Wykonanie
Chociaż staram się chodzić wcześnie spać (ku wielkiej rozpaczy C., który w nocnomarkowaniu niemal dorównuje mojej Mamie), gdy budzik dzwoni o czwartej, wyrzucam sobie w prostych, żołnierskich słowach, że taką głupią
drogę wybrałam. Przechodzi mi po jakichś dziesięciu minutach, przy pierwszym łyku porannej
herbaty. W końcu robię to, co kocham, i jeszcze mi za to płacą! Jeśli wstawanie o nieludzkiej
porze jest jedynym minusem (a więcej,
póki co, nie znalazłam), warto się trochę poświęcić, a później po prostu przyzwyczaić.Choć fakt, że to dopiero preludium do weekendu, gdy
spod kołdry
będę się musiała wynurzyć w okolicach pierwszej, cały czas lekko mnie przeraża...Wróćmy jednak do weekendu poprzedniego, i naszego niezwykle udanego halloweenowego przyjęcia. Wielonarodowościowe (cztery to w tym przypadku już wiele, prawda...?), kilkujęzyczne, z upiorną stewardessą, inspektorem Gadżetem, Czerwonym Kapturkiem, Wilkiem i Drwalem, a także miniaturowymi Spidermanem, Dzwoneczkiem i Elsą. Dla takiej ekipy trzeba było przygotować coś wyjątkowego. Co prawda
plan miałam zupełnie inny, ale ciasto nie wyrosło tak, jak myślałam, i musiałam improwizować. Poszłam trochę na łatwiznę, i niemal na ostatnią chwilę (nagrobki ustawiałam pół godziny przed wyjściem) przygotowałam swoją wersję dobrze wszystkim znanego ciasta z cmentarną dekoracją. Intensywnie
czekoladowy spód, gęsty, ale nie bardzo ciężki, przykryty cienką warstwą domowego, kwaskowatego
dżemu z hibiskusem, na tym zaś klasyczny krem
serowo-
maślany. Tak przygotowaną bazę przykryłam
czekoladową ziemią, a w nią zatknęłam nagrobki z podłużnych
biszkoptów (takich jak do tiramisu). Jeśli miałabym więcej czasu, przygotowałabym
bezowe duszki, może jakiś lukrowany płotek... Ale taki prototyp i tak zrobił odpowiednie wrażenie, z czego bardzo się, oczywiście, ucieszyłam.
Smakowo też wyszło bardzo dobrze - kwaskowy
dżem przełamuje
słodycz kremu, a ciasto
czekoladowe... Wiadomo, smakuje zawsze.Jedna uwaga - lukru jest zdecydowanie za dużo na te kilka napisów, ale trzydzieści gram to jedno
białko i trochę ciężko podać mniejsze proporcje...Tak przygotowany
lukier można jednak przechować w lodówce przez 1-2 dni, i wykorzystać do innych dekoracji. Na przykład pierniczków... (Sama się sobie dziwię, że to napisałam.)Ciasto cmentarne
Składniki:(na formę o średnicy 22 cm)ciasto:4
jajka200 ml
mleka150 g
masła165 g ciemnego
cukru muscovado1 łyżeczka ekstraktu z
wanilii280 g
mąki pszennej50 g
kakao1/2 łyżeczki
sody oczyszczonej1,5 łyżeczki
proszku do pieczeniakrem
serowo-
maślany:100 g miękkiego
masła150 g
cukru pudru1,5 łyżeczki
cukru waniliowego300 g
serka kremowegododatkowo:125 g
dżemu rabarbarowo-
truskawkowego z hibiskusemnagrobki:50 g podłużnych
biszkoptówpolewa:75 g
mlecznej czekolady35 g ciemnej
czekolady (75%)35 ml
śmietany kremówki (38%)
lukier:30 g
białka150 g
cukru pudruMasło rozpuścić i przestudzić.
Jajka roztrzepać, dodać
masło,
cukier i ekstrakt, połączyć.
Mąkę i
kakao przesiać, wymieszać z
sodą i proszkiem. Wlać mokre składniki do suchych, wymieszać tylko do połączenia składników.Masę przelać do formy wyłożonej papierem do pieczenia.Piec w 180 st. C. przez 45-55 minut, do suchego patyczka.Ostudzić.W tym czasie przygotować nagrobki.
Czekoladę posiekać, kremówkę zagotować. Zalać nią
czekoladę, wymieszać do powstanie jednolitej masy.
Biszkopty przekroić w poprzek na pół, maczać w polewie, odkładać do zastygnięcia na papier do pieczenia.
Cukier puder przesiać, wymieszać z
białkiem na gładki
lukier. Przełożyć do woreczka cukierniczego, odciąć końcówkę, tworząc mały otwór. Zrobić napisy i rysunki na nagrobkach. Zostawić do całkowitego zastygnięcia.
Masło utrzeć z
cukrem pudrem i
cukrem waniliowym na gładką, jasną masę. Po łyżce dodawać
serek, miksując na najniższych obrotach miksera.Ciasto wyjąć z formy, ściąć górkę, wyrównując wierzch. Rozsmarować na cieście cienką warstwę
dżemu, następnie krem. Wierzch i boki posypać pokruszonym pozostałym
ciastem. Powtykać w ciasto nagrobki.Przechowywać w lodówce, ale podawać w temperaturze pokojowej.Smacznego!Zdjęcie jakie jest, każdy widzi ... Ale robiłam je o dziewiątej wieczorem, w ciemnościach i pośpiechu. Z drugiej strony, taka mroczna aura nadaje odpowiedniego klimatu.Nie ma tego złego, czy jakoś tak...