ßßß Cookit - przepis na Marak

Marak

nazwa

Składniki

Wykonanie

Z Marakiem wiązałam duże nadzieje, jako miłośniczka i „orędowniczka” zup. Jesteśmy zabiegani, często zmuszeni zjeść na mieście, a do tego brak nam czasu, a nierzadko również pieniędzy na porządny, zdrowy posiłek – to sytuacja, na którą zdaje się idealne odpowiadać propozycja Maraku, czyli baru, w którym dominują zupy w trzech wariantach rozmiarowych: 0,2l, 0,4l, 0,6l (choć można tam zjeść również drugie danie). Każdego dnia od poniedziałku do piątku mamy dwie inne zupy dnia, w tym jedna jest wegetariańska. Jednak czasem dobry pomysł to za mało, choć zacznę od pozytywów.
Miła, zorientowana obsługa jest zdecydowanym mocnym punktem tego miejsca. Na pewno też nie można przejść obojętnie wobec doskonałych świeżych bułeczek, które są w cenie zup. (Akurat w soboty serwuje się piątkowe, ale poinformowano nas o tym, a w smaku były naprawdę wyborne.)
Pierwszą, pewnie mniej istotną, a jednak ważną rzeczą, która mnie przytłoczyła był wystrój, a właściwie jego brak. Malutkie pomieszczenie w kolorze ciemnopomarańczowym, bardzo nieprzytulne i nieprzyjazne nie zachęca do zjedzenia ciepłej zupki. Robi to jednak miła pani zza lady. No i teraz – sama zupka…
Zjadłam dwie: polecaną jako „pyszną” tajską z mlekiem kokosowym i kawałkami kurczaka oraz pomidorową z pestkami słonecznika. Przy pełnej świadomości i zrozumieniu, że zawsze coś może akurat nie wyjść, nie rozumiem dlaczego zupę, która nie wyszła, serwuje się w barze za ciężkie pieniądze i określa mianem „pysznej”. Po latach jedzenia zup w domach, barach, restauracjach, próbowania nowych smaków, sukcesów i porażek w kuchni, wymyślania zup nowych, naprawdę wiem, jak smakuje zupa zrobiona na porządnym, bogatym wywarze warzywnym, warzywno-mięsnym lub mięsnym. Polecana zupa tajska okazała się ostrą od imbiru niedoprawioną wodą, w której pływały płatki marchewki i wielkie kawałki niedoprawionego, gotowanego kurczaka. Zawsze coś może nie wyjść, ale nie przy cenach: 0,2l – 7,40 zł, 0,4l – 13,40 zł i 0,6l – 19 zł, które uważam za nieprawdopodobnie wysokie.
Jeśli chodzi o zupę pomidorową, była zdecydowanie lepsza – lekki krem z ciekawym dodatkiem pestek słonecznika. Jednak znów, jak poprzednio (choć tutaj był jeden spójny smak), jeśli zupa została zrobiona na prawdziwym rosole, to również mocno rozwodnionym, bo wcale go w niej nie czuć. Rosołu brakuje też w karcie zup dostępnych tu codziennie. A szkoda.
Źródło:http://jednopalnikowa.wordpress.com/przewodnik-po-restauracjach/warszawa-2/marak