Wykonanie
« Grillowana
pierś z kurczaka,
pieczywo czosnkowe,
sałatka z
gruszką i lazuremMazury, Głodowo, Gościniec »Czy ja też #nieNarzekam? Na życie raczej nie, biorę je takie jakim jest, jednak na dni – zdarza mi się, chociażby dziś. Troyann zainspirował mnie swoim wpisem i uświadomił, że także jestem w grupie szczęściarzy, którzy robią to co lubią, po prostu.Będąc nastolatką nigdy nie wiedziałam, w którą stronę mam podążać. Tysiąc pomysłów na minutę, ilu znajomych tyle uczuć, ile humorów, tyle
planów, a wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.

Kiedy przyjechałam na studia marzyłam o karierze dziennikarki prasowej, wydawało mi się ze to przecież jest tak proste, wystarczy tylko pisać… jednak pisać trzeba umieć, nie wyróżniałam się z tłumu, bo teksty przeczytane kilka miesięcy później bardziej śmieszyly, niż powalały na kolana. Jednak cały czas wierzyłam, że mi się uda.Studiując dziennie, a nawet już w liceum szukałam dodatkowych zajęć. Nie tylko aby się utrzymać, ale by zdobyć doświadczenie. Pamiętam moją pracę kasjerki w Tesco. Wracałam do brata do akademika, kiedy zaczepił mnie przystojny, wysoki chłopak, chciał się umówić na
kawę, odmówiłam. Za kilka dni ten sam chłopak stał w kolejce przy mojej
kasie, chciałam zapaść się pod ziemie. Dlaczego o tym piszę? W tamtym momencie czułam żażenowanie, dziś jestem dumna z tego, że dzięki tej pracy nauczyłam się współpracy z ludźmi. Bywa, że niekiedy wstydzimy się zajęć, jakie wykonujemy, jednak zawsze one nas kształcą, uczą, uczą życia.Po przygodach kasjerki, hostessy, sprzedawczyni w sklepie odzieżowym czy staniu za ladą z
mięsem (
serio :))
mogę być dumna z tego, że wzięłam to wszystko na swoje barki i nie mówiłam, że nie dam rady. Radę
dawałam, chociaż gorszych dni było wiele.Wracając do dziennikarskich marzeń, trafiłam na staż do serwisu dziennikarstwa obywatelskiego, podłapałam temat, jednak nie na tyle aby iść w to dalej. Za jakiś czas zaczęła inspirować mnie fotografia. Udało się, dostałam się na staż do jednego z bardziej poczytnych dzienników w
kraju. Nauczyłam się wiele, jednak po raz kolejny dopadła mnie rzeczywistość i zdałam sobie sprawę, ze fotoreporterem w ogólnopolskiej gazecie nie można zostać od tak.Po kilku miesiącach działałam już na pełnych obrotach, 7 dni w tygodniu. Staż w agencji interaktywnej, w weekendy praca w sklepie z naczyniami i jeszcze na dodatek studia – mieszanka wybuchowa. W agencji, później już na umowie, liznęłam trochę wielkiego świata, wielkich marek. Jednak ile można „szeptać”? Po roku zaczęłam się rozglądać za czymś nowym, sama nie wiedziałam gdzie iść dalej.W międzyczasie zaczęłam prowadzić blog i w zasadzie dzięki niemu trafilam do branży – obsługa social małych i średnich przedsiębiorstw. Kilkanaście osób w dziale, później kilkadziesiat. Po kilku miesiącach awans na lidera zespołu, wszystko się kręciło. Po dłuższym czasie zaczęłam się dusić, rozglądać dookoła. Poznawałam nowych ludzi.Blog się dalej kręcił, kręci cały czas. Niesamowite uczucie kiedy ktoś zaczyna cię zauważać, jeszcze przyjemniejsze – kojarzyć. W zamyśle „bazylia” miała być pamiętnikiem, książką kulinarną, tak dla siebie, jak wszystkie dotychczasowe blogi ( od 2008 roku prowadziłam blog na sunsilk.pl; to tam stawiałam pierwsze kroki pisząc o codzienności). Teraz #nieNarzekam, jednak blog oraz cały etat to sporo wyrzeczeń i rezygnacja z czasu dla siebie.Wracając do pracy, przeniosłam się, zmieniłam firmę, jestem managerem działu, też w MŚP. Dobrze mi, choć wiadomo że zawsze bywają gorsze i lepsze dni.Czy mogłam zrobić cos inaczej, lepiej? Nie wiem. W życiu ciężka praca i szczęście mają decydujące role. Trzeba iść do przodu malutkimi kroczkami, nie mierzyć za wysoko, próbować, a uda się znaleźć to co sprawia satysfakcję. Niesamowite w tym wszystkim jest to, ze mimo zmęczenia jestem szczęsliwa, spełniona w życiu, tym zawodowym.Blog rozszerza horyzonty i
daje możliwości, jest miejscem, które jest całkowicie moje. Nie ważne czy jestem na 5 czy na 186 miejscu w hash.fm, ważne że mam tu Was, ludzi którzy są tutaj.