Wykonanie
A tak na
serio, do tej
pory jakoś nie przemawiało do mnie jedzenie przypalonej
kapusty i używałam
jarmużu głównie zmrożonego do koktajli.Dziś jednak zabrakło mi miejsca w zamrażalniku (wypełnionym
jarmużem ;)), żeby upchać kolejną porcję, więc postanowiłam spróbować tych słynnych
chipsów, no i zrobiłam na próbę 1 blaszkę. Zniknęła w mgnieniu oka, więc zrobiłam kolejną,a skończyło się ostatecznie na 8, czyli upiekłam cały
jarmuż...Jak zrobiłam swoje chipsy?
Ja, jak to ja, nie bawiłam się w żadne wykrajanie łodyg i krojenie liści na kawałki, tylko po umyciu go w gorącej wodzie pod kranem obrałam tak, jak zawsze czyli jak liście akacji w zabawie "kocha-nie kocha"...Gruba łodyga poleciała do kosza, porwane palcami kawałki liści do dużej miski, poprzygniatałam tu i ówdzie ręcznikiem papierowym nadmiar
wody.
Posoliłam
solą morską (niedużo, żeby nie wyszły za słone, pół łyżeczki spokojnie wystarczy), posypałam solidnie
papryką słodką wędzoną w proszku, do tego dałam łyżeczkę
oleju kokosowego bezzapachowego i wszystko wygniotłam rękami, żeby
olej i
przyprawy dobrze się rozprowadziły.
Ułożyłam liście na blaszce przesmarowanej
olejem i włożyłam do piekarnika nagrzanego na 150 stopni, termoobieg. Pierwsza partia piekła się ok. 10 minut, kolejnym starczyło już 6.Upieczone liście zgarniałam do miski i szybko wykładałam nowe, no i tak do 8 blaszki zeszła mi godzinka. DOBRE.Podobno pyszne są też z
cynamonem, nie omieszkam spróbować następnym razem, bo z pewnością będzie jeszcze u nas ten następny raz.Zdjęcia nie oddają cudownej lekkości i chrupkości upieczonych liści, naprawdę zaskoczyło mnie TO! Cóż, czasem warto zaryzykować zjedzenie np. zjaranej
kapusty ;)