Wykonanie
W pewną zimową sobotę spotkałyśmy się z
Kasią Prezydentową w naszej wirtualnej kuchni aby upiec wspólnie
chleb. Realnie -
Kasia w swojej kuchni w Monachium, ja w swojej tu - w nieco mniejszej, ale też uroczej wiosce - w moim Wolimierzu.Na "tapetę", w
sumie to - na pierwszy ogień (bo planujemy sobie kolejne spotkania) poszedł francuski
chleb wiejski - zaplatany jak
chałka chlebek, trochę na drożdżach, trochę na zakwasie.Przepis z książki "Vademecum domowego wypieku
pieczywa", chodził za mną już od dawna, ale nie wiedzieć
czemu ciągle był odsuwany na "najbliższą przyszłość " :) Ta "najbliższa przyszłość" to jak się niekiedy okazuje - nie jest czasem wcale taka najbliższa, dlatego zaproponowałam go jako temat naszego spotkania. I to chyba wcale nie był taki zły pomysł :) Kasi chyba też się spodobał.Zaczęłyśmy w sobotę wczesnym rankiem od przygotowania rozczynu, a w zasadzie dzień wcześniej, w piątek. Bo zakwas przed pieczeniem trzeba przecież nakarmić :)
To była bardzo udana sobota. W przerwie
między przygotowaniem rozczynu a zagniataniem ciasta moje myśli wędrowały sobie do Kasi do Monachium, zastanawiałam się co tam u niej, jak jej idzie. Czy ta propozycja w ogóle przypadnie jej do gustu, czy u niej też pada śnieg.Szkoda jedynie że nie dane nam było tym razem spotkać się realnie, jak kiedyś w piękne wiosenne popołudnie.Wtedy pewnie w przerwach
między przygotowaniem rozczynu a zagniataniem ciasta i
potem w czasie wyrastania byśmy sobie siedziały popijając
kawkę lub
winko i gadały, gadały, gadały... Bo z
Kasią jak się zacznie już rozmawiać to ciężko przestać, a
potem się za tymi pogaduchami bardzo tęskni :)Ha ha, a
kawę albo
winko przynosiliby nam nasi faceci. O właśnie,
między innymi to przecież od tego ich mamy, prawda? ;))Może następnym realnym razem ? :)
Z moich spostrzeżeń - ciasto na początku sprawia wrażenie że cała przepisowa
mąka się w nim nie zmieści, ale w trakcie wyrabiania okazuje się że to jest możliwe. Z początku twarde,
potem bardzo fajne do wyrabiania, nie klei się i dlatego dobrze się z nim pracuje. Bardzo przyjemnie się go zaplata lub formuje.Chlebek wyszedł bardzo smaczny, uniwersalny, pasuje do wszystkiego. Kolejnym razem (bo na pewno będzie kolejny raz) dam mniej
soli. To akurat kwestia upodobania i przyzwyczajenia smaku, bo każdy lubi inaczej. Dla mnie był odrobinkę za słony, ale ja nigdy nie
daję dużo
soli do
pieczywa.Zapleciony jak
chałka bardzo efektownie wygląda na
stole.Z podanych proporcji otrzymamy dwa dość duże
chlebki.Rozczyn:5 g
drożdży300 ml letniej
wodyok. 300 g
mąki pszennej chlebowej (dałam
mąkę typu 750)Ciasto właściwe: w.w. rozczyn100 ml żytniego zakwasu 100% hydracjiok. 300 g
mąki pszennej chlebowej10 g
soli morskiej (tyle podaje przepis, ja następnym razem dam ok. 6, no może 7 g)łyżka
oliwy do smarowania naczyniaPrzygotowujemy rozczyn :
drożdże rozpuszczamy w wodzie. Dodajemy ok. 300 g
mąki pszennej chlebowej, mieszamy. Rozczyn odstawiamy pod przykryciem na ok. 3-4 godziny.Po tym czasie rozczyn mieszamy z pozostałymi składnikami. Zagniatamy ciasto aż będzie lśniące i pozostawiamy w natłuszczonym naczyniu na 30-40 min. aby ciasto odpoczęło. Powierzchnię ciasta też dobrze jest natłuścić, a naczynie z
ciastem przykryć ściereczką aby ciasto nie obsychało.Po upływie tego czasu z ciasta można uformować bochenki w taki sposób jak lubicie najbardziej, lub zapleść na przykład jak
chałkę. Mnie bardzo się spodobał taki zaplatany chlebek z książki.Jeśli zdecydujecie się na zaplatanie to podzielcie ciasto na dwie w miarę równe części (z każdej z tych części będzie jeden chlebek),
potem każdą z tych części rozwałkujcie na dwa podłużne placki jednakowej długości i szerokości. Każdy placek dzielimy na dwa paski. Każdy pasek rolujemy w wałeczek (jeden chlebek jest zaplatany z dwóch wałeczków).A dalej postępowałam tak jak pokazują łapki na tym filmiku .Zaplecione lub inaczej uformowane
chlebki układamy na natłuszczonej blasze ( ja wyłożyłam papierem do pieczenia) w dość dużej odległości od siebie. Przykrywamy je ściereczką lub wkładamy do foliowej
torebki aby nie obsychały i pozostawiamy je w ciepłym, nieprzewiewnym miejscu aż podwoją swoją objętość.Tak wyglądały moje
chlebki przed pieczeniem:Piekarnik nagrzewamy do temp. 250 st. C.Do nagrzanego piekarnika wkładamy blachę z wyrośniętymi
chlebami, spód piekarnika spryskujemy
wodą. Obniżamy temperaturę do 200 st. C i pieczemy przez 20-25 min. U mnie trwało to trochę krócej, o kilka minut. Jak się ładnie zrumienią sprawdźcie stukając w spód
chlebów. Jeśli będą wydawać głuchy odgłos, znaczy że są gotowe.Upieczone studzimy na kratce.Smacznego ;)