Wykonanie
Niedawno Ola z pracy przyniosła mi odrobinę
grzybka tybetańskiego. Wygląda jak gluty ale świetnie nadaje się do zrobienia
maślanki. Przejrzałam kilka stron o nim i zabrałam się za produkcję. Sprawa jest niesamowicie prosta. Do szklanego naczynia (ewentualnie plastikowego lub drewnianego - nigdy metalowego) wlewamy
mleko. Nie może być takie z kartonu. Najlepiej byłoby
mieć mleko prosto od krowy ale w
mieście bardzo trudno je zdobyć więc musi wystarczyć
mleko z woreczka. Dodajemy do niego około 2 łyżeczki
grzybka i mieszamy. Ważne aby to nie była łyżka metalowa. Przykrywamy gazą lub ściereczką i odstawiamy na 24 godziny w ciepłe miejsce. Po tym czasie
mleko powinno się zsiąść i konsystencją przypominać
maślankę lub
kefir. Przecedzamy przez plastikowe sito aby odzyskać
grzybka. Możemy nastawić produkcję na nowo lub zamrozić i wykorzystać kiedy indziej. W internecie można znaleźć strony, które sugerują, że picie tak zrobionego
mleka codziennie, prowadzi do długowieczności. Ja jednak nie
mogę tego wypróbować bo po ojcu odziedziczyłam pewną przypadłość. Po wszelakich produktach
nabiałowych bardzo szybko biegam do toalety :) Co nie zmienia faktu, że bardzo lubię różne
jogurty,
sery,
maślanki itp. Zasada jest jedna - nie
mogę wtedy być w miejscu gdzie nie ma w pobliżu wc.

Ale nie o tym chciałam pisać. Ze zrobionej wczoraj
maślanki zrobiłam jeszcze prostszy deser. W zasadzie potrzebne są tylko 4 składniki:2
galaretki o różnych smakach (ja miałam
truskawkową i
cytrynową)pół litra
maślanki2 łyżki
żelatyny1/3 szklanki wrzątku

Najpierw robię jedną
galaretkę według wskazówek na opakowaniu i gdy ostygnie przelewam do szklanego naczynia. U mnie było to naczynie żaroodporne. I wkładam do lodówki aby
galaretka stężała. We wrzątku rozpuszczam
żelatynę i dolewam do
maślanki. Dokładnie mieszam i wylewam na pierwszą
galaretkę. Znów czekamy aż zastygnie. Robimy drugą
galaretkę i wylewamy na zastygnięte
mleko. Wszystko razem chłodzimy a
potem już tylko zjadamy :)