Wykonanie
Nie znam się na włoskiej kuchni. Nie wiem czy coś prawdziwie włoskiego kiedykolwiek
jadłam. Nie umiem określić co jest właściwe albo nie. Mój mąż za to wielokrotnie podróżował do tego
kraju i był w różnych jego częściach. Jego podejście do
makaronu jest zupełnie inne niż to jakie ja miałam dotychczas. Myślałam stereotypowo (po naszemu, po polsku):
makaron spaghetti z
sosem pomidorowym i twardym
startym serem, a szczytem było zrobienie wersji z
mięsem. O ja biedna! Żyłam w okropnej nieświadomości! Z czasem zaczęłam podchodzić do tematu z coraz większym zainteresowaniem. Oczywiście, odkąd zaczęliśmy jadać razem, ja
makaronów już nie przygotowywałam.Lipiec był w tym roku upalny, mąż wyjechał na kontrakt, a mi się gotować nie chciało. W upały najczęściej nic się nie chce. Głodna byłam jak pierun. Pomyślałam, że to dobra okazja, żeby pod jego nieobecność spróbować... Jak coś nie wyjdzie przynajmniej tylko ja
będę o tym wiedzieć i nie będzie wstydu na całą galaktykę. Na balkonie mam
ziołowy ogródek. Pozbierałam trochę listków i zabrałam się za przygotowania. Do zmajstrowania mojej pierwszej w życiu autorskiej pasty potrzebowałam:1 garść
ziół:
bazylia,
oregano.
szałwia i
miętaoliwę z oliwekząbek
czosnkusólsok z cytrynygrana padanopomidorki koktajlowe250 g
makaronSzałwii i
mięty było po trzy listki, większość stanowiły
bazylia i
oregano.
Zioła posiekałam drobno, dodałam wyciśnięty ząbek
czosnku, szczyptę
soli i zalałam
oliwą, tak żeby posiekane listki były przykryte.
Makaron odcedziłam, wlałam do niego
zioła i wrzuciłam
pomidorki pokrojone na połówki. Porcję
makaronu z
ziołami przełożyłam na talerz,
skropiłam kilkoma kroplami
soku z cytryny i posypałam
startym serem.
Pasta była lekka, szybka w przygotowani i bardzo smaczna. Niejadek również w niej zagustował, tyle że bez
sera i
pomidorów. Zaserwowałam mężowi i teraz dosyć regularnie przygotowuję to danie. Podoba mi się moja zmiana podejścia do
makaronu. Nie wiem na ile to włoskie, za to na pewno smaczne.