Wykonanie
Mamo masz coś pysznego? Mami,
mogę połasować? Śto lat, śto lat niech piecze mama nam.... Tupią małe nóżki, chichrają na progu sypialni i uciszają się nawzajem - "ja najpierw ja, no weź nie pchaj się, ałaaa nie depcz po mnie" - oto nastał najcudniejszy dla Mam poranek w roku - 26 maja . Zaspane małe
oczęta, resztki pasty na małych pysiach, przód pidżamy cały mokry od
wody, która
kapie z przyciskanych do piersi bukiecików - dzieciarnia budzi Mamę o świcie... Zaraz
potem pędzą do kuchni i myszkują - co to rodzicielka pysznego im przygotowała w podziękowaniu za kwiatki, piosenki, wierszyki i laurki. Ale w tym roku Mama, która już dawno zdobyła sprawność Mamy-
ciasteczkowej, Mamy-ciastowej, Mamy-lodowej i Mamy-muffinkowej, pakuje tylko po zgrabnej bułeczce drożdżowej do śniadaniówek i każe czekać maluchom do popołudnia, aż
wrócą ze szkoły. I owa Mama jest pewna, że przez cały dzień będą myśleć tylko o pysznym "czymś", co to będzie na nich czekać po powrocie ze szkoły lekuchny torcik
gruszkowy z
musem czekoladowym... mmmm.....
A tymczasem, gdy tylko zamkną się za dzieciarnią drzwi, zakładam na pidżamę fartuch przywieziony z Barcelony, nastawiam słynny przebój Wojciecha Młynarskiego, "Jak u Mamy" i zabieram się do pieczenia
biszkoptu do lekkiego torcika... klik i słuchaj...A
potem jeszcze raz to samo, ale tym razem w całkiem innej aranżacji Gaby Kulki, gdy przygotowuję
galaretkę gruszkową ... klik i słuchaj... .Jakieś 16 lat temu, gdy jeszcze potomstwo nie było nawet w planach, mieliśmy parę przesympatycznych znajomych, z którymi uwielbialiśmy wspólnie gotować - a to po meksykańsku, a to po grecku, innym razem całonocne spotkanie przy raclette, albo fondue na wszelakie sposoby. A zdarzało nam się i tak, że zaczynaliśmy w piątek kolacją u nas, w sobotę wspólne śniadanie,
potem wypad na bazarek po zakupy i pichcenie obiadokolacji u nich. Finiszowaliśmy późnym niedzielnym śniadanio-brunchem i około 16stej wracaliśmy do domu "odpocząć" po weekendzie. Boshhh, ileż pysznych podróży razem odbyliśmy... Owa koleżanka, Joanna, co i raz zachwycała nas jakimś
ciastem. A czasem to ja
pięłam się na moje ówczesne wyżyny sztuki cukierniczej (oj nie były specjalnie wysokie). Ale był deser, który uwielbialiśmy wszyscy absolutnie - torcik
gruszkowy z
musem czekoladowym.
Ten pyszny deser ... był z
cukierni! A była to nie byle jaka
cukiernia, tylko słynna
Cukiernia Mazurek hotelu Holiday Inn w Warszawie przy Dworcu Centralnym. Torcik oczywiście trochę nadwerężał nasze ówczesne studenckie kieszenie. Cóż jednak znaczyło 150, czy 200zł za taki smak... Oczywiście nie byłabym sobą, gdyby nie wziął mnie ów torcik na ambicję. I tak oto, pewnego dnia po prostu rozłożyłam go na czynniki pierwsze i zaczęłam piec sama. Największym problemem był dla mnie przez lata
biszkopt - ten przeze mnie pieczony wydawał mi sie nie wystarczająco delikatny w połączeniu z aromatyczną
galaretką, delikatną
gruszką i obłędnym wręcz, lekuchnym
musem czekoladowym.
