Wykonanie
Teraz
pora na
jabłka pikantne – czyli chutneye. Potrzebny jest do nich naturalny przecier
jabłkowy, który zrobiłam prostym sposobem – ładując
jabłka do sokownika, pokrojone, bez gniazd nasiennych. Po rozgotowaniu ich na parze ( odciekło przy tym nieco soku, do którego zastosowanie znajdę później), przetarłam je przez sito i przecier gotowy. Co z nim dalej – podaję w przepisie:litr przecieru
jabłkowego3 łyżki
sosu sojowegosól,
cukier do smaku2 łyżeczki startego
imbirunieco
imbiru w proszkułyżeczka
pieprzu ziołowegoDo gorącego przecieru dodać starty na tarce o drobnych oczkach obrany korzeń
imbiru,
sos sojowy,
imbir w proszku ( tak z pół łyżeczki) ,
pieprz ziołowy, dosolić ( uwaga!
sos sojowy jest słony!), dodać nieco
cukru i włożyć do słoiczków, które postawić do góry dnem pod przykryciem. Podawać do
pieczeni wieprzowej i pieczonego drobiu a można też do łagodniejszych
żółtych serów, jak ktoś tak lubi.
litr przecieru
jabłkowego3-4 ząbki
czosnkułyżka
majerankusól, trochę
cukru,
czarny pieprzCzosnek obrać i przepuścić przez praskę, dodać do gorącego przecieru, dosypać
majeranku, ok. pół łyżeczki
pieprzu, dosolić i dosłodzić do smaku. Włożyć do słoiczków, zakręcić i jak wyżej.
Akurat mam w domu coś do chutneya z
czosnkiem i
majerankiem. A to dlatego, że czasem mam ochotę na
wędlinę „mięsną”. Zobaczyłam w sklepie ładny, niewielki kawałek
szynki, dobry do ugotowania. Zapeklowałam go w solance ( 3 szklanki
wody, 3 łyżki
soli) na 36 godzin ( to miara na kilogram
mięsa, na każdy dodatkowy trzeba dodać 12 godzin), dodałam do niej
liść laurowy, kilka ziaren
ziela angielskiego i
pieprzu, rozgniecione
jagody jałowca ,
czosnek i
majeranek. Przewracałam w lodówce co jakiś czas.
Potem wrzuciłam
mięso do gotującego się
bulionu warzywnego , do którego włożyłam kawałek poprzerastanego
wędzonego boczku ( a to dla posmaku wędzonki i żeby
szynka nie była sucha). Gdy
woda się zagotowała, parzyłam powoli
szynkę do miękkości na malutkim ogniu, ok. 2 godziny.
Potem zostawiłam
szynkę w wodzie, w której się gotowała, żeby jeszcze wchłonęła wszystkie smaki. wyjęłam, włożyłam do lodówki a
potem podałam z chutneyem
czosnkowym, chociaż myślę, że i
sojowy by pasował.Z
wywaru zrobiłam biały barszczyk.Taką
szynkę robię zawsze na Wielkanoc ( odpowiednio większą), zdarza się i na Gwiazdkę a i czasem bez okazji, gdy najdzie mnie ochota. Kidyś peklowałam specjalną
solą i była różowa, ale za bardzo przypominała tę ze sklepu. Z resztą u nas w rodzinie nazywamy ją „szarą szynką”. Może kolor nie rewelacyjny, ale smak… Smacznego!