Wykonanie
Pozostańmy w klimacie malutkich
ciasteczek. Na sobotnie spotkanie przygotowałam również minimuffinki w drugiej wersji - też wytrawnej. Ot, tak dla urozmaicenia. Miałam w lodówce otwarty słoiczek z pesto, więc wybór nie był trudny. Wcześniej byliśmy na zakupach, i znalazłam śliczne, halloweenowe papilotki, nie mogłam więc odmówić sobie przyjemności ubrania w nie moich maleństw. Pesto nadało im zielonkawego koloru, którego niestety na zdjęciach za dobrze nie widać, ale uwierzcie - on tam jest! Przez to idealnie nadają się na przekąskę w najstraszniejszym dniu w roku.Muffinki wyszły bardzo smaczne - o ile ktoś lubi pesto. Orzeszki nadały im delikatnie chrupiących akcentów, do tego przyjemna, krucha skorupka i miękkie wnętrze - naprawdę szybko znikały.Przepis, tak jak i poprzedni, podpatrzony w 1 mix, 100 muffins .Powoli zaczynam czekać na śnieg. Kiedy widzę te szare chmury zasnuwające niebo mam wrażenie, że już zaraz powinno zacząć sypać. Wiem, że nawet jeszcze się listopad nie zaczął, ale nic na to nie poradzę! Uwielbiam, kiedy aura zmienia się z ponuro-jesiennej, na śnieżno-zimową. Świat nagle znowu staje się piękniejszy! I bardziej przyjazny... Profilaktycznie zaopatrzyłam się w ciepłe buty, więc nawet największy śnieg mi nie straszny. A te deszcze naprawdę mogą człowieka wykończyć...Włoskie minimuffinki z pesto
Składniki:(na 24 sztuki)suche:175 g
mąki pszennej1 łyżeczka
proszku do pieczenia1 łyżeczka
soli1/2 łyżeczki
pieprzu50 g
orzeszków piniowychmokre:1
jajko125 ml
mleka60 ml
oleju3 łyżki zielonego pesto
Mąkę przesiać z
proszkiem do pieczenia, wymieszać z
solą i
pieprzem. Orzeszki posiekać, dodać do suchych składników.W drugiej misce roztrzepać
jajko, wlać
mleko,
olej, dodać pesto i dokłądnie wymieszać.Wlać mokre składniki do suchych, wymieszać tylko do połączenia składników.Masę równomiernie wyłożyć do formy na minimuffinki wyłożonej papilotkami.Piec w 200 st. C. przez 20 minut.Podawać ciepłe lub zimne.Smacznego!
Coś mi dzisiaj weny na pisanie brakuje - sama nie wiem dlaczego. Chyba ciężko po czterech długich, wolnych dniach przestawić się znów na chodzenie do szkoły i pracy. Choć oczywiście mam wrażenie, że przez te dni nie zrobiłam nawet połowy rzeczy, które miałam w planie! Nic to . Najważniejsze, że było przyjemnie i relaksująco.