Wykonanie
Kiedy ubiegłego lata odwiedziłam czeską Pragę było tam potwornie gorąco. Upały nie pozwoliły na normalne funkcjonowanie. Myśli krążyły wokół zimnego
bursztynowego napoju, a nogi odmawiały posłuszeństwa wlepiając lekkie buty w gorący asfalt.Planowałam zwiedzanie, ostatni raz byłam tam kilkanaście lat temu i chciałam odświeżyć w pamięci praskie zakamarki. Udało się w 30%. Resztę czasu spędziłam w zacienionych barach przy
bursztynowym napoju i fantastycznych czeskich knedlikach. I
powiem Wam, że gdyby nie zdrowy rozsądek i strach o rozmiar moich bioder jadłabym je na śniadanie, obiad i kolacje. Wiem, wiem, to nie jest jakieś wyrafinowane danie, ale mnie wciąga. Uwielbiam je z
kaczką, gulaszem,
solo. Jeśli podzielacie mój entuzjazm na pewno ucieszy Was poniższy przepis. Jeśli zaś jesteście w grupie, która nie miała jeszcze okazji spróbować tego czeskiego klucha nie zwlekajcie. Warto! Zwłaszcza, że nakład pracy jest naprawdę niewielki.Potrzebujesz:500 g
mąki krupczatki,2
jajka,300 ml
mleka,20 g świeżych
drożdży,1/4 łyżeczki
soli,1 łyżeczka
cukruWykonanie:Przygotuj rozczyn: podgrzej lekko
mleko (nie może być zbyt gorące, bo zabije
drożdże!), dodaj do niego
cukier, 2 łyżki
mąki i
drożdże. Odstaw na 10 minut w ciepłe miejsce.Po tym czasie wysyp na blat/stolnicę resztę
mąki, dodaj
jajka,
sól,
cukier i gotowy rozczyn. Wyrób elastyczne ciasto. Przykryj folią spożywczą i odstaw na minimum 30 minut do wyrośnięcia. Kiedy ciasto jest już wyrośnięte podziel je na 4 części i z każdej uformuj wałek jak na poniższym zdjęciu.
W dużym garnku zagotuj
wodę. Do wrzącej
wody wrzuć knedla (lub dwa jeśli garnek jest duży) i gotuj około 15 minut. Gotowe knedle podziel posługując się zwykłą nitką. Przełóż nitkę od
spodu knedla i zaciągnij nad nim.
Najlepiej smakują podane z sosami
mięsnymi lub grzybowymi. My podaliśmy nasze z
wołowiną po burgundzku .
Smacznego!Na blogu, z której skorzystałam przygotowując poniższe knedliki (http://kuchniaagaty.pl) pojawiły się komentarze, że to wcale nie są czeskie knedliki, że odbiegają od oryginału, itt. Szczerze Wam
powiem, że jest mi wszystko jedno jak je zwą. Najważniejsze jest to, że świetnie smakują i pozwalają mi choć na chwilę przenieść się do pięknej i
słonecznej Pragi.