Wykonanie
Domowe
pieczywo to jest to. Nie żadne sklepowe, nadmuchane buły czy watowaty
chleb. Owszem, nawet w mojej okolicy, można dostać wspaniałe
pieczywo doskonałej jakości, ale nic nie zastąpi tego zapachu podczas pieczenia. Mmmmm... :) Uwielbiam ten aromat. A później krojenie jeszcze ciepłego bochenka, bo nie
mogę się doczekać, jak wyszedł i zajadanie się ciepłymi i chrupiącymi kromeczkami bez żadnych dodatków. No właśnie, nie mogłam się doczekać efektu, bo ostatnio, już jakiś czas temu odbył się mój
chlebowy debiut. Do tej
pory piekłam tylko bułeczki. Słodkie i wytrawne i z naprawdę dobrymi rezultatami, jednak
chleba trochę się obawiałam. W
sumie sama nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego. W końcu, z powodu braku
pieczywa na weekend, postanowiłam zmierzyć się z tym wyzwaniem. Przepis na tzw. nocny chlebek (i bardzo prosty, wręcz banalny, bez wyrabiania) już dawno spisałam z jakiegoś opakowania po
mące (wcale nie typowo chlebowej, a bodajże typu graham) i pozostało go jedynie wypróbować. No to co? No to do dzieła :)
Chleb bez wyrabiania(przepis na okrągłą formę nie większą niż 24 cm)

Należy przygotować:250 g
mąki pszennej (może być zwykła, ale najlepiej byłoby użyć chlebowej)150 g
mąki typu graham1 łyżeczka
soli1 łyżeczka
cukru20 g świeżych
drożdży300 ml
wody (w temperaturze pokojowej)ok. 100 g
suszonych pomidorów (zamiast
pomidorów polecam również
zielone oliwki lub zrumienioną na patelni
cebulkę)Do dużej miski przesiewamy
mąkę. Jeśli na sitku zostały
otręby, to ich nie wyrzucamy, ale również je dodajemy, a także łyżeczkę
soli i łyżeczkę
cukru. Obie mogą być z lekką górką. Do miseczki lub dużego kubka wkruszamy
drożdże, zalewamy
wodą i dokładnie rozpuszczamy.
Suszone pomidory, których tym razem akurat użyłam, kroimy w ok. 1 cm kosteczkę. Do
mąki wlewamy
wodę z rozpuszczonymi
drożdżami, dodajemy pokrojone
suszone pomidory i mieszamy. Najlepiej zrobić to drewnianą łyżką i tylko do czasu połączenia składników (potrwa to nie dłużej niż 30 sekund). Masa powinna być w miarę jednorodna i na pewno będzie się kleić. To ciasto takie właśnie ma być. (Ja początkowo miałam pewne obawy, bo to coś, co uzyskałam w misce nie przypominało wcale gładkiego, elastycznego,
drożdżowego ciasta, a raczej szarą maź. Postanowiłam jednak zobaczyć, co z tego wyjdzie i wyszło super!) Gotowe ciasto na
chleb przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy na całą no do lodówki (ok. 12 godz. powinno być ok.). Rano wyciągamy wyrośnięte ciasto na obsypany
mąką blat i składamy na wzór koperty. Najpierw górę i dół, a później boki do środka. Czystą ściereczkę szczodrze obsypujemy
mąką i układamy na niej nasz bochenek, który z wierzchu również posypujemy obficie
mąką, by się nie przykleił. Zawijamy w materiał i odstawiamy w ciepłe miejsce bez przeciągów. Czekamy aż podwoi swoją objętość, a nawet trochę dłużej. Ja na początku dałam chlebkowi tylko 1,5 godz. na wyrastanie i był naprawdę super, ale mój kolejny
chleb wyrastał ok. 2,5 godz. i chociaż po pierwszym razie wydawało mi się, że to będzie niemożliwe, to był jeszcze lepszy.
Chleb pieczemy w żaroodpornym naczyniu z pokrywką, które uprzednio rozgrzewało się wraz z piekarnikiem. Dlatego na jakieś 15 min. przed planowanym pieczeniem włączamy piekarnik, ustawiamy na 250 stopni i wkładamy do niego nasze puste naczynie. Idealny byłby żeliwny garnek, ale moje zwykłe szkło żaroodporne też
daje radę. Kiedy chlebek ładnie wyrośnie, a piekarnik i forma do pieczenia będą już nagrzane, następuje najbardziej skomplikowana operacja. Gorące naczynie wyjmujemy z piekarnika i przekładamy do niego wyrośnięte ciasto, najlepiej nie parząc się przy tym ;) Później szybko je przykrywamy i wstawiamy znów do piekarnika. Pieczemy 30 min., a następnie zdejmujemy pokrywkę, ale przykrywamy chlebek kawałkiem folii aluminiowej i pieczemy kolejne 20 min. Po tym czasie w całym domu będzie na pewno pięknie pachniało, a nasz
chleb będzie już na pewno gotowy. Upieczony bochenek wyjmujemy z naczynia i studzimy na kratce. Przyznaję, że mnie zdarza się często (no dobra, chyba za każdym razem, a było ich do tej
pory kilka) kroić jeszcze lekko ciepły, a nawet gorący - to za pierwszym razem ;) Później już tylko delektujemy się wspaniałym, domowym
pieczywem. Chlebek z tego przepisu jest przepyszny! Mięciutki, wilgotny i z rewelacyjną, chrupiącą skórką. Ja taki uwielbiam :) Na dodatek jego wielkim plusem jest to, że przechowywany w szczelnym, foliowym woreczku (oczywiście dopiero po całkowitym przestudzeniu), długo zachowuje świeżość. Ja piekę go zwykle w sobotę rano, a jeszcze w czwartek dojadam i nadal jest miękki.
Chleb ten może więc przetrwać niemal tydzień i wiecie jaki jest jedyny efekt? Skórka
traci chrupkość, staje się po prostu miękka i... tyle :) Dla mnie rewelacja! Polecam serdecznie.


