Wykonanie

Przepis na
kasztanki znalazłam w zeszycie z przepisami mojej teściowej, ale nie był to przepis wypróbowany. Teściowa nie była pewna skąd go ma i czy kiedykolwiek robiła
kasztanki. No, ale ja jak to ja, chodziłam od kilku dni i o tym myślałam :) no i w końcu zrobiłam :)W przepisie były nieco inne proporcje, po których masa wychodziła sucha i sypka, więc ją udoskonaliłam i teraz ma ładną konsystencję, nadającą się do formowania :)Myślę, że
kasztanki przypadną do gustu każdemu:) Są mięciutkie i pyszne. Nadają się na prezent zamiast kupionych w sklepach bombonierek :) A jeśli chcecie zrobić je dla dzieci, zamieńcie
alkohol na
śmietanę :)
Kasztanki zrobiłam z dedykacją dla babci i dziadka, którzy niestety już od dłuższego czasu nie żyją. Gdyby żyli, na pewno dostaliby
kasztanki ode mnie w prezencie.Z podanego przepisu wychodzi około 50 – 70
kasztanków. Można je przechowywać do 2 – 3 tygodni w lodówce.

Składniki:280g
herbatników200g
masła160g
cukru pudru3 łyżki
kakao (gorzkiego)3 łyżki
wódki lub
rumu¾ buteleczki
aromatu migdałowego50ml
śmietany 30%Dodatkowo:50 - 100g
kokosuHerbatniki mielimy maszynką lub malakserem na proszek.
Masło roztapiamy w garnuszku, dodajemy do niego
cukier puder,
kakao,
olejek migdałowy i
alkohol. Całość mieszamy i dodajemy do niej
śmietanę i
herbatnikami, po czym wyrabiamy na jednolitą masę. Z gotowej masy formujemy kuleczki, które kładziemy na folię aluminiową lub papier pergamin.

Po uformowaniu wszystkich kuleczek, obtaczamy je w wiórkach
kokosowych i ponownie układamy na folii lub pergaminie.

Kasztanki pozostawiamy tak na godzinę lub dwie, w zimnym miejscu by stężały.

Dlaczego akurat
kasztanki na prezent dla babci i dziadka? Zarówno dziadek jak i babcia uwielbiali
słodycze :) Dziadek cierpiał na niedobory
cukru (zupełnie ja ja :) potrafił wyjadać z cukiernicy
cukier, gdy nie było w domu słodkości. Babcia natomiast kochała
czekoladowe rzeczy, a przecież
kasztanki są
czekoladowe :)Akcja „Smakołyki dla Babci i Dziadka” przywoła mi wiele wspomnień o babci i dziadku, do tego stopnia, że przez pół nocy nie mogłam spać, bo tak byłam pochłonięta myśleniem o nich :) Oboje byli niesamowitymi ludźmi. Dziadek jak dla mnie był Megamózgiem. Znał kilka
języków, potrafił czytać z gwiazd, uratował życie wielu ludziom podczas wojny i w przyszłym roku miałby sto lat. Babcia miała duszę artystki, pięknie malowała, grała na mandolinie i śpiewała. Do tego jeszcze była świetna kucharką. Potrafiła zrobić coś z niczego i było to dobre. Do dziś pamiętam smak niektórych jej potraw. To ona była dla mnie inspiracją do tego by piec kołocze i inne
ciasta drożdzowe jakie ona piekła dla swoich dzieci.Pewnie gdyby nie wojna, moi dziadkowie mieliby o wiele łatwiejsze i piękniejsze życie. Mogłabym tak o nich pisać w nieskończoność, ale chyba opisze ich dzieje w jakiejś księdze i zrobię do tego drzewo genealogiczne, tak bym mogła w przyszłości coś zostawić dla potomnych. Jak widać akcje kulinarne mogą czasem zachęcić do czegoś więcej niż tylko zrobienie dobrego jedzenia :) A oto moje ulubione zdjęcie dziadka i babci, na które mogłam patrzeć godzinami, gdy ich odwiedzałam :) zostało zrobbione w listopadzie 1944 roku.

R E K L A M A