Wykonanie
Dawno, dawno temu, kiedy
Hanna Gronkiewicz-Waltz i Jarosław Kaczyński przechodzili fazy dojrzewania, a kiedy szczecińską dzielnicę Niebuszewo dobrowolnie lub mniej opuszczała mieszkająca tam ludność, a co za tym idzie kultura kulinarna stawała się bardziej jednorodna, należało odnaleźć nieco polotu i finezji w tej smutnej i szarej rzeczywistości. Przy okazji upiec więcej pieczeni na jednym ogniu i jak wykorzystać resztki w warunkach ograniczonych, przynajmniej dla niektórych, zasobów. Odpowiedź przyszła z kolebki człowieka rozumnego, miejsca występowania potrawy o nazwie czop-czop. Co prawda w lokalnym
języku oznaczało to "jedz jedz", więc nie wiadomo do końca czy nasi
rodacy dobrze zrozumieli, ale legend się nie podważa. Reszta już książkowo. Biały człowiek zachwycił się tym znaleziskiem i przywiózł do Europy, po to, aby zgodnie z geografią smaku wprowadzić liczne modyfikacje.Tak powstał
paprykarz szczeciński, obecnie Produkt Regionalny, dlatego tak zmodyfikowany nie mógł przeze mnie zostać nazwany szczecińskim.Nie dość, że rozwiązał on wiele problemów ówczesnej gospodarki, to jeszcze stał się elementem popkultury oraz inspiracją kulinarną. I tak oto moja wariacja.Składniki:
mangoryż brązowycebulapapryka słodkachilliorzechy włoskie
Wykonanie:
Ryż gotujemy według przepisu na opakowaniu.
Cebulę drobno kroimy i podsmażamy na patelni. Dosypujemy znaczą ilość
słodkiej papryki (drobny ukłon w stronę Węgier), mieszamy i smażymy krótko. Dodajemy
chilli według uznania, ale musi być pikantne.
Orzechy rozłupujemy i drobno szatkujemy. Dodajemy na patelnię wraz ze zmiksowanym
mango i
ryżem. Jak komuś za mało czerwone albo coś to może dodać trochę
koncentratu pomidorowego.