Wykonanie
'Ptasia Pianka' nazwą nawiązująca do znanego deseru w postaci małych kosteczek oblanych
czekoladą ;-). Nawiązuje tylko nazwą - w rzeczywistości jest wiele smaczniejsza i możemy ją przygotować w domu z ulubionymi
owocami i
galaretką. Możemy również podać oblaną
czekoladą, według uznania :). Przepis jest reinkarnacją dość starego przepisu, jaki usunęłam spory czas temu z byłego blogu. Był zbyt dobry, by nie powrócił ;-). Pianka ma konsystencję.. pianki - delikatnej, wręcz niebiańskiej. Mocno napowietrzonej podczas ubijania mikserem. Dobre ubijanie mikserem i odpowiednia temperatura
syropu cukrowego decydują o powodzeniu deseru. Przepisu należy się ściśle trzymać - wtedy sukces gwarantowany. Warto wypróbować!Składniki:420 g
cukru220 ml
wody (dokładnie tyle)95 g
masła (
margaryna się nie nadaje), w temperaturze pokojowej8
białek (z dużych
jajek)25 g
żelatyny1 łyżeczka świeżo wyciśniętego
soku z cytrynyekstrakt z
wanilii (1 łyżeczka)Dodatkowo:300 - 400 g
malin2
galaretki malinowe (75 g każda) rozpuszczone w 2,5 szklankach gorącej
wodyDo garnuszka wlać
wodę oraz wsypać 360 g (!)
cukru. Postawić na palniku, podgrzewać, mieszając, aż do rozpuszczenia się
cukru, po czym natychmiast przestać mieszać. Podgrzewać
syrop cały czas, aż do osiągnięcia punktu 'hard ball' - czyli
syrop w
kontakcie z lodowatą
wodą - uformuje się w twardą kulkę, której nie będziemy w stanie formować w palcach - termometr cukierniczy pokaże temperaturę 121-130ºC (250-266ºF). Natychmiast zdjąć z palnika.W międzyczasie ubić 8
białek na sztywną pianę, pod koniec dodając 60 g
cukru. Jak
syrop będzie gotowy wlewać go stopniowo do
białek, nadal miksując (
syropu nie studzimy). Ubijać.
Żelatynę rozpuścić w minimalnej ilości
wody, ciepłą stopniowo wlewać do masy, nadal ubijając. Dodać
masło, ekstrakt z
wanilii,
sok z cytryny i nadal ubijać.Gotową masę przelać do tortownicy o średnicy 23 cm (o tym niżej w przepisie). Schłodzić kilka godzin w lodówce. Po schłodzeniu na wierzchu poukładać
maliny, zalać tężejącą już
galaretką. Wyrównać.Przechowywać w lodówce.Smacznego :-).
'Ptasią Piankę' zdecydowałam się przygotować w nietypowej tortownicy. Z wielu względów. Deser jest bardzo delikatny, piankowy, wymaga specjalnej ostrożności zarówno podczas jego przygotowywania jak i podawania na stół.Użyłam tortownicy z silikonową obręczą i ceramicznym
spodem Lekue . Uważam, że jest fantastyczna! Znacznie ułatwia pracę z
ciastem na każdym jej etapie.
Silikonowa obręcz jest powłoką nieprzywierającą. Nie trzeba jej smarować
masłem, lekko odchodzi od każdego ciasta. Talerz służy jako elegancka, biała patera (np. na zdjęciu pierwszym), nie przywiera podczas pieczenia, nie rysuje się podczas krojenia. Nie ma również potrzeby używania papieru do pieczenia. Ciasto po upieczeniu od razu wędruje na stół, bez żadnych problemów! Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak przenieść na paterę delikatny deser, sernik lub ciasto z musem, wiecie, o czym mówię ;-).Jeszcze to co lubię - praktyczne rozwiązania - forma jest łatwa do utrzymania w czystości. Silikonowa obręcz po prostu wędruje do zmywarki. Talerz to tylko kilka ruchów pod strumieniem ciepłej
wody, żadnego skrobania.Tortwnica Lekue spełniła moje oczekiwania. Oprócz 'Ptasiej Pianki' upiekłam w tak zwanym 'międzyczasie' sernik, z bardzo płynnej masy serowej. Forma jest bardzo dobrze uszczelniona - nie ma szans, by wyciekło nawet rzadkie ciasto (przy
galaretce natomiast trzeba odczekać, aż lekko stężeje - by nie wyciekała w miejscu łączenia się obręczy - przetestowałam).
Tortownicę można nabyć również w kolorze czerwonym (kolor silikonowej obręczy), choć ja preferuję przezroczystą, lekko przydymioną wersję. Dla mnie to nowość, podglądanie ciasta podczas pieczenia ;-).Teraz choruję tylko na taką keksówkę . I już mam
plan, co bym w niej upiekła..Z czystym sumieniem polecam. Jeśli chcecie ułatwić sobie pieczenie - jest to rozsądny wybór.------------------------------------------------/*wpis zawiera lokowanie produktu/