Wykonanie
Jesień i zima to czas, kiedy nawet taki maniak
czerwonej cebuli i kiszonek jak ja, ma czasem wielką ochotę zjeść
ciasteczko. Wtedy moje myśli krążą wokół nowych pomysłów. Najbardziej lubię piec z tego, co mam akurat w domu. Czasem otwieram opakowanie produktu, zużyję trochę i ląduje ono w jakiejś kuchennej szufladzie. Dlatego w ostatnim czasie postanowiłam z tym skończyć. Kupiłam piękny koszyk i to w nim, w widocznym miejscu umieszczam wszystkie „niedobitki”. Patrzę na nie i od razu coś ciekawego przychodzi mi do głowy, a rzeczy się nie marnują. Bo najbardziej nie lubię, kiedy coś się zepsuje przez moje zapominalstwo i muszę to wyrzucić. Cóż, moje
ciasteczka nie wyglądają jak wypiek z resztek, ale nawet najlepsze surowce trzeba zużywać świeże, bo jak wiadomo, i wybaczcie drobną złośliwość, nie tylko ludzie się starzeją i
tracą witalność…. Nasze pokarmy też, a skoro to one nas żywią, powinny być świeże i w miarę możliwości, z pierwszej ręki.

Składniki (na około 18 sporych
ciastek)2 szklanki
mąki razowej pszennej lub orkiszowej0,5 szklanki nierafinowanego
cukru (u mnie
palmowy)100 g miękkiego
masła2
jaja150 g
gorzkiej czekolady0,5 szklanki
masła orzechowego1 łyżeczka
proszku do pieczeniaszczypta
soli
Przygotowanie
Czekoladę drobno posiekać. Ja po prostu biorę tabliczkę i „skrawam” ją nożem dookoła, aż zostaje mi w dłoni mała kosteczka. Tak moim zdaniem jest najszybciej. Wymieszać
mąkę z
proszkiem do pieczenia,
cukrem i
solą. Dodać
masło,
masło orzechowe i
jaja. Wyrobić ciasto podobnie jak kruche, ale to jest bardziej plastyczne. Odrywać po kawałku i w dłoniach formować kulki, lekko je spłaszczając. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180˚C, na środkową półkę i piec około 15-18 minut, uważając żeby
ciastka nie spiekły się od dołu. Po upieczeniu przestudzić.