Wykonanie
Jestem dzieckiem późnego lata. I choć każda
pora roku ma w sobie coś magicznego, co oczarowuje mnie co roku od nowa, to jednak wrzesień chyba na zawsze pozostanie moim ulubionym miesiącem (i to nie tylko dlatego, że właśnie wtedy mam urodziny!).Uwielbiam nosić letnie, zwiewne sukienki i sandały; raptem kilka paseczków i podeszwa. Ale to swetry są ulubioną częścią mojej garderoby. Ciągle kupuję nowe, i ciągle mi mało. Lekkie, zapinane kardigany, które można niezobowiązująco narzucić nawet w chłodniejszy dzień lipca, ale przede wszystkim te grube i miękkie, otulające swoim ciepłem. To właśnie we wrześniu znów nadchodzi ich czas, za którym tęskniłam przez kilka miesięcy.
Mogę się nimi opatulać do woli, aż do kolejnej wiosny.Lubię gorące dni lata, gdy można wylegiwać się na trawie i obserwować leniwie płynące po niebie obłoki, nie myśląc o niczym; a także mroźne, zimowe popołudnia, gdy skulona pod kocem na kanapie poświęcam sto procent uwagi bohaterom nowej powieści. We wrześniu obie możliwości są na wyciągnięcie ręki: jednego dnia złota jesień zaprasza do parku, na spacery wśród opadłych liści i pękających z cichym trzaskiem
kasztanów; kolejnego słota zatrzymuje mnie w domu i sprawia, że jedyne, na co mam ochotę, to kubek po brzegi wypełniony gorącą
herbatą.Lubię wiosenną beztroskę, gdy wszystko niefrasobliwie budzi się do życia. Soczysta zieleń zalewa nas ze wszystkich stron, słodkie
truskawki kuszą swoją intensywną czerwienią; jednym słowem - aż chce się żyć. Ale to jesienna nostalgia jest mi bliższa. Świadomość upływającego czasu, powrót do codzienności po wakacyjnych szaleństwach. Melancholijne chwile zadumy przy oknie, po którym spływa deszcz...We wrześniu też zaczyna się sezon na
świeże figi.Cóż, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, nie nawet od pierwszego kęsa. Kiedyś wydawały mi się mdłe i nijakie; teraz wyczekuję ich niecierpliwie. Piękny kształt i głęboki fioletowy kolor kuszą ogromnie. Różowo-czerwone wnętrze, wypełnione drobnymi pesteczkami sprawia, że dla
figi można stracić głowę. Ja straciłam, i całkiem mi z tym dobrze.Tylko już teraz jest mi trochę smutno, że sezon jest tak krótki...
Póki co jednak, znoszę pudełeczka fig do domu z zastraszającą częstotliwością. Najczęściej delikatnie karmelizuję je na patelni i podaję z gałką
lodów waniliowych - deser najprostszy z możliwych, ale to w prostocie tkwi jego siła. Powala swoim smakiem, nie pozwala się oderwać od miseczki, dopóki coś jeszcze pozostało na jej dnie.Tym razem jednak poszłam o krok dalej.
Figi z delikatnym kremem na bazie
mascarpone i
jajek, a do tego
biszkopty zanurzone w
kawie z
amaretto. Brzmi znajomo? Tak, to kolejna wariacja na temat tiramisu. Obłędnie pyszna, wręcz uzależniająca. Nie będziecie
mieli dość, jestem pewna.Inspirację znalazłam na blogu Paleta smaku, ale zrobiłam po swojemu. Do kremu użyłam całych
jajek, nie tylko
żółtek, żeby był bardziej puszysty. Część fig skarmelizowałam, świeżymi udekorowałam całość. Wyszło bajecznie - musicie tego spróbować!A jeśli nie używacie surowych
jajek, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sięgnąć po pasteryzowane. Bo tiramisu bez
jajek to, moim zdaniem, już nie to samo...
Składniki:(na 4 porcje)75 g
cukru pudru2
jajka250 g
serka mascarpone100 g podłużnych
biszkoptów150 ml mocnej, ostudzonej
kawy50 ml
amaretto8 fig50 g
cukru50 ml
wody4
figi pokroić w ósemki.
Cukier skarmelizować na patelni, ułożyć na nim
figi, chwilkę smażyć. Zalać
wodą, obrócić
owoce, smażyć jeszcze chwilę. Zdjąć z patelni, ostudzić.
Żółtka utrzeć z
cukrem pudrem na puszystą, jasną masę. Dodać
mascarpone, zmiksować tylko do połączenia składników.
Białka ubić na sztywno, delikatnie wmieszać do masy.
Kawę wymieszać z
amaretto. Moczyć w niej krótko
biszkopty, ewentualnie przełamać na pół.Na dnie szklanek ułożyć warstwę namoczonych
biszkoptów, na nich kremu, a na kremie karmelizwane
figi. Przykryć
biszkoptami i pozostałym kremem.Schłodzić w lodówce.Przed podaniem udekorować świeżymi
figami pokrojonymi w ósemki.Smacznego!
Taki deser zafundowałam nam z okazji moich urodzin. C. przyrządził
kaczkę z najlepszym
grzybowym sosem; obiad mieliśmy jak w najlepszej restauracji.Dziękuję!