ßßß Cookit - przepis na Powrót mamy do pracy …

Powrót mamy do pracy …

Składniki

Wykonanie

Jak byłam w ciąży i chodziłam do pracy to chciałam już sobie odpocząć posiedzieć w domku :p Po urodzeniu chłopaków cieszyłam się, że jestem z nimi w domu. Jednak po około roku siedzenia w domu z maluchami, pieluchami, Mini Mini itp itd tęskniłam za dorosłymi ludźmi.
Powiecie „ale przecież są spacery, zakupy”. Fakt ale nie jest to takie proste gdy mieszka się w obcym mieście, bez znajomych, przyjaciół. Nie powiem poznałam w Grudziądzu fajne mamuśki (jedną nawet bliźniaczą) ale ile można rozmawiać o maluchach?
Tęskniło mi się za moim biurkiem, za dyrekcją, koleżankami i kolegami z pracy, uczniami i ich odzywkami. Za miastem rodzinnym
Po długich rozmyślaniach, ale także lekkiej zmianie polityki kadrowej w toruńskiej oświacie od września wróciłam do pracy. Niestety i stety tylko na część etatu. Stety bo więcej czasu mam na dzieciaki i do domu zdążam wracać przed godzinami szczytu, niestety bo te „parę groszy”, których brak baaardzo by się przydawały
Powrót do pracy młodej mamy to horror – obawa jak dziecko sobie bez niej poradzi, jak mama poradzi sobie bez dziecka? U nas wyglądało to troszkę bardziej skomplikowanie, bo przeprowadziliśmy się do nowego (mojego rodzinnego) miasta, nowego mieszkania, chłopcy dostali swój pokoik i razem ze mną (że od września) poszli do żłobka … Dużo a wręcz bardzo dużo jak na takie małe istotki
Bardzo się martwiłam jak to wszystko będzie wyglądało. No bo trzeba będzie ich rano przygotować do wyjścia, sprowadzić/znieść obu z III piętra, wpiąć w foteliki, rozebrać w żłobku i zostawić … i z uwagi na inny tryb pracy męża, nieczęsto wszystko to będzie na mojej głowie …Ehh początki były różne, ciężkie ale i zaskakująco dobre.
Ogarnianie dzieci w dwa dni opanowałam do perfekcji – o określonej godzinie byłam umalowana, uczesana i ubrana, dzieci najedzone i gotowe do wyjścia. Nauczyły się ładnie za rękę schodzić z III piętra, sami wchodzić do samochodu i siadać w fotelikach, czekając na swoją kolej z zapięciem pasów.
O adaptacji chłopców w żłobku wspomnę w innym poście, bo to opowieść na cały post
A ja? Ja przez pierwszy tydzień, może półtora czułam się w swojej ulubionej pracy dziwnie i nieswojo … Nie wiem czy wynikało to z tego ze miałam prawie dwuletnią przerwę i wypadłam z obiegu, czy może to tylko jakaś moja paranoja, ze wszyscy mnie unikają, jakoś dziwnie zachowują się w stosunku do mnie … nie wiem. Po około dwóch tygodniach znowu poczułam się jak ryba w wodzie i wszystko wróciło do normy. a raczej prawie wszystko, bo czas pracy miałam krótszy ale obowiązków bez zmian, a z racji tego że pracuję w szkole to wrzesień nie należy to lajtowych miesięcy. Mimo to czułam się spełniona, znowu. Robiłam to co lubię i byłam wśród ludzi.
Rutynę dnia w nowych warunkach także opanowałam z lepszym lub gorszym skutkiem, ale do pracy się ani razu nie spóźniłam i w domu wszystko miałam zrobione
Nie powie, że nie czuję zmęczenia. Czuję i to mocno, szczególnie jak chłopcy mają gorszy dzień. Jednak wieczorem jak już śpią, mam posprzątaną kuchnię, pomyte naczynia, ogarnięta łazienką po kąpieli łobuzów, usiądę sobie mniej więcej ok godz. 20 i mam czas dla siebie, to wiem, że ten dzień był udany, bo wszyscy żyjemy, jesteśmy cali i zdrowi a dzieci spokojnie i smacznie śpią w swoich łóżeczkach bo czują się bezpiecznie w otoczeniu, które im z mężem stworzyliśmy i stwarzamy każdego dnia.
Bo czy nie o to chodzi żeby żyć dla naszych dzieci i dbać o to, żeby one były szczęśliwe i miały beztroskie dzieciństwo? A czy kosztem chwili wolnej dla siebie, czy spotkania z przyjaciółmi, co także jest ważne, ale nie najważniejsze, gdy ma się dzieci. Prawda?
Źródło:http://www.gohaczarocha.pl/2013/11/12/powrot-mamy-do-pracy