Wykonanie
Kazałam dziś moim dzieciom iść do ogródka nazrywać
rukoli i
szpinaku na pesto.Kazać,
kazałam…ale reakcji doczekać się nie mogłam…mówię więc leniom, że zaraz bez ogródek wygarnę im, co o nich myślę.…a oni mi na to, że „bez” to w ogródku rośnie a
mówi się przez ogródek:) Same mądrale…jakby nie wiedzieli, że mamusi nie wolno podskakiwać…nie bez kozery o tym mówię…bo mamusia zawsze przecież może zapomnieć jak się gotuje, pierze, prasuje i zawozi do koleżanek na urodziny…A wszędzie ten „ bez”, dziś mam fazę na „bez”…” Bez to” – taki fonetycznie ładny regionalizm, pasował mi do
rymu i nie mogłam się powstrzymać, żeby z niego nie skorzystać.„ Bez ogródek”- wdzięczne powiedzonko, bo funkcjonowało kiedyś takie słowo: „ogródka” i odnosiło się do tego, że coś robiono nie wprost…na przykład „mówiło się ogródkami”.Cudnie to brzmi od jutra zaczynam mówić ogródkami:)„Bez kozery” (bez przyczyny)- ma proweniencję łacińską – od łac. „causa”- przyczyna…od tego czasownik causare….A wszystko „ bez to”, że zachciało mi się do kanapek domowego pesto.
Składniki:
rukola – 2 garście liści,
szpinak – 3 garście liści,
pomidory suszone – 2 szt,ząbek
czosnku – 1 szt,
przecier pomidorowy – 1 płaska łyżeczka,
oliwa z oliwek – 4 łyżki,
orzeszki piniowe – 10 szt (bo tylko tyle miałam),
sól do smaku,
pieprz biały do smaku.Przygotowanie – wystarczy umyć i osuszyć listki a
potem dodać resztę składników i zmiksować.Ja mogłabym kanapki z domowym pesto jeść codziennie…wolę takie smarowidło od
masła,
dżemu…i innych „delikatesów”:)