ßßß
 
            
         Wiadro przyjechało - 18 kilogramów, radosne, wiśniowe 18 kilogramów w wielkim niebieskim wiadrzysku budowlanym. Takim na gruz :) Późnym popołudniem odziałam się w najciemniejszy fartuszek, z tych co już ich nie lubię, rękawiczki gumowe chirurgiczne, chwyciłam drylownicę jak miecz i wyruszyłam na wiśniową wojnę - trach, trach ... a może ciach, ciach... po godzinie, niewiele już słyszałam oprócz trach i ciach. Pierwszego wieczora otrzaskałam na małej ręcznej drylownicy 10 kg wiśni. Ha! zapraszałam miłą sąsiadkę na wspólne przetworowanie, ot jakoś czasu nie miała. Tak sobie dziś dumam, że chyba wiedziała co robi nie przychodząc ;) Część owoców wsypałam do gąsiorka na nalewkę, a pozostałe do wielkiego gara na konfiturę. Pomyślałam, że koniecznie do nocnego po wódeczkę i spirytus trzeba lecieć, bo szkoda żeby owoc szlag trafił. Całe szczęście, że przy wyjściu lustro mam! boshhh szkarlatyna!? w tym wieku? ufff schodzi, znaczy to na czole, oku, lewym ramieniu i całej szyi to tylko wiśniowe odpryski. Za to dłonie były czyste :) Chlast wodą byle jak i zeszło. W nocy gąsiorek spirytusem zalałam, płomień pod konfiturą wyłączyłam i w spokoju poszłam spać. Śniłam, nawet śniłam, co wydawałoby się dziwne przy zmęczeniu - tym razem o tym jak to stałam pod wodospadem... wiśniowym ;0P
Wiadro przyjechało - 18 kilogramów, radosne, wiśniowe 18 kilogramów w wielkim niebieskim wiadrzysku budowlanym. Takim na gruz :) Późnym popołudniem odziałam się w najciemniejszy fartuszek, z tych co już ich nie lubię, rękawiczki gumowe chirurgiczne, chwyciłam drylownicę jak miecz i wyruszyłam na wiśniową wojnę - trach, trach ... a może ciach, ciach... po godzinie, niewiele już słyszałam oprócz trach i ciach. Pierwszego wieczora otrzaskałam na małej ręcznej drylownicy 10 kg wiśni. Ha! zapraszałam miłą sąsiadkę na wspólne przetworowanie, ot jakoś czasu nie miała. Tak sobie dziś dumam, że chyba wiedziała co robi nie przychodząc ;) Część owoców wsypałam do gąsiorka na nalewkę, a pozostałe do wielkiego gara na konfiturę. Pomyślałam, że koniecznie do nocnego po wódeczkę i spirytus trzeba lecieć, bo szkoda żeby owoc szlag trafił. Całe szczęście, że przy wyjściu lustro mam! boshhh szkarlatyna!? w tym wieku? ufff schodzi, znaczy to na czole, oku, lewym ramieniu i całej szyi to tylko wiśniowe odpryski. Za to dłonie były czyste :) Chlast wodą byle jak i zeszło. W nocy gąsiorek spirytusem zalałam, płomień pod konfiturą wyłączyłam i w spokoju poszłam spać. Śniłam, nawet śniłam, co wydawałoby się dziwne przy zmęczeniu - tym razem o tym jak to stałam pod wodospadem... wiśniowym ;0P Rano nim kawa, nim kanapka odziałam się w nieco szczelniejszy pancerz i ciach, ciach... ta sama pioseneczka. Otrzaskałam resztę. Kuchnia wyglądała jak po rzezi kurcząt lub baranów - czerwone rozbryzgi aż po szczyt górnych szafek. Ale owocową batalię wygrałam. Nastawiłam je w kilku różnych wersjach, bo jak wiśniowa wojna, to przecież na całego! I tak oto z 18kg wiśni powstało: 2 gąsiorki na dwie różne wiśniowe nalewki, konfitura z wiśni, wiśnie w rumie z czekoladą, wiśnie szlacheckie (idealne do herbaty lub na gofry z bitą śmietaną) i na koniec ostre wiśnie do mięs. Siedzę dziś z kubkiem kawy, patrzę na gąsiorki, słoiki i myślę... szkoda, że te budowlane wiadra coś małe takie, jeszcze z 5 kilo bym natrzaskała do suszenia ;) i tak pewnie uczynię, jeśli tylko na sobotnim bazarku wiśnie w przystępnej cenie będą.
