Wykonanie
w naszej stolicy,
mieście warszawie,przy sławnej ulicy, Nowym Światem zwanej,znajduje się miejsce nie wszystkim wciąż znane,chociaż przeze mnie od dawna odwiedzane.od ronda z
palmą trzy minuty chodem,a trzeba na pieszo, bo się nie da samochodem, w różową bramę trzeba raźno wejść,
gdy numer spostrzeżesz dwadzieścia i sześć. i teraz przez bramę, gdzie
mury odrapane,farbą ochlapane, plakatami obklejane,gdzie naziol się podniecił, że ślad po nim zostaniegdzie kochanek swej kochanki,imię wplata w rymowanki.teraz dalej prosto, mój przyjacielu,koło sklepiku który fotografuje wielu,
choć tylko lampy i żyrandole są w asortymencie,gdy tam pójdziesz zrozumiesz skąd to przejęcie.teraz lekko w lewo i po prawej dłoni, w
żółtym budyneczku Co Tu się odsłoni,miejsca nie pomylisz i bez szans że przeoczysz,bo na szybie litery cztery
kują mocno w oczy.więc wchodźcie niezwłocznie moi przyjaciele,zwłaszcza, że miejsca nie ma w środku wiele,lecz na atmosferę miłą możesz liczyć codziennie,bo wietnamski kelner ochoczo was podejmie.jedzenia do wyboru jest wprost od cholery,a o jego jakości dyplomy i ordery,wiszą na ścianie i obiecują wam przecie,że pyszny obiad dzisiaj tutaj zjecie.więc nawet jeżeli budżet twój mały,za trzy złote
zamów rosołek wspaniały, i kiedy się okaże, że świata nastał schyłek,zamówię go na swój ostatni posiłek.a gdy w kieszeni Chrobry czy Mieszków parę,
możliwości przed tobą stają niebywałe.
kurczaki gorące, w skórce chrupiącej,
wołowina z
sezamem, na talerzu co się pali,
makaron sojowy z dodatkiem
młodej krowy,czy robaki z
ryżem podawane,
krewetkami tudzież zwane. i gdy zjesz już w końcu swój wielki posiłek, i zmusisz się w wreszcie na wstania wysiłek,uśmiech na twarzy twej błogi zagości, i wyjdziesz na zewnątrz pełen radości.bo bilon w kieszeni cię ciągle uwiera,a żaden moralny kac nie doskwiera,więc założyć się
mogę o zupę z
kurczakiem,że nie raz tu wrócisz na obiad ze smakiem.