Wykonanie
W Dolinie Dolnej Wisły, na północy Polski, na terenach pomiędzy miastamiBydgoszcz i Grudziądz, tradycje smażenia powideł są szczególnie żywe. Naprzełomie XIX i XX wieku było na tych terenach ponad 2 tysiące
sadówprzydomowych. Gospodynie smażyły dojrzałe
śliwki węgierki pozbawionepestek w ogromnych miedzianych kotłach postawionych nad paleniskiem zdrewnem liściastym. W latach 90. XX wieku udało się wskrzesić ten zwyczaj.Do mieszania używa się znów tzw. bociana, czyli drewnianego mieszadła. Do
owoców nie dodaje się
cukru, a smażenie na wolnym ogniu trwa nawet kilkadni. Gwarowym określeniem na
owoce, które przywarły do dna gara jest„kocur”, czyli duży, mało przyjazny kot. Jedynym sposobem, aby uniknąćwytworzenia się „kocura” jest ciągłe mieszanie w garze, co wymagacierpliwości i siły. Pod koniec smażenia dodaje się niewielkie ilości
goździków,
soli,
cynamonu i
wanilii. Powidła są gotowe, gdy zaczynają odstawać od kotła,a nabrane na łyżkę, po jej odwróceniu, nie spadają lub spadają dużymi płatami.Na przełomie XIX i XX wieku było na tych terenach ponad 2 tysiące
sadów przydomowych. Gospodynie smażyły dojrzałe
śliwki węgierki pozbawione pestek w ogromnych miedzianych kotłach postawionych nad paleniskiem z drewnem liściastym.W latach 90. XX wieku udało się wskrzesić ten zwyczaj. Do mieszania używa się znów tzw. bociana, czyli drewnianego mieszadła. Do
owoców nie dodaje się
cukru, a smażenie na wolnym ogniu trwa nawet kilka dni. Gwarowym określeniem na
owoce, które przywarły do dna gara jest „kocur”, czyli duży, mało przyjazny kot. Jedynym sposobem, aby uniknąć wytworzenia się „kocura” jest ciągłe mieszanie w garze, co wymaga cierpliwości i siły. Pod koniec smażenia dodaje się niewielkie ilości
goździków,
soli,
cynamonu i
wanilii. Powidła są gotowe, gdy zaczynają odstawać od kotła, a nabrane na łyżkę, po jej odwróceniu, nie spadają lub spadają dużymi płatami.

Fot. Shutterstock