Wykonanie
To, że jestem ofiarą losu wiedzą wszyscy, którzy mnie znają. Ci, którzy znają mnie dłużej, przeważnie są w sporym szoku dowiadując się, że upiekłam ciasto; kiedy słyszą, że więcej niż jedno, i to w dodatku z sukcesem, siadają na najbliższej kanapie i patrzą na mnie zdziwieni. Kiedy bowiem w liceum moje koleżanki gotował i piekły, ja byłam z siebie dumna przygotowując gościom
herbatę.
Grejpfrutową.Mimo braków zdolności w tej materii w kuchni, poza
herbatą, robiłam jeszcze jedną rzecz - zmywałam naczynia. Powiedzmy sobie szczerze - do tego kwalifikacji żadnych
mieć nie trzeba. Ale czy na pewno...?Ostatnio bowiem, jako przykładna pani domu, zabrałam się za zmywanie. W pewnym momencie otworzyłam szerzej oczy, kiedy
woda zmieniła kolor na intensywnie czerwony. Hmpf... Nie pierwszy, nie ostatni raz. Sięgnęłam więc po plastry, zakleiłam palec... A krew dalej się leje. Zakleiłam drugi.
Potem trzeci. Uff, wystarczyło...C. stwierdził, że od tej
pory mam jemu zostawiać mycie noży.Moja szefowa dostała ataku śmiechu, jak przed rozpoczęciem pracy dokładnie obklejałam sobie paluszki.Koleżanki parskały i krztusiły się udając, że mi współczują.Wiecie, jak ciężko się pisze na klawiaturze z trzema palcami w plastrach...?Co właściwie zrobiłam? Chciałam doszorować nóż, i tak nim majtnęłam, że na każdym palcu mam trzy zgrabne cięcia. Na szczęście już nie boli, kiedy wkładam ręce do
wody...Morał z tego taki, że i do mycia naczyń potrzeba odrobiny zdrowego rozsądku.A na pocieszenie będzie ciasto.Szukałam czegoś błyskawicznego - nie miałam zbyt wiele czasu, nie chciało mi się iść do sklepu, za to z lodówki wołała otwarta puszka z
mlekiem skondensowanym. W książeczce
Czekolada z
serii Z kuchennej półeczki (którą swoją
drogą naprawdę bardzo lubię) znalazłam przepis idealny. Krychy,
herbatnikowy spód i kokosowa masa na wierzchu. Wszystko miałam w domu, więc czym prędzej zabrałam się za pieczenie. Efekt wyszedł... Nie do końca taki, jakiego oczekiwałam. Niestety, ale w przepisie podano zbyt długi czas pieczenia, i za bardzo wysuszyłam ciasto. Przy drugim podejściu jednak okazało się, że skracając czas do raptem 20 minut
mogę osiągnąć coś naprawdę smakowitego. Spód jest chrupki i dość mocno
kakaowy, masa na wierzchu intensywnie kokosowa, ciągnąca i lepka. Mmm... Pycha! I choć nie jest to jeszcze typowo wiosenne ciasto, zachęcam do wypróbowania. Zniknie, zanim wiosna zdąży się na dobre zadomowić.
Kokosowe pyszotki
Składniki:(na formę 20x20 cm)spód:215 g
ciastek digestive30 g
kakao90 g
masłamasa kokosowa:175 g słodzonego
mleka skondensowanego1
jajko1
białko1 łyżeczka ekstraktu z
wanilii20 g
cukru45 g
mąki pszennej1/2 łyżeczki
proszku do pieczenia125 g
wiórków kokosowychCiastka drobno pokruszyć, wymieszać z
kakao.
Masło rozpuścić, dokładnie wymieszać z
ciasteczkami.Formę wyłożyć papierem do pieczenia tak, żeby papier nieco wystawał ponad brzegi. Na dno wyłożyć masę
ciasteczkową, dobrze docisnąć łyżką lub palcami.Schłodzić w lodówce w czasie przygotowywania masy kokosowej.
Mleko,
jajko,
białko, ekstrakt i
cukier zmiksować razem na gładką masę. Przesiać
mąkę z proszkiem, dodać wiórki, połączyć.Masę
kokosową wyłożyć na schłodzony spód.Piec w 180 st. C. przez 20-25 minut, aż wierzch nabierze złotobrązowej barwy.Ostudzić.Ostudzone ciasto pokroić w kwadraty.Smacznego!
C. wrócił z pracy w okolicach czwartej rano, a ja, po południowej drzemeczce, dzielnie na niego czekałam. Po północy zabrałam się za wyrabianie ciasta na
bułki na dzisiejsze śniadanie. Jak ja kocham wolne soboty!