Wykonanie
‚Przyznaję – niedzielna zagadka nie była łatwa ;) I zgadzam się z
Wami całkowicie – zawartość talerzyka wygląda jak kruszonka, prawda? I jest to faktycznie taka trochę pseudo kruszonka, ale… ziemniaczana :)Maluns, bo o nich dziś będzie
mowa, to tradycyjne danie
rodem z regionu Graubünden (czyli mojej ukochanej, wakacyjnej Gryzonii). Jest to potrawa bardzo rustykalna, ‘chłopska’ (tak jak np. dania toskańskiej ‘cucina povera’, czyli tzw. ubogiej, ‘biednej’ kuchni). W regionach, które do
mlekiem i
miodem płynących nie należały,
ziemniaki były bardzo popularne : łatwe w uprawie, tanie oraz niezwykle uniwersalne – były podstawą chłopskiego jadła (nie tylko w szwajcarskiej Gryzonii zresztą ;)). Wiele dań powstało też w celu wykorzystania resztek ugotowanych
ziemniaków, tak jak np. słynne rösti
rodem z niemieckojęzycznej części Szwajcarii (choć z czasem zaczęto je przygotowawać również z surowych
ziemniaków).‚
‚Do takich ekonomicznych, ‘resztkowych’ dań należą też dzisiejsze maluns (właściwie nie wiem, czy powinnam pisać ‘dzisiejsze’, zdjęcia bowiem zostały zrobione pod koniec grudnia…). Sama nazwa ‘maluns / micuns’ pochodzi z łaciny (mica / micula) i oznacza okruch, okruszynę (co nawiązuje do wyglądu potrawy). Danie to było idealne dla zamieszkujących Gryzonię górali i rolników – można je spożywać na ciepło i na zimno, można więc przygotować je wcześniej i spożywać o dowolnej
porze dnia. Co ciekawe, maluns jadano nawet na śniadanie, podając je do
kawy z mlekiem lub serwując je z
musem jabłkowym (ja zdecydowanie bardziej wolę wersję obiadową niż
śniadaniowo-
kawową ;)). Za to w pewnych z lekka snobistycznych restauracjach (np. w St Moritz…) niezwykle modne jest dziś serwowanie maluns z dodatkiem
kawioru i
szampana. Ja pozostanę jednak przy
kefirze i
jogurcie ;)‚Przygotowanie maluns nie jest zbytnio skomplikowane : ugotowane dzień wcześniej
ziemniaki (w mundurkach) ściera się na tarce, a następnie
miesza z
mąką tak, by otrzymać coś w stylu ‘kruszonki’, którą później smaży się (cały czas mieszając) tak długo, aż powstaną złociste, ziemniaczane ‘okruchy’ (jak widać np. tutaj – klik). W smaku maluns przypominają trochę polskie, odsmażane prażuchy, z tą tylko różnicą, iż te ostatnie przygotowuje się ze świeżo ugotowanych
ziemniaków (najlepsze robiła moja babcia :)), jednak z połączenia
ziemniaków i
mąki mimo wszystko otrzymamy dosyć podobny smak.A oto szczegóły :‚
Maluns500 g ugotowanych dzień wcześniej
ziemniaków w mundurkach (mączystych)ok. 150 g
mąki (od 125 do 175 g)ok. 50 g
masła (możemy też użyć
masła klarowanego)
sólUgotowane, zimne
ziemniaki obrać i zetrzeć na tarce na grubych oczkach. Dodać
mąkę (im wilgotniejsze
ziemniaki tym więcej potrzeba
mąki), posolić i rozetrzeć delikatnie palcami tak, aż powstanie ‘kruszonka’.
Masło rozgrzać na patelni i smażyć maluns stale mieszając aż do otrzymania złocistych ‘okruchów’. Można podawać je z dodatkiem
sera czy
mięsa /
wędliny, jak i z
kefirem /
jogurtem czy – tradycyjnie – z
musem jabłkowym. W wersji kolacyjno-obiadowej możemy podać je z którymś z win z regionu Gryzonii, jak np. Maienfelder, Jeninser czy Fläscher.Smacznego!‚* * *‚
‚A skoro o ziemniakach
mowa, to polecam Wam również ziemniaczano-
serową tartę, którą niedawno zamieściła na swoim blogu Miss_coco – klik, a którą spałaszowaliśmy wczoraj na kolację; wlaściwie w smaku przypomina odrobinę tę oto tartę z
fetą – klik, nie mogła więc nam nie posmakować :)Użyłam
ziemniaków gotowanych ‚w mundurkach’, zamiast
śmietany użyłam gęstego, owczego
jogurtu, a ‘resztki’ farszu zapiekłam w indywidualnych foremkach.
Tarta nawet na zimno dziś w
porze lunchu w pracy smakowała wyśmienicie, z pewnością więc jeszcze zagości na naszym
stole :)‚
‚(wybaczcie nie najlepsze jakościowo zdjęcia, jednak robione były wczoraj późnym wieczorem, światło więc o te tej
porze pozostawia wiele do życzenia…)‚A przy okazji zimowych, warzywno-
serowych tart, przypominam Wam również o szwajcarskiej ‘cholerze’, której naprawdę warto spróbować :) (szczegóły tutaj – klik)‚
‚Pozdrawiam serdecznie!