Wykonanie

Dziś jest ten dzień - poegzaminacyjnego ogarniania życia, nadrabiania zaległości, czytania, pisania, kupowania prezentów, robienia zdjęć i ich obróbki. Przez ostatnie dwa tygodnie byłam bardzo skoncentrowana na nauce i z ciężkim
sercem porzuciłam blogowe życie. Czasem tak trzeba. Wiem ile czasu poświęcam na napisanie jednego postu, biorąc pod uwagę nie tylko treść i przemyślenia, ale także grafikę. Wiedziałam też, że nie
mogę sobie pozwolić na "stratę" naukowego czasu na rzecz bloga. Ale już jestem! I możecie śmiało zaglądać, bo obiecuję Wam częste publikacje :)Co by zatrzeć niechlubne wrażenie bycia kujonką, oświadczam, że prócz nauki robiłam też inne rzeczy - były treningi, był naprawdę udany pokaz tańca, był też Berlin! I o tym Berlinie trochę Wam dziś opowiem, a dokładnie o jednym z berlińskich Jarmarków Świątecznych (Weihnachtsmarkt) przy pałacu Charlottenburg.Bo już za tydzień święta!

Zewsząd dochodzą mnie już świąteczne melodie, co chwilę mijam choinki na ulicach, a blogosfera od dawna tętni świątecznym życiem. Jednak zajęta nauką nie dopuszczałam do siebie tego klimatu. Zresztą szaruga za oknem zupełnie nie przypomina śniegu, który jest dla typowym wyznacznikiem tego, że idą święta. Nigdy też nie byłam osobą, która wpada w wir szaleńczych bożonarodzeniowych przygotowań i zakupów z ogromnym zapałem. Dla mnie czas przed świętami to raczej okres spokojnego gotowania zupy grzybowej z Tatą, robienie
ryby po grecku, strojenie choinki, długie pakowanie prezentów (bo z tym zawsze mam problemy). Omijam centra handlowego szerokim łukiem i wchodzę do nich tylko wtedy, gdy naprawdę jest to konieczne. Staram się robić przedświąteczne zakupy przez internet, poświęcając wcześniej dużo czasu na przemyślenie prezentów. To co się dzieje w centrach zupełnie nie przypomina mi świąt, a jedynie jakiś straszny wyścig po nie wiadomo co.Jarmark świąteczny w Berlinie

O niemieckich jarmark świątecznych
mówi się dużo i głośno. Wraz ze znajomymi planowaliśmy wybrać się na berliński jarmark rok temu, ale z naszej strony pomysł ostatecznie nie został zrealizowany. W tym roku nadrobiliśmy! Nie
będę pisała o Berlinie, bo jak to zgodnie stwierdziliśmy - w taką pogodę jak ta za oknem, nawet najpiękniejsze miasto będzie po prostu brzydkie. Uroki późnej jesieni.Napiszę natomiast o jarmarku przy pałacu Charlottenburg, na który udaliśmy się z polecenia w sobotni wieczór. Przyznam szczerze że jarmarki nigdy nie kojarzyły mi się z niczym specjalnym. Zwykle wstępowałam po grillowanego
oscypka z
żurawiną i na tym kończyły się moje obchody. W Berlinie jarmarki są rozrzucone po cały
mieście i nie koniecznie trzeba jechać do samego centrum, aby zafundować sobie jarmarczny klimat. Charlottenburg Weihnachtsmarkt jest jednym z tych jarmarków poza centrum - położony jest u wejścia do pięknego pałacu, co na pewno wyróżnia go na tle innych.

Wchodząc na plac przy Charlottenburg pierwszy raz w tym roku poczułam, że święta są tuż tuż. Lapmki, ludzie opatuleni w grube szale i czapki no i nieodzowny element zimy - grzane
wino w uroczych kubkach na każdym kroku. Na straganach stosy rejonowych wyrobów, grillowane potrawy, rękodzieło - w
sumie jarmarczny standard, ale klimat był niesamowicie przyjemny! W Berlinie byliśmy w dziesięć osób, więc w takim gronie też zupełnie inaczej wszystko się doświadcza, niż samemu czy w parze. Do tego grzane
wino i dobry nastrój gwarantowany!Nie wiem jak to wygląda na dużych jarmarkach w Polsce, ale element który bardzo mi się spodobał to
kubki od grzanego
wina - nie plastikowe czy styropianowe, ale malowane, charakterystyczne naczynia. Za taki kubek trzeba wpłacić kaucję
rzędu 2-3
euro, ale można go
potem zabrać ze sobą na pamiątkę, co też uczyniłam :)Poniżej jeszcze kilka zdjęć, a Wy
dajcie znać czy w Polsce są jakieś jarmarki, które koniecznie trzeba odwiedzić!