Jakiś czas temu jednak, miałam przyjemność penetrować starą biblioteczkę książek kucharskich mamy mojej koleżanki. Zaczarowała mnie książka z końca XIX wieku z cudnymi rycinami i przepisami
pisanymi dawnym
językiem, używająca starodawnych miar i wag "weźmij tuzin jaj, łut
mąki..." i temu podobne perełki. Spisałam recepturę na "
Biszkopt Pani Podczaszyny", z którego jak mnie zapewniała koleżanka, piekła
biszkopt jej prababcia, i odłożyłam do kajetu z przepisami. Któregoś razu, gdy już całkiem o nim zapomniała, wypadł mi spośród pożółkłych kartek i postanowiłam pobawić się w przerobienie go na współczesne miary i wagi, oczywiście zmniejszając wielkość porcji.
To najlepszy, najprostszy i jedyny
biszkopt, jaki mi się udał, udaje wciąż i mam nadzieję udawać będzie. A po torcik
gruszkowy już od dawna nie jeździmy do
Cukierni Mazurek - pichcę go sama w mojej małej
cukierni za lasem - na specjalne okazje, dla wyjątkowych gości i jako jedno z pierwszych ciast na ciepłe dni później wiosny i wczesnego lata. Pomrukiwania, pomlaskiwania i oblizywanie umazanych na
czekoladowo małych pyszczków warte jest odrobiny wysiłku.Ja w zasadzie nie lubię robić wielowarstwowych, wieloetapowych ciast. Jakoś tak mam, że ma być pysznie, ale bez katorżniczej pracy w kuchni. Ten torcik tylko z pozoru wydaje się bardzo pracochłonny, ale wystarczy dobra organizacja pracy i wszystko idzie naprawdę sprawnie. Bardzo Was namawiam - przygotujcie go sami w domu, tylko trzeba pilnować, by
jaja były świeże i z pewnego źródła - składnikiem
musu czekoladowego jest bowiem ubita piana z
białek. Uwaga - już za chwilę Dzień Dziecka!
Organizacja pracy:1. najpierw upiecz i wystudź
biszkopt - najlepiej zrobić to poprzedniego dnia2. przygotuj
galaretkę i odstaw ja do przestudzenia - ja jestem niecierpliwa, dlatego studzę ją w lodówce często mieszając3. ułóż na
biszkopcie gruszki i zalej tężejącą
galaretką - tu znów włącza się mój "niecierplik" - skracam czas wstawiając
biszkopt z
galaretką i
gruszkami na trochę do zamrażarki, a dopiero
potem do lodówki4. na końcu przygotuj
mus czekoladowy i wiórki
czekolady do posypania - od tej
pory torcik musi spędzić co najmniej 4 godziny w lodówce zanim będzie można go kroić
biszkopt Pani Podczaszyny200g
jajek (waga bez skorupek) - czyli ok 2-3 szt90g
cukru70g
mąkiTortownicę o średnicy 22-24 cm wysmaruj
masłem i dokładnie wysyp
bułka tartą - zdecydowanie lepiej się sprawdzi stary sposób Podczaszyny, niż współczesny papier do pieczenia -
biszkopt będzie równy i ślicznie okrągły. Rozgrzej piekarnik do 170°C.Ucieraj całe
jajka z
cukrem na puszysty, biały kogel
mogel, aż do chwili, gdy pokaże się dużo pęcherzyków powietrza. Masa powinna potroić swoją objętość. Zmniejsz obroty miksera i dodaj przesianą (koniecznie!)
mąkę. Delikatnie ją wmieszaj w kogel-
mogel. Przelej ciasto do przygotowanej tortownicy i wstaw do nagrzanego piekarnika. Ja piekę używając funkcji "hydropieczenie", czyli góra+dół bez termoobiegu.
