Wykonanie

Tegoroczny urlop spędziłam w jednym z najcudowniejszych miejsc na świecie - Agriturismo San Mattia w Weronie . Nie
będę się rozpisywać nad urokiem tego zakątka i okolicy, bo słowa nie są w stanie go oddać - zainteresowanych odsyłam na stronę internetową. Napiszę jednak parę słów o... restauracji, w której rządzi kucharz Fabio. Z jego małego królestwa w
porze lunchu (czy raczej pranzo) i kolacji (cena) wychodzą fantastyczne potrawy. Wszystko jest przygotowywane na miejscu, w większości z własnych produktów(we Włoszech są bardzo surowe przepisy określające, jakie warunki musi spełnić gospodarstwo, aby mogło się nazywać agriturismo). To właśnie tutaj miałam okazję po raz pierwszy spróbować "prawdziwie prawdziwej" włoskiej kuchni.W tym roku odbyłam również prywatną lekcję gotowania pod
okiem Fabia. Jako cuoco Ewa przygotowywałam z nim różne potrawy. Wszystko dokładnie zapisywałam i z Werony wróciłam z niewielkim plikiem prawdziwych włoskich
ricette . Jeden z nich - na tradycyjne werońskie
ciasteczka san vigilini - przedstawiam poniżej. Z podanych składników można przygotować aż 100
ciasteczek. Warto więc połowę ciasta zamrozić i wykorzystać przy innej okazji. Wystarczy wtedy zostawić ciasto na noc w pomieszczeniu, a rano tylko uformować
ciasteczka i je upiec. Ja tak właśnie zrobiłam i dzięki temu w tym roku na Gwiazdkę będziemy
mieli mały włoski akcent.Składniki (na ok. 100
ciasteczek)1 kg
mąki pszennej (użyłam luksusowej typ 550)400 g miękkiego
masła400 g
cukru200 g
rodzynek30 g
proszku do pieczenia6
jajekskórka starta z 2 (sparzonych!)
cytrynPrzygotowaniePiekarnik nagrzać do temperatury 165 st. C z termoobiegiem.Z podanych składników zagnieść ciasto (najwygodniej użyć robota kuchennego, ale można też ręcznie).Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.Formować
ciasteczka kształtem i wielkością przypominające
suszone morele. Nie muszą być idealnie równe.Piec przez ok. 15 minut do czasu aż lekko się zarumienią.Przed podaniem posypać
cukrem pudrem.Smacznego!
