Wykonanie
Od ostatniego wpisu minęły
wieki, ale nie
będę się tłumaczyć, bo tłumaczą się
winni. A że ostatnio nic nie
pisałam, to przecież nie moja
wina!No dobra. Lenię się, wiem.Od pierwszego półfinału II edycji Blogerchefa w Czeladzi k. Katowic upłynął już ponad tydzień, ale emocje wciąż są świeże.Byłam bardzo mile zaskoczona kiedy w połowie grudnia otrzymałam wiadomość, że zostałam zakwalifikowana do pierwszego półfinału Blogerchefa. Moją przepustką okazały się quiche z
miodowo -
musztardowym łososiem,
kaparami i
serem brie oraz
razowe bułki kaparowo -
serowe .Z niecierpliwością wyczekiwałam dnia wyjazdu. Pomimo pierwotnych
planów podróży samochodem, ostatecznie na swój środek lokomocji wybrałam PKP .
Sorry, taki mamy klimat, że pozwolę sobie zacytować.Tak czy owak, bez żadnych wyrzutów sumienia mogłam się (w końcu!) oddać lekturze książek z nieanglosaskiego kręgu kulturowego. Czas pędził jak moje Intercity i zanim się zorientowałam byłam już w Katowicach. Stamtąd już tylko żabi skok dzielił mnie od Hotelu
Szafran**** w Czeladzi, gdzie odbywał się I półfinał.
Hotelowa restauracja
Szafranowy Dwór robiła duże wrażenie.
O 17 wybiła godzina W, kiedy to odbyło się oficjalne powitanie oraz losowanie kolejności gotowania. Przeczucie mnie nie zawiodło i przypadło mi miejsce w pierwszej turze zmagań kulinarnych.
Później był już relaks i mnóstwo pyszności. Interaktywnemu szkoleniu/pokazowi przygotowywania finger food - bankietowych przekąsek przewodził Dawid Pietrasz - Szef Kuchni Hotelu
Szafran****. Poniżej wybrane cudeńka.
Ciąg dalszy integracji miał miejsce podczas uroczystej czterodaniowej kolacji autorstwa Dawida Pietrasza. Zupa krem z
sałaty zaintrygowała wszystkich bez wyjątku.
Dzień drugi to szybkie śniadanie i przygotowywanie się do części konkursowej. Mały stresik dał się we znaki, bo nie dość, że na przygotowanie przystawki i dania głównego była tylko godzina, to jeszcze trzeba było ogarnąć kwestię sprzętu i zarządzania zespołem. No i jeszcze test
wiedzy kulinarnej.
Oto moja drużyna: (od lewej) Michał, Marzena, ja i Agnieszka.
Szybkie spojrzenie na przepis i do dzieła!
W międzyczasie trzy szybkie pytanka od Kasi Szatkowskiej - jednej z organizatorów Blogerchefa.
I dalej do roboty.
Emocje sięgały sufitu (z zenitem bym nie przesadzała), bowiem mieliśmy małe piekarnikowe perturbacje i do samego końca było pewności czy quiche zdąży się upiec.
Na tym nie koniec emocji, bo oto trzeba było ze swoimi daniami stanąć oko w oko z żądnym
krwi Jury, w składzie: Mirek Drewniak, Dawid Pietrasz, Dariusz
Barański.
Później były jeszcze trzy wyczerpujące tury gotowania, ogłoszenie wyników, chwila relaksu i warsztaty kuchni śląskiej. Pod bacznym
okiem jurora - Dariusza Barańskiego przygotowywałyśmy z Anią białe i szare kluchy.
Taaaa, kulanie całkiem dobrze mi szło.
Wygrać, nie wygrałam. Nie zmienia to faktu, że sponsorzy (Ole,
Winiary, Bakalland, Fit and Easy, Appetita, Jan Niezbędny, Kenolux,
Home and You) hojnie obdarowali nas podarunkami.
Wprawdzie do finału się nie zakwalifikowałam, ale w zanadrzu czekają jeszcze 2 zadania konkursowe, więc szanse są - to tak gwoli informacji, gdyby ktoś z Was był zainteresowany udziałem w konkursie.Zabawa była przednia, a atmosfera bardzo przyjemna, co było widać na załączonych obrazkach.Nie
mogę wyjść z podziwu dla Kasi Szatkowskiej i
Marka Bielskiego - organizatorów Blogerchefa, którzy dają radę we dwójkę organizować taki projekt. Czapki z głów!
Ciekawi ludzie, interesujące rozmowy, wymiana doświadczeń i pyszne jedzenie - tak zapamiętam swój udział w Blogerchefie.Jeśli ciekawi jesteście jak wyglądał pierwszy półfinał II edycji Blogerchefa
okiem kamery - kliknijcie tu :)