Wykonanie
Przeczytałam książkę. Później przeczytałam jej recenzje. I jestem w kropce. Coś tu ewidentnie nie gra. Bo wszystkie opinie o książce, jakie przeczytałam, są świetne. Wysokie noty, górne rejestry gwiazdkowej skali ocen. Wszystko brzmi i wygląda wspaniale, tyle że mnie się Paryski ekspres wcale nie podobał. No cóż, zawsze musi być jakaś pierwsza opozycja. Nawet (alboprzede wszystkim) literacka.Nie o to chodzi, że książka jest zła. O nie, jest fantastyczna. Że nie ma fabuły – nie, ma wyraźną. Że jest bezbarwna – strony tryskają literacką tęczą. No to co jest nie tak?Zagmatwanie. Ekspres nie jest łatwy. A ja przez niego zostałam wstrząśnięta, niezmieszana (lub na odwrót). Pierońsko ciężko mi się brnęło przez tę książkę. Choć fabuła jest wyraźna: Kees Popinga, ułożony 40-letni Holender wiedzie sobie spokojne życie w Groningen, dopóki nie zostaje zwolniony z pracy. I tu puszczają mu wszystkie od dawna tłumione hamulce moralne. Rzuca wszystko i wyjeżdża do Amsterdamu, do byłej kochanki swojego szefa – Pameli. Rzeczą, której najmniej się spodziewa (a która oczywiście się zdarza) jest odrzucenie jego zalotów przez kobietę. Pamela wyszydza go i, dobitnie mówiąc, każe mu iść w diabły. Kees, nie zastanawiając się za długo, dusi kochankę, po czym zwija manatki i jedzie nie gdzie indziej, jak do Paryża.

I tu zaczynają się francuskie smaczki, czyli Paryż lat 30. Gazowe latarnie na ulicach, ciemne zakątki, duszne i ciasne bary i kawiarnie z miniaturą społeczeństwa w środku: od radców i bogatych klientów po oszustów, złodziei i prostytutki. Ale klimat daleki jest od bohemy, bo Keen, który zaczyna prowadzić subtelną grę z prasą i policją, wodząc ją za nos, ostatnią rzeczą, o jakiej myśli, jest posmakowanie artystycznej strony życia. Zamiast tego można obserwować zmiany w psychice człowieka zmieniającego się na kolejnych kartkach książki. Tu muszę oddać honor Simenonowi, bo portret psychologiczny głównego bohatera jest literackim mistrzostwem świata. Autor nie
mówi wprost, czy główny bohater jest szaleńcem, wyrachowanym mordercą czy po prostu głupcem, a zamiast tego
daje czytelnikowi pstryczka w nos, jakby chciał rozbudzić ciekawość: A domyśl się czytelniku sam .

Nie odpowiada mi
język Simenona. To, jak pisze. Zamiast skupić się na historii, odpływałam myślami gdzieś daleko. Paryski ekspres po przeczytaniu zostawił mnie z mnóstwem pytań, tych dużych, na przykład o wolność i małych, jak choćby o głównego bohatera. I mimo refleksji, książka mnie nie przekonała. Ciężko mi się ją czytało. Poplątana, a nie prosty, trochę jak wyzwanie, któremu nie mam zamiaru sprostać, bo czuję, że i tak nie wygram. I nawet fantastyczne, lekko pożółkłe kartki i dobrze dobrana czcionka mnie nie przekonały, choć to są jedne z tych rzeczy, dla których gotowa jestem wiele wybaczyć. Ale niestety nie tu.Tłumaczenie: Krzysztof TeodorowiczWarszawa 2011Wydanie IStron: 230Wydawnictwo:

Oczywiście, najprościej byłoby, gdybym zrobiła jakieś francuskie słodkości. Albo
ciasteczka w kształcie ekspresu, utrzymane w klimacie kolejowym. Ale to by było za proste. Poza tym „idzie nowe” i chcę pozostać na tej fali nowości. A więc moje klasyczne małe kruche
ciasteczka. Na dobre mieszkanie, na dobre zmiany. Na dobry początek.

(a gdzie ciasteczko?)
Ciasteczka na dobry początekSkładniki na ok. 50 sztuk:* 1/2 kg
mąki* szczypta
soli* 100 g
cukru* 2
jajka* 250 g schłodzonego
masła* szczypta zmielonego
kardamonu* do zabarwienia: na żółto -
kurkuma, na czerwono -
czerwony barwnik spożywczyPrzygotowanie:Z
mąki usyp górkę, dodaj szczyptę
soli i
cukier. W środku mącznej górki zrób wgłębienie, wbij w nie
jajka i wkrój kawałki
masła. Składniki posiekaj szerokim nożem, dodaj
kardamon i do jednej części
kurkumę, do drugiej barwnik. Zagnieć ciasto i wyrób je ręcznie na jednolitą, gładką kulę. Zawiń ją w folię i wstaw do lodówki na godzinę.Rozgrzej piekarnik do 180oC. Po wyjęciu ciasta z lodówki rozwałkuj je na placek o grubości ok. 4 mm (czyli nie za gruby, nie za cienki – bo będzie się rwać). Foremką wykrój
ciasteczka i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piecz 10-12 minut.

Cykl recenzji Przy jedzeniu się (nie) czyta! powstaje we współpracy z portalem Bobyy.pl - także tam możesz znaleźć moje felietony literackie.