Rano nim kawa, nim kanapka odziałam się w nieco szczelniejszy pancerz i ciach, ciach... ta sama pioseneczka. Otrzaskałam resztę. Kuchnia wyglądała jak po rzezi kurcząt lub baranów - czerwone rozbryzgi aż po szczyt górnych szafek. Ale owocową batalię wygrałam. Nastawiłam je w kilku różnych wersjach, bo jak wiśniowa wojna, to przecież na całego! I tak oto z 18kg wiśni powstało: 2 gąsiorki na dwie różne wiśniowe nalewki, konfitura z wiśni, wiśnie w rumie z czekoladą, wiśnie szlacheckie (idealne do herbaty lub na gofry z bitą śmietaną) i na koniec ostre wiśnie do mięs. Siedzę dziś z kubkiem kawy, patrzę na gąsiorki, słoiki i myślę... szkoda, że te budowlane wiadra coś małe takie, jeszcze z 5 kilo bym natrzaskała do suszenia ;) i tak pewnie uczynię, jeśli tylko na sobotnim bazarku wiśnie w przystępnej cenie będą. 9 słoiczków po 300mlok 4 kg dojrzałych wiśni1 kg cukruopcjonalnie 40g żelfixu 2:1 (nie jest to cukier żelujące, ale sam żelfix w małych torebkach)Wiśnie umyj i wydryluj. Odmierz 3 kg owoców bez pestek i bez soku, który wyciekł (sok zostaw na syrop wiśniowy). Przełóż owoce do szerokiego garnka z grubym dnem, zasyp cukrem i gotuj na silnym ogniu, aż puszcza sok i zmiękną. Wtedy zmniejsz nieco płomień i gotuj ok 2 godzin nie zapominając o mieszaniu. Wyłącz gaz i odstaw do wystudzenia. Drugiego dnia smaż kolejne 3 godziny i:- w wersji mniej tradycyjnej - gdy już trochę zgęstnieją dodaj 40g żelfixu, zamieszaj, zagotuj przez 1 minutę i gorące przekładaj do przygotowanych czystych i suchych słoików. Zakręcaj na gorąco.- w wersji tradycyjnej - odstaw drugiego dnia do wystudzenia. Trzeciego dnia smaż kolejne 3 godziny, aż konfitury będą bardzo ciemne i bardzo gęste (ok 3-4 godzin na niedużym ogniu). Wtedy dopiero przekładaj je do słoików.
9 słoiczków po 300mlok 4 kg dojrzałych wiśni1 kg cukruopcjonalnie 40g żelfixu 2:1 (nie jest to cukier żelujące, ale sam żelfix w małych torebkach)Wiśnie umyj i wydryluj. Odmierz 3 kg owoców bez pestek i bez soku, który wyciekł (sok zostaw na syrop wiśniowy). Przełóż owoce do szerokiego garnka z grubym dnem, zasyp cukrem i gotuj na silnym ogniu, aż puszcza sok i zmiękną. Wtedy zmniejsz nieco płomień i gotuj ok 2 godzin nie zapominając o mieszaniu. Wyłącz gaz i odstaw do wystudzenia. Drugiego dnia smaż kolejne 3 godziny i:- w wersji mniej tradycyjnej - gdy już trochę zgęstnieją dodaj 40g żelfixu, zamieszaj, zagotuj przez 1 minutę i gorące przekładaj do przygotowanych czystych i suchych słoików. Zakręcaj na gorąco.- w wersji tradycyjnej - odstaw drugiego dnia do wystudzenia. Trzeciego dnia smaż kolejne 3 godziny, aż konfitury będą bardzo ciemne i bardzo gęste (ok 3-4 godzin na niedużym ogniu). Wtedy dopiero przekładaj je do słoików.