Wykonanie
O tym, jak jest położony, że ma przestronne pokoje i że byl remontowany w 2012 roku przeczytacie u swojego operatora podróży. Ja Wam opowiem o plusach i minusach z punktu widzenia osoby, która spędziła tam wakacje.Przede wszystkim hotel zachwyca swoją przestronnością. Tylko część z pokojami jest
budynkiem, cała reszta znajduje się pod dachem: otwarta recepcja, lobby, restauracja. Jedynie przeszklenia w niektórych miejscach zastępują ściany, dając wrażenie jakby hotel wtopił się o otaczającą go przyrodę. Sam hotel położony jest na końcu świata, jedzie się do niego przez wioskę jakąś śrutową
drogą a jak
spojrzy się na lewo i prawo z pokoju to widać ocean, zielone krzaki i pasące się krowy. Pustkowie. Idealnie na wypoczynek.Po przyjeździe w recepcji czekają na Was zimne
napoje i mokre ręczniki. Szybki check in - bo kiedy Ty pijesz i odpoczywasz, recepcja cię melduje i Twoje walizki przejmowane są przez portiera, który prowadzi cię do pokoju. Uwierzcie mi, nie ma znaczenia, w którym pokoju się zatrzymacie. Wszystkie mają widok na tą samą stronę, są tak samo przestronne składają się z przedsionka, garderoby, łazienki i głównego pokoju z balkonem. Odpada Wam stres zakwaterowania towarzyszący zaraz po przyjeździe - dla mnie to bezcenne. Codziennie sprzątane, dokładana
woda butelkowa i ręczniki. Niestety w kranie
woda jest lekko słonawa ale w Kenii jest to normalne. Nie przeszkadza zupełnie, nie czuć
soli na skórze a zęby myje się butelkowaną więc nie jest to specjalna niedogodność. Otoczenie hotelu jest czyste, bez nieprzyjemnych niespodzianek jak wysypiska czy ruchliwa
droga. Codziennie można spotkać ogrodnika porządkującego zieleń, osobę czyszczącą basen rano i wieczorem,
Panie zamiatające w dyskretny sposób lobby. Oczywiście musicie się nastawić, że na schodach spotkacie czarne żuki i mrówki, które się nimi pożywiają. Jaszczurki wygrzewające się na ścianach
budynku. Takie jest naturalne środowisko w Kenii i nic na to nie można poradzić. Jeżeli jesteście na tym punkcie wrażliwi - Kenia nie powinna być Waszym wakacyjnym wyborem.Na terenie hotelu znajdziecie basen, który ma 167 metrów długości. Składa się z dwóch basenów głównych, jeden jest płytki do 1,5 m a drugi ma ponad 2 metry głębokości. W pierwszym znajduje się bar. Zanurzona po pas w wodzie sączysz
drinki - moja ulubiona forma relaksu. W drugim bar znajduje się na zewnątrz. Oba objęte są formą all inclusive. Pomiędzy pierwszym a drugim basenem są kaskady z
mostami, pod którymi możesz przepłynąć z jednej części do drugiej nie wychodząc z
wody. Leżaki, parasole, ręczniki, materace,
hamaki - wszystkiego jest pod dostatkiem i za darmo.






Przy drugim basenie znajdują się schody prowadzące bezpośrednio na plaże. Jest ona prywatna dlatego zapewnia komfort wypoczynku. Nie mają na nią wstępu beach boys, tak, jak w przypadku innych hoteli. Spokojnie można poczytać książkę, poleżeć w cieniu
palmy, przespać się bez obaw, że z drzemki wyrwie Was oferta na tatuaż z henny lub wycieczka do pobliskiej wioski. Plaża nie jest niczym ogrodzona ale jest strzeżona i obcy nie mają na nią wstępu. Dla nas był to jeden z głównych powodów, dla których zdecydowaliśmy się na to miejsce. Jak się okazało po naszym spacerze do sąsiednich hoteli na plaży za cyplem, który odgradzał nas od bardziej zaludnionej części Ugandy, bardzo słusznie, bo tamtejsze plaże pełne były beach boys, turystów i lokalnych mieszkańców. Z ulgą wracaliśmy do swojej niezaludnionej części aby wieczorem poleżeć na hamaku z gwiaździstym niebem nad nami i szumem fal oceanu, bez ludzi, bez tłoku, bez kupców.








O jedzeniu w Kenii
pisałam w oddzielnym
poście. Jedzenie w Amani
Tiwi Beach Resort zasługuje na wspomnienie. Przede wszystkim pakiet all inclusive obejmuje wszystkie restauracje na terenie hotelu. Oznacza to, że niezależnie o której godzinie zgłodniałeś, zawsze możesz gdzieś coś zjeść. Obfite śniadania, obiady i kolacje, podjadanie w ciągu dnia smakowitych smażonych ryb, zup i frytek, leżakowanie i czytanie książek zamiast spalania zjedzonych kalorii przyczyniły się do tego, że wróciliśmy o dwa kilo więksi. Trudno się jednak było oprzeć tym wszystkim smakowitością. Raj dla osób lubiących
słodycze! Ciasta,
ciasteczka,
puddingi, kremy, pianki - słowem wszelkie możliwe odmiany słodkiego jakie można uświadczyć na świecie. Kilka rodzajów
pieczywa, codziennie rano
jajka w dowolnej postaci, naleśniki,
warzywa i owoce. Pyszne zupy - cebulowa jedna z lepszych jakie
jadłam. Wieczór suahili z oryginalnymi daniami i grillem na wolnym powietrzu poprzedzone dniem zakupów lokalnych produktów (na terenie hotelu został zorganizowany targ) - ja czułam się w pełni usatysfakcjonowana. Skorzystaliśmy też z restauracji na plaży aby skosztować grillowanej langusty, zupy kokosowej, smażonej
ośmiornicy. Doznania kulinarne, jakich każdy powinien spróbować, zwłaszcza, że koszt wizyty w takiej restauracji jest naprawdę niewielki w porównaniu do dań, w jakich możecie zasmakować.
















W hotelu odpoczywa się wyjątkowo dobrze. Animacje nie przeszkadzają,
małpy skaczą nad głową i po balkonach, obsługa jest miła ale nienachalna, pogoda gwarantowana. Dla nas był to niezwykły wyjazd, spędziliśmy czas dokładnie tak, jak lubimy. Bez stresu, na luzie, z pięknymi widokami, prywatnością, ciepłym oceanem i czystym basenem. Na pewno wrócimy do Kenii bo jest egzotyczna, trochę nieokrzesana ale przede wszystkim ciekawa. Zatrzymamy się ponownie w Amani
Tiwi Beach Resort bo spełnia wszystkie potrzeby: jest ekskluzywny, ma wysoki poziom obsługi, oferuje cisze i spokój, zapewnia dodatkowe atrakcje, ma prywatną plaże i duży basen z barem oraz urozmaicone, dobre jedzenie.Nie zawiedziecie się!