Wykonanie
Ostatnio znowu nie było kiedy pisać. Za sprawą chrzcin Adasia i Wojtusia nie miałam nawet kiedy opisać kulinarnych osiągnięć z wcześniejszego weekendu spędzonego u Mamy. Na szczęście wykroiłam właśnie chwilkę, żeby choć trochę nadrobić zaległości. Wszystko będzie po kolei. Najpierw przepisy wdrożone w życie podczas wspólnego pobytu weekendowego u Mamy, a
potem krótka relacja z wypędzania diabła u dzieci Mateuszowych.Ponieważ majówka za pasem, a prognozy pogodowe nie są jakoś bardzo optymistyczne - na pierwszy ogień pójdzie pomysł na aromatycznego
indyka, który smakuje jak z grilla.
Składniki:
filet z indyka (ilość w zależności od potrzeb)łyżka lub 2
oliwyłyżka
przyprawy grillowej klasycznej1/2 łyżki ulubionych
ziół (u nas mieszanka śródziemnomorska)Przygotowanie:
Filet kroimy na kotlety grubości ok 1 cm. Przygotowujemy marynatę mieszając
zioła z
oliwą (możnawzbogacić marynatę odrobiną
miodu). Smarujemy nasze kotlety (nietłuczone) powstałą papką. Zamarynowane przez noc
mięsko układamy w naczyniu żaroodpornym. Wylewamy resztę marynaty. Zapiekamy pod przykryciem w 170 stopniach przez około 40 minut. Podczas pieczenia przekręcamy
mięsko i polewamy wypieczonym sosem by nie było suche.
Pomysł powstał spontanicznie. Początkowo
mięso miało być grillowane na patelni. Ale dla tylu osób ... to tyle roboty :) Zaradna Siostra wymyśliła naczynie żaroodporne, co okazało się strzałem w 10.
Mięso wyszło soczyste (i to wybitnie jak na
indyka) i aromatyczne. Panowie stwierdzili, że normalnie jak z grilla.
Mięso podałyśmy z tradycyjnymi dodatkami (
ziemniaki,
buraczki), ale fantastycznie pasowało by to do
zieleniny, gotowanych warzyw czy opiekanych ziemniaczków. Słowem do wszystkiego ;) I Tak niewielkim nakładem sił powstał fantastyczny obiad, a przy tym pomysł na
filet z indyka wart powtórzenia. Polecam.