Wykonanie

Kilka lat temu wyrosło nam na samym końcu działki kolczaste drzewko. Nikt w
sumie nie wiedział co z niego będzie, ale rosło sobie spokojnie. Aż tu nagle w tym roku drzewko pięknie na wiosnę zakwitło i latem pojawiły się
słoneczne owocki mirabelki. Zagadka się rozwiązała. Tym oto sposobem stałam się posiadaczką 10 kilogramów cudownych złotych, słodkich mirabelek. Część Babel zjadł, 10 litrowych słoików wypełnił kompot na zimę a resztę czyli około 6 litrów wypestkowanych
owocków trafiło do
dżemu. Może posypią się na mnie gromy z jasnego nieba, ale wykorzystałam żelfix, bo nie chciałam aby cudowne
owocki rozpadły się na
marmoladę i straciły kolor, oraz strukturę. A tak to wymieszałam
owoce z odpowiednią ilością żelfixu, zagotowałam dodałam proporcjonalnie
cukier - nieco mniej niż w przepisie, bo mirabelki były naprawdę słodkie. Wmieszałam pianę w
dżem, przełożyłam do słoików, odstawiłam do góry dnem i poczekałam aż ostygł. Jest pyszny, złoty, jak lato zamknięte w słoiku.

Kompot z mirabelekKompot zrobiłam ta samą metoda co kompot
wiśniowy. Ułożyłam w słoiku mirabelki, lekko je dogniatając żeby więcej weszło, bo przy pasteryzacji się
kurczą. Dodałam po 3-4 łyżki
cukru na słoik i dolałam
wody żeby prawie zakryła
owoce. Zakręciłam i pasteryzowałam 25 minut w wodzie.