Biszkopt piecze sie ok 45 minut - pod żadnym pozorem nie otwieraj wcześniej piekarnika! po 45 minutach sprawdź patyczkiem, czy ciasto jest już upieczone - powinien być suchy. Ewentualnie dopiecz jeszcze ok 5 -7 minut. Pozostaw
biszkopt w uchylonym piekarniku ok 15 minut, a następnie wyjmij na blat kuchenny do całkowitego wystudzenia. Tortownicę można rozpiąć dopiero po całkowitym wystudzeniu ciasta, pamiętając o odsunięciu brzegów od
boków tortownicy a pomocą
ostrego noża.Zanim wyłożę
gruszki i
galaretkę na wierz, zawsze odcinam samą górę
biszkoptu. Po pierwsze lepiej wtedy samo ciasto łączy się z
galaretką, a po drugie nie lubię, gdy w torciku
biszkopt jest zbyt wysoki - powinien stanowić nie więcej niż 1/4 wysokości gotowego torcika. Umyj obręcz tortownicy, wyłóż ją papierem do pieczenia i ponownie zapnij na spodzie z
biszkoptem. Możesz też użyć obręczy regulowanej do
tortów.
galaretka gruszkowa2 dojrzałe, ale jędrne
gruszki500ml klarownego soku
gruszkowego*łyżka
cukru*10g
żelatyny** zamiast soku+cukier i
żelatyna możesz użyć gotowej
galaretki gruszkowejJeżeli używasz gotowej
galaretki gruszkowej - po prostu przygotują ją wg instrukcji na opakowaniu, zmniejszając ilość
wody o 1/5 i odstaw do wystudzenia - powinna znacząco zgęstnieć, nim wylejesz ją na
gruszki.Jeśli przygotowujesz
galaretkę samodzielnie, wymieszaj
cukier z
żelatyną, zalej odrobiną gorącej
wody i wymieszaj do całkowitego rozpuszczenia. Dodaj podgrzany sok
gruszkowy (żeby
żelatyna się nie ścięła) i dokładnie wymieszaj. Poczekaj aż
galaretka wyraźnie zgęstnieje i będzie lekko tężeć. Wtedy obierz
gruszki, pokrój na zgrabne plasterki i ułóż na zimnym
biszkopcie w tortownicy z zamkniętą obręczą. Przelej na
gruszki tężejącą
galaretkę i wstaw do całkowitego stężenia.
mus czekoladowy250g
czekolady deserowej lub gorzkiej (używam Jedynej lub Gorzkiej Wedla)4
żółtka jajek (
jajka w temperaturze pokojowej)5
białek60g
cukru pudru200g
śmietanki kremowej 30% (używam
śmietanki Mlekowita)Gdy
galaretka na gruszkach będzie już całkiem sztywna, przygotuj
mus czekoladowy.Rozpuść
czekoladę na parze lub 2 x po 30sec w mikrofali mieszając w trakcie. Wymieszaj i odstaw by nieco ciut ciut przestygła. Przygotuj wiórki z
czekolady.Ubij
białka na sztywno.W osobnej misce ubij
śmietanę na sztywnoUtrzyj
żółtka z
cukrem pudrem na puch (ok 3 minut) i dodaj do nich mocno ciepłą
czekoladę (to ważne, inaczej się zetnie) cały czas mieszając. Do masy czekoladowej dodaj najpierw ubitą
śmietanę i delikatnie wmieszaj.
Potem dodaj pianę z
białek - w
trzech partiach, bardzo delikatnie mieszając.
Mus czekoladowy wyłóż na
galaretkę gruszkową i posyp wiórkami z
czekolady. Odstaw na minimum 4 godziny do lodówki.Tuz przed podaniem, rozepnij obręcz tortownicy i zdejmij papier z
boków. Przełóż na paterę i podawaj. Torcik należy przechowywać w lodówce. Jest PYSZNY i naprawdę bardzo leciutki i delikatny.Małe łasuchy zjadają za jednym posiedzeniem po 3 kawałki :)Smacznego!