Wykonanie
Jak dla mnie przepis idealny, ale tak na prawdę, każdy ma swój tajemny przepis. Nie pamiętam ,żeby mi nie wyszedł- nie używałam innego przepisu, bo nie było takiej potrzeby. Ten pochodzi z tajemnego pożółkłego już ( i mocno podniszczonego zresztą ) zeszytu mojej mamy, z którego od dawna i ja korzystam. Zamieszczony był w jednej z gazet, ale w której tej tajemnicy już nie poznam...( te bohomazy na okładce, jak mniemam, to moje próby wyćwiczenia podpisu :))))
Składniki:8
jajek2 szklanki
cukru8 łyżek
mąki pszennej4 łyżki
mąki ziemniaczanej2 łyżeczki
proszku do pieczeniaJajka miksujemy z
cukrem, aż powstanie pyyyszny kogel -
mogel :))) do tego dodajemy obie
mąki i na końcu
proszek do pieczenia. Mieszamy do połączenia się składników. Przelewamy do tortownicy wysmarowanej tłuszczem i posypanej
bułką tartą. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C, pieczemy w tej temperaturze ok 15-20 minut, następnie zmniejszamy temp. do 160 stopni C i tak pieczemy aż do suchego patyczka ( razem z pierwszym etapem około 40 - 45 minut ). Uwaga- staramy się nie zaglądać często do piekarnika, otwieranie drzwiczek powoduje opadnięcia
biszkopta...Smacznego !!!P.S Niestety tak zaaferowałam się robieniem
tortu, że samego
biszkopta...zapomniałam sfotografować. Biję się w piersi i obiecuję, że następnym razem ( pewnie za tydzień, mnóstwo urodzin mam w lutym ) takie zdjęcie już zrobię...Na pocieszenie wklejam zdjęcie tegoż przepisu (o pół porcji mniejszego) z fantastycznym monologiem tajemniczej autorki ;)))