Wykonanie
Daaaawno, daaawano temu, za górami, za lasami, za siedmioma dolinami wspominałam Wam o bulgoczącej na moim piecu
pomarańczowej konfiturze. Miałam wstawić przepis, jednak jak to ja.... Zapomniałam.

W międzyczasie cała produkcja zniknęła, a ja pobiegłam do biedronki po kolejne siatki
pomarańczy. Tym razem 4kg! Zakasałam rękawy i przystąpiłam do działania. Wyszorowałam
owoce, starłam z nich skórkę, obrałam, zaczęłam wyłuskiwać
pomarańczowe kawałki z białej skórki, a wielkac-z-t-e-r-o-k-i-l-o-g-r-a-m-o-w-a-g-ó-r-a-o-w-o-c-ó-wwcale nie malała. Znużona nierówną walką zdecydowałam się na desperacki krok. Obrałam
owoce, po czym pokroiłam
pomarańcze w cienkie plastry. Poszło o niebo szybciej! A
konfitura- bombowa! Chociaż niesamowicie słodka, więc pewnie nie każdemu przypadnie do gustu... U mnie już jedna kromeczka
chleba posmarowana tą
słoneczną wspaniałością zaspokaja dzienne zapotrzebowanie na
cukier. Wspaniale smakuje również jako dodatek do ciast, budyniów... Ach, co Wam
będę opowiadać... Najlepiej będzie gdy sami spróbujecie.
Konfitura pomarańczowa2kg
pomarańczy1 duża
cytryna900g
cukrupół szklanki
wody+odrobina cierpliwości
Pomarańcze wyszorować i wysuszyć, z 3 dorodnych okazów zetrzeć
pomarańczową część skórki na tarce o drobnych oczkach.
Owoce obrać, pokroić w plastry i/lub kostkę. Zasypać
cukrem, dolać szklankę
wody oraz
sok z cytryny i smażyć na wolnym ogniu, aż odpowiednio zgęstnieją** ja swoją
konfiturę smażyłam 3 dni. Pierwszego dnia 2 godziny powolnego pyrkania, a przez kolejne dwa dni czterokrotnie doprowadzałam do wrzenia i wyłączałam piec pozostawiając garnek na ciepłej płytce.