ßßß Cookit - przepis na KISZENIE ŻURU

KISZENIE ŻURU

nazwa

Wykonanie

Kiszenie żurku na Śląsku to tradycja i trzeba przyznać, że dobrze Im to wychodzi ;-)
Od dziecka byłam przyzwyczajona, że mama posyłała mnie jako małą dziewczynkę do magla :-)! po słoiczek żurku na sobotni obiad…
Czasy się zmieniały, w miejscu magla wyrosła dorodna kamienica czynszowa, a mnie na głowie przybyło kilka siwych włosów….
Mamy już nie ma …
Cóż lata płyną, czas nigdy nie stał w miejscu.
Nie zmienił się jednak sposób kiszenia żurku i bardzo dobrze :-) !!! Jest coś stałego i coś pysznego na tej planecie.
Ostatnio, jeszcze przez jakiś czas (mieszkając już na Lubelszczyźnie) mogłam zamówić sobie żurek - przed swoim przyjazdem, a tato albo mama kupowali mi go u Dziadka … Nie u własnego dziadka rzecz jasna ale u Pana, który „produkował” żurek i przynosił go potem na okoliczny targ. Stał zawsze w tym samym miejscu, wszyscy go znali i nazywali Dziadkiem. Jego żurek nie miał sobie równych. Nie mam pojęcia czy sam go kisił czy ktoś mu pomagał, ale ten kto to wyrabiał ten żurek znał się na rzeczy i robił go naprawdę po mistrzowsku.
Dziadek przychodził na targ codziennie bez względu na aurę i porę roku. Wszyscy go lubili i wiedzieli, że zawsze mogą liczyć na jego żurek i towarzystwo. Niestety z czasem Dziadek zaczął podupadać na zdrowiu i przychodził już rzadziej na targ, aż wreszcie przychodził już tylko w soboty gdy targ był największy. Jego żurek nadal nie miał sobie równych chociaż obok Dziadka pojawili się też inni sprzedawcy tego śląskiego specyfiku. Żurek Dziadka nie miał w sobie konkurencji.
Pewnej soboty Dziadek nie przyszedł i kolejnej również i jeszcze kolejnej także. Najpierw społeczność targu szeptała, że pewnie zachorował potem mówiono, że na pewno umarł. Tyle wiedzieli o Dziadku, z którym spędzili podobno tyle dobrych chwil. Tyle wiedzieli o człowieku, którego tak lubili i którego tak szanowali.
Dziadek, który dobry żurek robił.
Odkąd nie ma Dziadka zaczęłam sama kisić żurek. Pierwszy, żurek nie przypominał w niczym żurku Dziadka, ale już następne były coraz lepsze w smaku i aromacie. Teraz nie mam już kompleksów i kiszę żurek i rozdaję znajomym w prezencie.
Zachęcam do spróbowania własnych sił i zakiszenia samemu „Żurku domowego”.
Przepis jest bardzo prosty i tani. Gwarantuję, że żurek zakiszony własnoręcznie smakuje doskonale, no i pozbawiony jest chemii (tak, niektóre żurki sklepowe potrafią zawierać pół tablicy Mendelejewa!!! ).
Życzę wszystkim odważnym Gorolom i Hanysom (kto ze Śląska ten wie o co chodzi) udanego kiszenia, a potem smakowitości, zdrowotności i radości ze spożywania ugotowanego żurku wg upodobania – no chyba, że ktoś poprosi o przepis :-)
Składniki:
10 dag mąki żytniej razowej, żytniej pytlowej (u mnie żytnia razowa, zakupiona w markecie Stokrotka – na stoisku ze zdrową żywnością lub na targu - na kilogramy! Są jeszcze takie miejsca, ach)
1/2 l wody przegotowanej, ciepłej
2-3 ząbki czosnku
1 łyżka otrębów (jako opcja) – zwykle dodaję owsiane (sprawiają, że żurek jest lekko kleisty i gęsty )
Jak wykonać:
Mąkę wymieszać z wodą, dodać czosnek (zmiażdżony lub drobno posiekany), wlać do szklanego słoja lub kamionkowego garnka, nakryć ściereczką i postawić w ciepłym miejscu (ja ze względu na zimną kuchnię „przebieram” naczynie (w ciepłą czapkę lub szalik :-)) w którym zakwaszam aktualnie żurek (albo słoik albo kamionkę) by zakwas „miał się ciepło”. Gdy żur ukiśnie (ok. 3-5 dni w porze letniej, a 5-7 dni w porze zimowej) ma smak kwaskowaty i przyjemny zapach.
Zlewam żurek do butelek (szklanych bądź plastikowych) i przechowuję w lodówce nawet do 2 miesięcy.
Tutaj (na tym zdjęciu) żurek jest już przebrany w ciepłe ubranka - wtedy szybciej się kisi i ma lepszy humor ;-)
UWAGA! Jeśli kupuję mąkę na kilogramy na hali targowej to proszę od razu mąkę na żurek z otrębami. Uważam, że jest lepsza.
Jeśli dodaję do żurku otręby (mogą być żytnie, owsiane) to na każde 10dkg mąki dodaję 1 dużą łyżkę otrębów.
Smacznego!!! ODWAGI :-)
PS. zapomniałam dodać, że dobrze jest raz dziennie włożyć do żurku łyżkę i zamieszać, ot tak dla zdrowotności (żurku oczywiście. Czasem dobrze jest zamieszać :-) :-) :-) ha, ha, myślałby kto :-) :P )
PS. 02.02.2012 załączam fotkę ukiszonego i przelanego do buteleczek żurku. Wyszedł dobrze, ale gdyby "klimat" był lepszy - czytaj było cieplej, dużo cieplej wyszedłby pewnie o lepszy. Przy - 15 stopniach na dworze - widać i żurek nie miał ochoty się skwasić jak należy. Swoją drogą - w kuchni kaloryfery letnie były :-( Zawsze to jakaś nauka jest!
Źródło:http://sekretymaleiduze.blogspot.com/2014/01/jak-dziadek-zur-kisi-czyli-kiszenie-zuru.html