Wykonanie
Ze wstawieniem tego deseru zwlekałam już stanowczo zbyt długo (nigdy nie mam czasu zrobić mu porządnej sesji zdjęciowej). W końcu jednak postanowiłam wziąć go na warsztat i sprzedać Wam
drodzy czytelnicy, jako pysznościowy smakołyk na poprawę humoru podczas tej wyjątkowo zmiennej pogody ;) To, że ja chwilowo ograniczam słodkości wcale nie znaczy, że na blogu nie może znaleźć się żaden deser, a tak się składa, że ten mus robi się tylko chwileczkę i w recepturze nie ma nic skomplikowanego. Później trzeba swoje odczekać, ale
potem pozostaje już tylko delektować się tym cudem. Tak, cudem! Bo ten mus potrafi śnić mi się po nocach :D Jest niesamowicie
czekoladowy, powiedziałabym, że nawet bardziej od samej
czekolady (o ile to możliwe), a przy tym delikatny i puszysty. Wspaniały,
daję słowo! Jego konsystencja i smak są nie do podrobienia i niestety w tym przypadku nie istnieje żaden dietetyczny zamiennik. Ale co tam. Jak już grzeszyć, to na całego. Kto ma ochotę na taką
czekoladową rozpustę?Jedwabisty
mus czekoladowy z
konfiturą wiśniową(z przepisu wyjdzie od 4 do nawet 8 porcji, w zależności od wielkości szklanek/pucharków)

Należy przygotować:200 g
gorzkiej czekolady (połączenie 100 g
mlecznej i 100 g gorzkiej również się sprawdza, ale smak musu
traci wtedy trochę na intensywności)500 ml
śmietanki kremówki (ja zwykle używam 36% - ubija się lepiej niż 30%, a w tym wypadku ma to ogromne znaczenie)2 świeże
jaja ze sprawdzonego źródła (najlepiej dość duże)6 łyżek
cukru4 łyżki
mlekaszczyptę
solikonfiturę lub frużelinę
wiśniową (200-250 g powinno wystarczyć)
Czekoladę wraz z
mlekiem rozpuszczamy w kąpieli
wodnej (lub w rondelku na małym ogniu, uważając przy tym, by jej nie przypalić) i odstawiamy do ostygnięcia. W tym czasie
białka ubijamy ze szczyptą
soli, a gdy mocno się spienią (powstanie taka luźna piana), zaczynamy po łyżce dodawać
cukier. Ubijamy do momentu, kiedy będą sztywne i błyszczące (jak na
bezę). Mocno schłodzoną kremówkę również ubijamy na sztywno. Do ostudzonej
czekolady (może być letnia, ale nigdy cieplejsza) dodajemy
żółtka i dokładnie roztrzepujemy rózgą albo krótko miksujemy. Rozpuszczoną
czekoladę dodajemy do ubitej
śmietanki. Najpierw ok. 2 łyżek, delikatnie mieszamy masę łyżką do połączenia składników, a później stopniowo resztę. Następnie partiami dodajemy ubite
białka, najlepiej na trzy tury, a całość delikatnie mieszamy łyżką tak, by piana nie opadła. Do pucharków lub szklanek nakładamy po 2-3 czubate łyżki musu tak, by wypełnić naczynka mniej więcej do połowy. Dodajemy po kilka
wiśni, a następnie przykrywamy je resztą musu. Na górze również możemy dodać kilka wisienek.
Owoce będą się zapadać w mus, ale płynną częścią konfitury/frużeliny można narysować na powierzchni esy-floresy i jeśli zrobimy to delikatnie, to powinny pozostać widoczne. Jeśli chcemy, aby
owoce pozostały na wierzchu, możemy ozdobić nimi deser po zastygnięciu, a przed samym podaniem. Pełne szklanki/pucharki wstawiamy do lodówki na minimum 6 godzin, a najlepiej na całą noc. Gotowy deser możemy ozdobić również kleksem z
bitej śmietany z wisienką na czubku lub wiórkami z
białej czekolady. Można też wetknąć w mus rurki
waflowe, miniprecelki w
czekoladzie lub ułożyć na nim pralinkę w ciekawym kształcie. Np. na walentynki świetnie wyglądałoby serduszko z
białej czekolady. Wszelkie wariacje na temat jak najbardziej dozwolone, a nawet wskazane ;)