliwości, gdy moja pierwsza córka skończyła 6 miesięcy i musiałam zacząć wprowadzać pokarmy stałe. Do teraz początki karmienia nieodłącznie kojarzą mi się z kolorem
pomarańczowym, który można było znaleźć wszędzie.Dziś z większą pewnością siebie i większą wiarą w powodzenie po raz kolejny wkraczam w temat rozszerzania diety małego dziecka. Wierzę, że jedzenie stanie się przyjemnością, dla kolejnej córki. Początki są zachęcające.W związku z tym postanowiłam się z
Wami podzielić kilkoma moimi patentami, sprawdzonymi przepisami itp., może komuś się przydadzą (liczę na to, że sama już nie
będę musiała tu zaglądać :P).Jestem z natury człowiekiem leniwym, tzn. nie lubię się przepracowywać, jeśli nie muszę i nie widzę w tym większego sensu. Wydawałoby się, że słoiczki są więc idealnym rozwiązaniem dla mnie. I tu się mylicie! Bo brak zaufania do koncernów oraz przede wszystkim (!) wrodzone skąpstwo nie pozwalają mi na hurtowe zakupy gotowych dań dla niemowląt. Starszej córce kupiłam 1 (słownie jeden) słoiczek, młodszej, pomimo że dopiero zaczyna swą przygodę z żywnością, już kilkukrotnie więcej, to dlatego że nawet krowa czasem zmienia poglądy :) i czasem warto
mieć takie danie w zapasie. Jednak w domu zawsze mi powtarzano, że to co
zrobi się samemu jest lepsze od tego kupionego i tyczy się to wszystkich sfer życia. I ja w to wierzę, bo domowa pizza nie może się równać z tą kupioną.Wracając do tematu lenistwa nie widzę sensu w codziennym przygotowywaniu posiłków dla tak małego dziecka, dlatego też dziś chcę pokazać Wam, w jaki sposób przygotowuję dania moim dzieciom.Trzymam się tych zasad:1. Produkty, jeśli nie mam ich z ogrodu czy działki, kupuję na targu od sprawdzonych sprzedawców. Im
marchew jest bardziej powyginana, nierówna i brudna tym lepiej.2. Warzywa gotuję bez dodatku
soli. Najlepiej gotować na parze, albo w szybkowarze, ale jeśli ktoś nie ma,
mówi się trudno.3. Po ugotowaniu blenduję bardzo dokładnie wszystkie warzywa. Osobno
marchew,
pietruszkę,
buraczki i inne warzywa, które chcę w najbliższym czasie podać dziecku.4. Przy pomocy wagi (może być na oko - 1 czubata łyżka to 50 g
marchwi) porcjuję
marchew i wkładam ją do pojemników/woreczków.5. Dodatki (
piertuszka,
burak,
seler,
ziemniak itp.) miksuję (każdy z osobna), a następnie wkładam je do silikonowych pojemników do kostek
lodu. Gdy zamarzną przekładam je do osobnych woreczków. Im więcej różnych kształtów pojemników tym lepiej. Dzięki temu wiemy, że serduszka to
pietruszka, a pingwiny to
seler itd.6. Zamrażam wszystko.7. Każdego dnia wyjmuję wybrane przeze mnie produkty, podgrzewam i gotowe!

Jeżeli kogoś zanudziłam. Przepraszam. Ale może jednak komuś pomogłam :))