Wykonanie
Początkowo wcale nie zamierzałam dodawać tego przepisu, bo wydawał mi się zbyt prosty. Banalny nawet. Poza tym myślałam, że wszyscy już dobrze go znają i każdy robi go po swojemu. Jednak przekonałam się, że wcale tak nie jest. Na moim facebook’owym profilu dodałam zdjęcie tylko jednego
wafelka w towarzystwie filiżanki dobrej
herbaty i okazało się, że wzbudził zainteresowanie :) Dla mnie to powrót do dzieciństwa i dla wielu z Was pewnie też. Czasami warto sobie takie smaki z dawnych lat przypomnieć. Dlatego, mimo wszystko, przepis postanowiłam zamieścić na blogu. Może Wam posłużyć jako inspiracja, by samemu stworzyć takie domowe smakołyki. Masa do
wafelków przyjmie prawie każdy smak, jaki tylko sobie wymyślicie, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Ja proponuję dwa smaki. Tradycyjną
krówkę i masę
śmietankową z wiórkami kokosowymi.
Wafelki można przygotować przekładając je nadzieniami naprzemiennie, tak jak ja to zrobiłam lub zrobić
wafelki w dwóch różnych smakach. Robi się je szybko i przyjemnie. Tak naprawdę, to ich przygotowanie sprawiło mi niezłą frajdę :) No to co? Miłej zabawy!(duuużo
wafelków)
Potrzebujemy:opakowanie suchych
wafli (moje nazywały się „andruty” i było ich dokładnie 25 g)200 g bardzo miękkiego
masła + 200 g
masła o dowolnej temperaturzepuszka masy krówkowej/kajmakowej lub ugotowanego
słodzonego mleka zagęszczonego – ok. 500 g (ja użyłam naturalnej masy krówkowej Gostynia, ale można poeksperymentować z różnymi
smakami)½ szklanki
mleka½ szklanki
cukru (lub więcej, jeśli ktoś lubi bardzo słodkie)3 szklanki
mleka w proszku (ja użyłam granulowanego odtłuszczonego, bo tylko takie dostałam, ale nie miałam z nim żadnych problemów)2 szklanki
wiórków kokosowychDodatkowo:jeśli
wafli nie kupiliśmy w tzw. „sreberku”, to będziemy również potrzebować spory kawałek folii aluminiowej do owinięcia całości200 g miękkiego
masła miksujemy na puch, a następnie, ciągle miksując, po 1-2 łyżki dodajemy masę krówkową/kajmakową. Gotowy krem
krówkowy odstawiamy w chłodne miejsce.Pozostałe
masło wraz z
mlekiem i
cukrem umieszczamy w sporym rondelku i rozpuszczamy. Nie gotujemy, a czekamy tylko, aż całość będzie płynna. Do wciąż ciepłego, ale nie gorącego płynu dodajemy po szklance granulowane
mleko i
wiórki kokosowe. Dokładnie mieszamy i zostawiamy do lekkiego przestudzenia.Pierwszy
wafel smarujemy ostudzoną (może być lekko ciepła, bo inaczej zgęstnieje za bardzo, ale nie bardzo gorąca, bo
wafle wtedy bardzo zmiękną) masą
kokosową, przykrywamy następnym i smarujemy
krówką. Kolejny
wafel układamy na płaskiej powierzchni, smarujemy masą
kokosową i dopiero układamy na kremie
krówkowym. Jeśli będziemy chcieli rozsmarować masę
kokosową na już ułożonym na pozostałych
waflu, to
krówka będzie się wyciskać (ten krem przed włożeniem schłodzeniem jest zbyt miękki i delikatny, dopiero w lodówce twardnieje). Odwrotnie nie ma takiego problemu. Postępujemy tak do momentu, kiedy zostanie nam ostatni
wafel, którego oczywiście już nie smarujemy.Całość owijamy w folię aluminiową i chowamy do lodówki co najmniej na 2 godz. Ja zwykle chłodzę
wafle całą noc. Dobrze jest też całość obciążyć. Zwykle kładę
wafle na jednej desce, przykrywam drugą i kładę na niej na płasko 2 litrowe kartony
mleka. Dzięki temu
wafle dobrze się sklejają i mają ładny kształt. Na koniec kroimy całość
ostrym nożem na mniejsze porcje. Np. w prostokąciki, kwadraty lub trójkąty. Przechowujemy w lodówce przez kilka dni (myślę, że maksymalnie do tygodnia, ale tyle raczej nie wytrzymają), najlepiej przykryte, bo inaczej mogą trochę obsychać.PS. Niby prosty przepis, ale było, tyle rzeczy, o których po prostu musiałam wspomnieć, że zrobił się z tego całkiem długi wpis. Mimo to zachęcam do wypróbowania przepisu, ponieważ nie stwarza on większych problemów, a
wafelków wychodzi naprawdę sporo i to bardzo smacznych :) Może nie są najzdrowsze (tak, tak,
cukier,
masło,
krówka, po prostu bomba kaloryczna), ale przynajmniej wiemy, czym nasze
wafle przekładamy. Kupne tej zalety już nie mają. Poza tym to doskonała propozycja na imprezę zarówno dla starszych, jak i młodszych gości. Dużo na raz nie da się ich zjeść, bo są naprawdę sycące, ale to raczej kolejna ich zaleta :)Polecam serdecznie!