Wykonanie

Chciałam zrobić coś słodkiego, ale niewielkiego, taki deser bardziej niż jakieś ciacho.Kiedyś zrobiłam pannę cottę i wspominam ją smacznie, więc pomyślałam, że może
pora na powtórkę w innej wersji, najlepiej czekoladowej:)Znalazłam stosowny przepis, lekko go zmodyfikowałam i przystąpiłam do pracy.Składniki na 4 porcje - spore filiżanki:* 250 g
śmietanki 30%* 100 g
mleka skondensowanego niesłodzonego* 50 g
mleka zwykłego 1.5%* 2.5 łyżeczki
żelatyny* 100 g
gorzkiej czekolady* 60 g drobno posiekanych
orzechów włoskich* 40 g fruktozy* 2 łyżki
amarettoŻelatynę zalałam zimną
wodą i odstawiłam do napęcznienia.
Śmietankę i
mleko wlałam do rondelka i postawiłam na małym ogniu pilnując żeby się nie zagotowało, ale jakoś słabo;) Zagotowanie chyba nie zaszkodziło, więc dodałam fruktozę i połamaną tabliczkę
czekolady i mieszałam wszystko aż do rozpuszczenia.Po zdjęciu z gazu dodałam
orzechy - trochę zostawiłam do posypania wierzchu - i
żelatynę, którą wcześniej podgrzałam do rozpuszczenia oraz
likier amaretto. Znów dobrze całość wymieszałam.Rozlałam do filiżanek uprzednio wysmarowanych
masłem i po przestygnięciu wstawiłam do lodówki. Wg przepisu miały stać całą noc, ale u mnie już po 2 godzinach nabrały formy gotowej do spożycia.Wyciąganie panny cotty z filiżanek wymaga trochę precyzji w podważaniu nożem
boków i trzepaniu filiżanką (dlatego najlepsze są foremki silikonowe, z których taki deser po prostu wyskakuje).Na koniec jedną wersję posypałam resztą
orzechów i
płatkami czekoladowymi, a drugą
orzechami i advocatem i uraczyłam rodzinę:)

Komentarze