Wykonanie

Przedstawiono mi ostatnio zaskakujące twierdzenie. Brzmiało mniej więcej tak: "Osoby poddane działaniu długotrwałego stresu (chodziło konkretnie o kobiety porzucone przez życiowych partnerów) tyją, choć niczego nie jedzą (lub prawie niczego)". Gdy ze zdumieniem zapytałam, jak to możliwe, usłyszałam: "jest to mechanizm obronny, mający na celu ochronę ludzkiego wnętrza przed traumatycznym wpływem środowiska."Wiele dziwacznych zdań można w życiu wypowiedzieć, nie jest to zakazane. Dopuszczalna jest również naiwna wiara w fałszywe autorytety, bo nikt nikomu nie zabroni. Nie wiem jednak w jaki sposób dochodzi do sytuacji, gdy z pozoru rozsądni, wykształceni i dojrzali ludzie zaczynają powtarzać- z pełnym przekonaniem co do ich naukowej wartości- niewyobrażalne bzdury, jak ta przytoczona powyżej.Nie byłabym sobą, gdybym nie wdała się w dyskusję. Było warto, bo w jej wyniku sprawa po części się wyjaśniła. Okazało się, że powodem tycia z głodu pod wpływem nerwów nie jest energia kosmiczna, czy też ingerencja sił nadprzyrodzonych. Powodem są
krakersy.
Krakersiki, takie "nic". Jeśli osoba nie konsumuje rzeczy "konkretnych" (nie może, przecież jest w stresie, nie ma więc w ogóle na nic ochoty) a tylko na przykład
krakersy (coś jeść musi, żeby nie zemdleć), ma poczucie, że nie je niczego. Głoduje. Głodując tyje.Sto gramów
krakersów posiada od czterystu pięćdziesięciu do pięciuset kilokalorii. Sto gramów to zaledwie garstka, prawie "nic". Jeśli ktoś w ciągu doby zje wielokrotność tego "niczego", dostarczy swemu ciału ilość dóbr przekraczającą zapewne jego normalne zapotrzebowanie energetyczne. Ponieważ
mowa tu o stresie przewlekłym, dieta oparta na "niczym" trwać musi wiele dni. Ilość tychże pomnożona przez dzienną nadwyżkę energetyczną
daje wartość ochrony wrażliwego wnętrza, mierzoną w kilogramach.Wniosek dodatkowy jest taki, że
krakersy tuczą. Tak jednak być nie musi. Jeśli kiedyś Czytelnika dopadnie stres, czego Mu oczywiście nie życzę, niech zapobiegliwie upiecze sobie to. "To" ma zaledwie 249 kcal, co skrupulatnie i samodzielnie obliczyłam. Nie wiem tylko, czy dobrze, bo wzięłam pod uwagę kaloryczność przed upieczeniem a nie wiem ile
tracą na wadze w piekarniku. W toku eksperymentu zdecydowałam się ten aspekt pominąć. No cóż, nie zważyłam ich na koniec, bo od razu zaczęły pożerane znikać.

Składniki:500 g
mąki200 ml
mleka3
żółtka1
jajko200 g
sera feta odsączonego z zalewy1 paczka granulowanych
drożdży1/2 łyżeczki
solitrochę
czarnuszki lub ulubionych
ziół i gruboziarnista
sól do posypania
mąkę wymieszać z
drożdżami, dodać pozostałe składniki i zagnieść ciasto.

Przykryć i odstawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Gdy podwoi objętość, podzielić je na 3 lub 4 części. Każdą część kolejno rozwałkować dość cienko, posypać
ziołami i
solą. Przetoczyć wałek po cieście, by
zioła i
sól się przykleiły.

Foremką powycinać
krakersy, ponakłuwać je widelcem (to bardzo ważne, inaczej będą miały "wydętą" formę, jak poduszeczki), ułożyć na papierze do pieczenia.

Włożyć do piekarnika i piec w temp. 175 stopni bez termoobiegu tak długo, aż będą rumiane.

To wszystko na ich temat. Przepis wygląda na łatwy i taki właśnie jest. Smacznego.